Yamira,spojrzawszy na popitkę skrzywił się,podniusł kieliszek,powąchał i wylał zawartość na podłogę.Rozejrzał się-jeden z tych durnych elfów oraz jakiś człowiek wyszli na zewnątrz.
Z nudów wbił przed siebie swój krwawy nóż,wyjął (czysty),dość długi miecz i osełkę.Zacząl go głośno ostrzyć.Robił tak przez chwile i mu się znudziło.Schował wszystko,prócz sztyletu i pomyślał.Miał znaleźć jakiegoś gnojka,niesłuchającego się ojca.Na dodatek zabijał zwierzęta-Yamira uwielbiał zwierzęta. A może tak należy go oddać Grishniakowi?-Zastanowił się.Pokrzepiony tą myślą zaczął przyglądać się towarzyszom-chyba zdoła przekręcić na swoją stronę Nihai'a-od poczatku uważał ze to jedyny porządny członek drużyny.
Po chwili zamyślenia obudził się z transu.
Yamira zdjął kaptur i rozsiadł się wygodnie.Podszedł do karczmarza i zapytal:
-Macie tu coś innego niż ten szajs?-Wskazał na jeden z kieliszków towarzyszy. |