Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-03-2012, 22:36   #161
Nefarius
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
Kozak przewrócił oczami, widząc jak kapłanka pada przed nimi na kolana błagając ich o pozostanie u jej boku. Wołodia miał swoje zdanie wyrobione na ten temat. Podróż u boku kapłanki bogini miłosierdzia przyniosła im paradoksalnie tylko ból, cierpienie i śmierć, choć ta ostatnia na szczęście nie zabrała, żadnego z członków grupy. Płaca była niewspółmierna do trudów całego zadania. Wołodia zauważył, że od czasu jak tylko ruszyli z kobietami w postaci ich ochrony, ma problemy ze snem, czasami śnią mu się koszmary, jest ciągle przemęczony i to nie tylko ze względu na nieustanne wypatrywanie zagrożenia, spędzając ostatnie dni na koźle wozu. W jego mniemaniu misja kapłanki była na tyle niebezpieczną, że któryś z najemnych ochroniarzy mógł przypłacić swoją pracę życiem, a on nie chciał wtedy być w pobliżu. Polubił tę zgraję ludzi (i nie tylko). Jednych mniej innych bardziej, ale przekonali go do siebie. Walecznością, poczuciem humoru, pomysłowością.

Wołodia rozejrzał się dookoła. Miasto, wyglądało niczym jedna wielka ruina. Resztki bytności sił chaosu sprawiało, że ta opustoszała mieścina owiana była aurą złowrogości i niepokoju. Przynajmniej on odczuwał to w ten sposób. Żal było patrzeć na to wszystko. Ludzie, którzy powrócili do swych zrujnowanych domów nie mieli nic poza strasznymi wspomnieniami z inwazji sił chaosu.
-Pobyć sam muszę. Zastanowijić siję nad tym, da.- odrzekł, po czym ściągnął futrzastą czapkę, obrócił się na nodze i odszedł od grupy. Wiedział, gdzie będzie trzeba ich szukać, by wrócić. Tylko po zapłatę, czy też by oznajmić iż pozostaje w grupie. Nikomu łaski rzecz jasna nie robił. Miał mętlik w głowie. Tak naprawdę nie miał zbyt wielu pomysłów na życie, zaś za zarobione złoto nawet nie kupi ziemi, a co dopiero reszta wydatków, by zbudować swój szynk. Wziął głęboki wdech i położył dłoń na rękojeści Swietłany. Wciąż przypominała mu o ojcu...

~***~

Dudnienie. To dudnienie bębnów doprowadzało do szału. Jedni przełykali ślinę ze strachu przed zbliżającymi się siłami wrogów, a inni wręcz nie mogli się doczekać potyczki. Wołodia należał do tych pierwszych. Nie chciał umierać, a taki los najprawdopodobniej go czekał. Jego ojciec, stojący tuż obok ramię w ramię z Wołodią miał inne podejście do wojny. Kochał swoją ojczyznę tak samo, jak jego potomek, ale czuł, że broniony przed najazdem Erengrad to ostatnia przystań w jego życiu. W pierwszej linii na murach grodu znajdowali się strzelcy. Większość z nich była uzbrojona w pistolety, jednak znaleźli się łucznicy oraz kilku mężów, obsługujących garłacze. Przed murami Erengradu wyczekiwała nadzieja Kislevu. Husaria. Świetnie wyszkoleni husarzy, mieli na sobie pełne zbroje, oraz charakterystyczne dla tego oddziału „skrzydła” przytwierdzone do pleców. Wasili wejrzał na syna uśmiechając się do niego ciepło, jakby miał świadomość, że może to być ostatnia chwila spokoju.

~***~

Wołodia pokręcił głową. Oczy mu się zaszkliły na wspomnienie o staruszku. Widok ojca siedzącego na stołku przy oknie, z dymiącą fajką w ustach zawsze go uspokajał, dawał poczucie ogniska domowego i bezpieczeństwa.
-Kchalera!...- warknął pod nosem. Wasili nie chciałby, by teraz odszedł. Być może misja kapłanki była ważniejsza niż złoto. A może to zwyczajnie los go tu przywiał i odchodząc teraz, sprzeciwiłby się jego wyrokom. Wołodia ruszył energicznym krokiem w stronę miejsca, gdzie zatrzymali się jego kompani. Kozak otwarł drzwi i wszedł do środka dziarskim krokiem. Każdego z kompanów uraczył krótkim, chłodnym spojrzeniem, zaś ostatnią osobą, na której zatrzymał wzrok była kapłanka. Przytaknął jej głową.
-Zostanę.- rzucił krótko i zwięźle.
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline