Ulicami portu, nie zwracając na nikogo najmniejszej uwagi, przechodził młody schludnie ubrany chłopak w cylindrze. Wyglądał na zamyślonego, gdyż idąc wolnym i miarowym krokiem cały czas trzymał dłoń na brodzie, jednocześnie mrucząc coś pod nosem. Przez lewe ramię przewieszoną miał sporej wielkości skórzaną torbę w której postukiwały jakieś ciężkie metalowe przedmioty. Na oko musiała ona ważyć co najmniej dwadzieścia kilogramów, jednak chłopakowi zdawało się to nie przeszkadzać. Właśnie wracał z rynku obładowany wszelkimi mechanicznymi częściami, jakie udało mu się dostać w takim miasteczku jak to. Nie zamierzał zabawić tutaj długo, gdyż poza jednym zgrzybiałym mechanikiem nie było tutaj nikogo, kto mógłby przykuć jego uwagę. Uzupełnił już zapasy jedzenia i wody, więc nie pozostawało mu nic innego jak wrócić na swoją łódkę i ruszyć w dalszą podróż. Z tymi częściami powinien być w stanie doprowadzić ją do stanu używalności i dotrzeć na kolejną wyspę, o ile nie spotka go żaden sztorm ani większa burza.
Była to niewielka łódź parowa z atrapami dział, będąca w stanie pomieścić góra kilka osób. Vincent sam nie wierzył jak udało mu się przepłynąć na niej całe North Blue i dotrzeć aż tutaj w jednym kawałku.
- Cóż, pora wynosić się z tej mieściny - rzekł sam do siebie, gdy niespodziewanie wpadł prosto na jednego z marines rewidującego statki, przewracając się przy tym. Na jego szczęście ręka trzymająca torbę była mocno zaciśnięta, więc nic z niej nie wyleciało.
- Bardzo panów przepraszam - rzucił bynajmniej nie przepraszającym tonem, po czym podniósł się i ruszył w stronę swojej łajby, zamierzając postawić żagle jeszcze przed południem.