Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 29-03-2012, 23:08   #11
 
Tropby's Avatar
 
Reputacja: 1 Tropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skał
Ulicami portu, nie zwracając na nikogo najmniejszej uwagi, przechodził młody schludnie ubrany chłopak w cylindrze. Wyglądał na zamyślonego, gdyż idąc wolnym i miarowym krokiem cały czas trzymał dłoń na brodzie, jednocześnie mrucząc coś pod nosem. Przez lewe ramię przewieszoną miał sporej wielkości skórzaną torbę w której postukiwały jakieś ciężkie metalowe przedmioty. Na oko musiała ona ważyć co najmniej dwadzieścia kilogramów, jednak chłopakowi zdawało się to nie przeszkadzać. Właśnie wracał z rynku obładowany wszelkimi mechanicznymi częściami, jakie udało mu się dostać w takim miasteczku jak to. Nie zamierzał zabawić tutaj długo, gdyż poza jednym zgrzybiałym mechanikiem nie było tutaj nikogo, kto mógłby przykuć jego uwagę. Uzupełnił już zapasy jedzenia i wody, więc nie pozostawało mu nic innego jak wrócić na swoją łódkę i ruszyć w dalszą podróż. Z tymi częściami powinien być w stanie doprowadzić ją do stanu używalności i dotrzeć na kolejną wyspę, o ile nie spotka go żaden sztorm ani większa burza.
Była to niewielka łódź parowa z atrapami dział, będąca w stanie pomieścić góra kilka osób. Vincent sam nie wierzył jak udało mu się przepłynąć na niej całe North Blue i dotrzeć aż tutaj w jednym kawałku.
- Cóż, pora wynosić się z tej mieściny - rzekł sam do siebie, gdy niespodziewanie wpadł prosto na jednego z marines rewidującego statki, przewracając się przy tym. Na jego szczęście ręka trzymająca torbę była mocno zaciśnięta, więc nic z niej nie wyleciało.
- Bardzo panów przepraszam - rzucił bynajmniej nie przepraszającym tonem, po czym podniósł się i ruszył w stronę swojej łajby, zamierzając postawić żagle jeszcze przed południem.
 

Ostatnio edytowane przez Tropby : 29-03-2012 o 23:13.
Tropby jest offline  
Stary 30-03-2012, 15:58   #12
 
Nutella's Avatar
 
Reputacja: 1 Nutella nie jest za bardzo znany
Francis nie był specjalnie zaskoczony tym co się stało. Wszyscy wiedzą, że ryboludzie nie są lubiani. Miał tylko nadzieje, że ludzie po prostu zostawią go w spokoju. Nie miał ochoty walczyć, bo to nie byli źli ludzie. Nagle poczuł, że obrywa czymś w twarz. Było to na wpół nadgryzione jabłko. Wytarł twarz i nawet nie zdążył nic zrobić czy jakkolwiek zareagować, kiedy ten facet siedzący obok niego wstał i stanął w jego obronie. Niesamowity gość. Nie boi się stanąć w obronie ryboluda i zostać uznanym za wroga. Francisa zastanawiało bardzo kim jest ten facet. Wstał, podszedł do niego i powiedział: "Dziękuje"
 
Nutella jest offline  
Stary 30-03-2012, 16:10   #13
 
Keigar's Avatar
 
Reputacja: 1 Keigar nie jest za bardzo znany
Ech, najwyraźniej jakaś wyższa siła postanowiła spełnić zachciankę Keigara, jednakże chyba trochę się rozpędziła. Przynajmniej do takiego wniosku doszedł zielonowłosy, w końcu chciał by coś się działo, no i zaczęło choć trochę za dużo, jak na jego gust. Ze spokojem obserwował, jak marines krzątają się po porcie i zaczepiają wszystkich w okolicy. Zaniepokoiło go nieco zbliżanie się dowódcy do niego, mimo to nie dał tego po sobie poznać. Odetchnął jednak, gdy ten zignorował obecność wszystkich i po prostu siadł przy jakimś stole obok. Cóż skoro sam miał spokój to rzucił okiem na okolicę i na to co się wokoło dzieje. Na widok tłumu przy ryboludzie zastanawiał się czy mu nie pomóc, no ale obecność marine raczej utrudniło by mu jakieś działania. Ostatecznie jednak ktoś tam poszedł, więc sobie darował. Dwójka nieznajomych również miała pogawędkę z marine, jednakże chłopak wydawał się mundurowego zagadywać, dlatego też zielonowłosy uznał, że nie ma potrzeby nigdzie ingerować. Uznał jednak, że warto jeszcze sobie po obserwować, mimo iż może być tu trochę "gorąco". W sumie miał okazję również przysłuchać się nieco dowódcy marine skoro blisko siedział, więc zamierzał z tego skorzystać. By jednak nie wzbudzać żadnych podejrzeń zagadał do kelnerki, gdy ta przechodziła i poprosił o szklankę wody oddając przy tym kubek za kawę. Cóż dzięki kolejnemu zamówieniu, co prawda skromnemu powinien sprawić wrażenie zwykłego klienta. Zresztą jakby nie patrzeć sierżant wcale nie musiał usłyszeć tego o co prosił Keigar. Dodatkowo zielonowłosy rozejrzał się za jakąś gazetą. O ile ją znalazł i była o w miarę aktualna, to ją bierze i przegląda udając że czyta (naturalnie nie kradnie nikomu z rąk ani ze stołu, chyba ze ten już opuszczony od jakiegoś czasu). Dalej zerka na to co się dzieje wokoło, jednakże w głównej mierze stara się coś usłyszeć ze słów dowódcy marine, w końcu nowinki z ust wroga zawsze mogą okazać się przydatne.
 
Keigar jest offline  
Stary 30-03-2012, 16:39   #14
 
Colette's Avatar
 
Reputacja: 1 Colette jest na bardzo dobrej drodzeColette jest na bardzo dobrej drodzeColette jest na bardzo dobrej drodzeColette jest na bardzo dobrej drodzeColette jest na bardzo dobrej drodzeColette jest na bardzo dobrej drodzeColette jest na bardzo dobrej drodzeColette jest na bardzo dobrej drodzeColette jest na bardzo dobrej drodzeColette jest na bardzo dobrej drodzeColette jest na bardzo dobrej drodze
Trzeba przyznać, iż pojawienie się oddziału marine, nieco zaskoczyło Colette. Niby nie miała nic sobie strasznego do zarzucenia, więc niczego się nie obawiała...prawie. Mogła spokojnie obserwować to co się dzieje wokół...do czasu, aż jeden z mundurowych podszedł bliżej i poprosił o dokumenty! Oh, nie wpadła w żadną panikę ani nic takiego - na szczęście. Takie teoretycznie niewinne pytanie, a mogło okazać się nie przychylne w skutkach. McKay bowiem nie tylko wszystkie dokumenty zostawiła w domu - jakby je miała ze sobą to i tak by się nie przydały - ale i nie wyrabiała żadnych papierków na swoje obecne nazwisko. Jaki podróżnik myśli o czymś takim? Zapewne jakiś sprytny...
Z tego też powodu miała zamiar spróbować się jakoś wymigac lub zagadać, albowiem wciąż ją dziwiło, że marynarka swobodnie sobie chodzi po okolicy i bez wyjaśnień każe okazywać dokumenty. Nim się jednak odezwała, jej wybawieniem okazał się osobnik, który chwilę wcześniej pytał o bar...Trzeba było przyznać, iż aktor z niego całkiem niezły. W dodatku wciągnął jasnowłosą w ową grę, za co sama dziewczyna mogła być mu wdzięczna...Tak więc należało ładnie podtrzymać wersję nowopoznanego.
Przy pierwszej wymienie zdań nie odezwała się, robiąc wrażenie niewinnego dziewczęcia - którym właściwie była i bez tego. Naturalnie, gdy przedstawiono ją jako asystenkę, kulturalnie się skłoniła w kierunku marynarza.
W momencie, gdy ten poprosił ponownie o dokumenty, sama Cole spojrzała na mundurowego swymi niewinnymi oczkami i takim samym wyrazem twarzy, które nawet bez słów pytały 'o co chodzi?...zrobiłam coś nie tak?'. Najwyraźnie póki co, piękną aktorską mowę postanowiła zostawić kucharzowi.
 
Colette jest offline  
Stary 30-03-2012, 16:53   #15
 
Fielus's Avatar
 
Reputacja: 1 Fielus jest na bardzo dobrej drodzeFielus jest na bardzo dobrej drodzeFielus jest na bardzo dobrej drodzeFielus jest na bardzo dobrej drodzeFielus jest na bardzo dobrej drodzeFielus jest na bardzo dobrej drodzeFielus jest na bardzo dobrej drodzeFielus jest na bardzo dobrej drodzeFielus jest na bardzo dobrej drodzeFielus jest na bardzo dobrej drodzeFielus jest na bardzo dobrej drodze
Poczujcie się wybawieni, wszyscy razem i każdy z osobna.
Na marynarza proszącego o dokumenty Colette i Luvena skinął ręką jego któryś kolega i obaj pobiegli rozpędzać tłuszczę, która dość agresywnie zachowywała się wobec ryboluda. Na szczęście ani on, ani też Kiyoshige nie zostali ranni, ani też aresztowani.
Tymczasem zaszokowani gadaniną Yokko marynarze jakimś dziwnym trafem nie oponowali, gdy ten wycofywał się tyłem, cały czas ich zachwalając. Już po chwili był bezpieczny wraz z P-chanem tuż obok ogródka barowego w którym siedzieli Keigar i sierżant marines.
Keigar dostał swoją wodę, przy okazji też udało mu się zasunąć gazetę ze stolika przed chwilą opuszczonego przez jakiegoś krzepkiego, tłustego dokera - słowem, żyć nie umierać, dopóki nie poprosi o rachunek. Tak czy inaczej, może też sobie nasz zielonowłosy posłuchać wywodów jednego z marines siedzących przy sierżancie o wyższości produkcji miejscowej nad wyrobami importowanymi, którą to dyskusją żołnierze zajęli się z braku zajęcia.
Najgorzej zdecydowanie ma się Vincent, ponieważ zanim zdążył wskoczyć na pokład swojej łódki, marynarze już tam byli i odbijali od brzegu, by odstawić stateczek do przystani gdzie spoczywały statki zarekwirowane z róznych względów. Widocznie bardzo rozgniewało panów stróżów prawa, że nikt nie zostawił na statku strażnika, ani nie raczył zaczekać na kontrolę dla możności okazania dokumentów. Tak czy inaczej, podsumowując:

Luven i Colette: Jesteście bezpieczni przed kontrolą, przynajmniej chwilowo. Marynarze przestali się wami interesować.
Yokko: Twoja paplanina cię ocaliła, a zdezorientowani marynarze stracili cię z oczu w tłumie.
Kiyoshige i Francis: Tłum został rozpędzony, a was chwilowo zostawiono w spokoju, ale może za jakiś czas ktoś wróci, by odebrać od was zeznania, więc dobrze by było nie rzucać się w oczy przez chwilę.
Keigar: Nikt cię nie niepokoi, ale bliskość marynarzy może okazać się zgubna, jeśli okaże się, że nie masz w kieszeniach ani złamanego beri.
Vincent: Zostałeś "na lodzie" w porcie, bez łódki, ale za to z zapasami. Może uda ci się wybłagać u sierżanta w barze jakieś ustępstwa, rzecz jasna jeśli posiadasz na swój statek odpowiednie dokumenty i inne tego typu druczki.

__________________________________________________ _______________________


Teraz tak jak napisałem w docu: macie dwa dni na swobodne dyskusje i zaznajamianie się. Mój kolejny post prawdopodobnie w niedzielę.
 
__________________
" - Elfy! Do mnie elfy! Do mnie bracia! Genasi mają kłopoty! Do mnie, wy psy bez krzty osobowości! Na wroga!"
~Sulfelg, elfi czarodziej. "Powołanie Strażnika".
Fielus jest offline  
Stary 31-03-2012, 10:21   #16
 
Poker123's Avatar
 
Reputacja: 1 Poker123 wkrótce będzie znanyPoker123 wkrótce będzie znanyPoker123 wkrótce będzie znanyPoker123 wkrótce będzie znanyPoker123 wkrótce będzie znanyPoker123 wkrótce będzie znanyPoker123 wkrótce będzie znanyPoker123 wkrótce będzie znanyPoker123 wkrótce będzie znanyPoker123 wkrótce będzie znanyPoker123 wkrótce będzie znany
Uh.. udało się, tak jak myślałem marines to idioci”. Lu odwrócił się do młodej damy, uśmiechnął i powiedział:
- Na czym to ja skończyłem? A tak dziękuje za wskazanie drogi. Może kiedyś nasze drogi znów się spotkają. A w razie problemów z marines jestem w okolicy . - Puścił serdeczne oczko, skłonił się nisko i odszedł w stronę baru. Po paru krokach w jego kierunku stanął i rozejrzał się po porcie. Sytuacja wyglądała tak jak z przed pojawienia się marines wszystko tętniło własnym życiem. Jeszcze na chwile odwrócił się w stronę młodej damy. “To spotkanie mogło być zalążkiem czegoś większego hm.... Jak sądzisz magari? kto wie.. może przeznaczenie zgotuje dla nas inny los ”. Skończył rozmyślania i ponownie ruszył w stronę baru. W knajpie panował harmider, no może troszeczkę cichszy niż zazwyczaj, z powodu pewnego marines. Lu nie rzucając się raczej w oczy usiadł w samym rogu pomieszczenia, tuż przy oknie. Zawsze tak siadał, bo wiedział ze najszybszą drogą ucieczki może być okno. Siedział spokojnie, obserwując ludzi. Co jakiś czas podchodziły do niego kelnerki lecz on spokojnym przyjaznym gestem odmawiał czegokolwiek. Cóż miał zrobić w końcu i tak nie miał by czym zapłacić. "Hm ciekawe czy barman wie coś na temat szybkich i dobrze płatnych zajęciach hm.. poczekajmy chwile aż ten dowódca opuści pomieszczenie, a może do tego czasu coś się zasłyszy"
 

Ostatnio edytowane przez Poker123 : 31-03-2012 o 19:27.
Poker123 jest offline  
Stary 31-03-2012, 15:57   #17
 
Yokko's Avatar
 
Reputacja: 1 Yokko jest na bardzo dobrej drodzeYokko jest na bardzo dobrej drodzeYokko jest na bardzo dobrej drodzeYokko jest na bardzo dobrej drodzeYokko jest na bardzo dobrej drodzeYokko jest na bardzo dobrej drodzeYokko jest na bardzo dobrej drodzeYokko jest na bardzo dobrej drodzeYokko jest na bardzo dobrej drodzeYokko jest na bardzo dobrej drodzeYokko jest na bardzo dobrej drodze
-Khehehe, widzisz partnerze? Niema to jak się nie narobić a marynarce spied**** khehe, świetnie, po prostu świetnie! Dobra P-chan ja idę do tej tu restauracji, ale wątpię by cię tam wpuścili.. chyba tylko na talerzu, dla własnego bezpieczeństwa zostań gdzie na dworze, ja załatwię nam darmowe żarcie!- Mówił brunet do swej małej świnki, po czym najnormalniej w świecie wszedł do środka, wyszukując ofiary na której koszt dziś się nażre, kogo wybrał? A no pewnego zielonowłosego dżentelmena, Yokko ruszył w jego kierunku gdy był już dostatecznie blisko zdjął mu z głowy kapelusik z założył na siebie.. teraz należało gostka wkręcić...
-Khehe, witaj stary druchu!-
Rozpoczął chłopak przysiadając się do nieznajomego.
-Och, dawno myśmy się nie widzieli, babunia pytała o ciebie, kazała mi ci coś powiedzieć... zamów coś porządnego do żarcia, najlepiej podwójną porcję-na wynos, inaczej jak tylko wyjdziesz na zewnątrz dwudziestu moich ludzi skopie ci twoje cztery, więc jak..?-
Wyszeptał brunet, w między czasie P-chan zwiedzał sobie port, chodził i sprawdzał, jednak jak prawie złapał go jakiś faciu w pobliżu mięsnego to się biedak wystraszył i uciekł pędząc jak torpeda i znajdując schronienie pod spódnicą pewnej młodej, blond damy...(Colette)
 
Yokko jest offline  
Stary 01-04-2012, 22:54   #18
 
Tropby's Avatar
 
Reputacja: 1 Tropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skał
W chłopaku wyraźnie się gotowało. Dawno nikt tak go nie rozwścieczył jak ci szeregowi marines, którzy bezczelnie odważyli się położyć łapy na jego własności. Miał ochotę tak jak stał wskoczyć do morza, odbić swoją łódź i przy okazji wbić nieco szacunku do głów paru durnych marines. Jednakże w obecnym stanie jego łajba prawdopodobnie nie przetrwałaby nawet zderzenia z szalupą, nie mówiąc już o ucieczce przed pościgiem ze strony marynarki.
- Cholera jasna - zaklął pod nosem, odwracając się i wypatrując dowódcy marines którzy zarekwirowali jego łódź - Już ja im pokażę z kim mają do czynienia!
Po krótkiej chwili udało mu się wypatrzyć sierżanta siedzącego przy barze wraz z dwoma szeregowcami. Vincent niewiele myśląc ruszył w jego kierunku, po drodze wyciągając spod kamizelki zwój pergaminu.
- Hej, panie sierżancie! - krzyknął, zbliżając się do dowódcy. - Natychmiast powiedz swoim zidiociałym podkomendnym żeby oddali mi moją łódź!
Mówiąc to chłopak wskazał w kierunku morza i odholowywanej łajby.
Oficer uniósł leniwie wzrok znad niedopitej filiżanki kawy. Jego oczy bładziły przez moment po wybrzeżu w poszukiwaniu obiektu wskazywanego przez Wheelera, zanim zawiesił srebrnoszare oczęta na parostateczku.
- A co się właściwie stało, drogi panie? I proszę na mnie nie krzyczeć, jeśli nie chce pan rozstać się z przepisową wartością kary grzywny porządkowej... - Tutaj ziewnął, choć - jak przystało na mężczyznę jako tako wychowanego - zasłonił usta.
- To ja się tutaj pytam co robicie z moim statkiem! Nie wiem jakie zwyczaje panują na East Blue, ale na North Blue marines w wolnym czasie nie zajmują się rekwirowaniem łodzi szlachcicom.
To powiedziawszy rozwinął pergamin i pomachał nim sierżantowi przed twarzą. Był to formalnie wyglądający dokument z królewską pieczęcią.
- To jest mój akt urodzenia. Jestem synem królewskiego lekarza na wyspie Nagoya i przybyłem na to morze w poszukiwaniu żadkich lekarstw. Zamierzam czym prędzej wyruszyć w dalszą podróż, więc proszę jak najszybciej załatwić tą sprawę i oddać mi co do mnie należy, albo będzie miał pan do czynienia z moim ojcem.
Vincent nie odważyłby się pokazać tego aktu - jedynego oficjalnego dokumentu jaki zdążył ze sobą zabrać nim pożar spalił jego rodzinny dom - nikomu na North Blue. Jednakże istniała spora szansa że wieści o jego ucieczce nie przeszły jeszcze przez Red Line, więc przy odrobinie szczęścia mógł jeszcze coś ugrać dzięki swojemu byłemu statusowi.
Sierżant poderwał się z krzesła na równe nogi i gestem rozkazał jednemu z obstawiających go żołnierzy wracać do bazy.
- Mój człowiek zaraz wyjaśni to nieporozumienie, zapewniam - skłonił się, uchylając czapki. - Nie co dzień nasz skromny port, jak i miasteczko, mają okazję gościć kogoś z wyższych sfer, panie... nie dosłyszałem nazwiska.
- Wheeler - odpowiedział chłopak - Vincent Wheeler. A jeśli pańscy żołnierze ruszą cokolwiek na moim statku, niech pan dopilnuje by gorzko tego pożałowali.
Wciąż zdenerwowany zaistniałą sytuacją postanowił usiąść przy jednym ze stolików - blisko zielonowłosego chłopaka czytającego gazetę oraz jakiegoś punka, który najwyraźniej był jego znajomym - rzucając koło siebie torbę z zapasami. Po chwili zdecydował się również zamówić dla rozluźnienia u przechodzącej kelnerki kieliszek białego wina.
 

Ostatnio edytowane przez Tropby : 01-04-2012 o 22:57.
Tropby jest offline  
Stary 02-04-2012, 19:33   #19
 
Keigar's Avatar
 
Reputacja: 1 Keigar nie jest za bardzo znany
Już zastanawiał się co zrobić z rachunkiem, gdy przyszedł do niego jakiś dziwny chłoptaś. Co dziwniejsze tamten walnął jakimś tekstem o znajomości, by tylko mu pogrozić. Sierżant siedzący niedaleko najwyraźniej tego nie usłyszał, więc Keigar postanowił się nieco zabawić i dać nauczkę nieznajomemu. W między czasie gdzieś niedaleko siadł kolejny koleś i coś tam zamówił.
- SSłłucham? Ddobbze już iddę. - Odparł nieco łamliwym głosem dla dobrego efektu.
Postanowił udać, że uwierzył. Z miną przedstawiającą lekki przestrach poczekał momencik aż kelnerka wejdzie do środka lokalu, po czym podążył za nią już z normalną twarzą, a nawet z odrobinę poważną, jakby miał jakieś interesy prowadzić, czy coś.
- Przepraszam. - Odrzekł do kelnerki, spokojnym, acz poważnym tonem, gdy znaleźli się wystarczający kawałek, by Yokko nie podsłuchał. - Widzi pani tego specyficznego chłopaka z czarnym kapeluszem? To mój przyjaciel i syn jednego z bogatszych kupców, którzy przypłynęli. Może nie wygląda, ale ma sporo pieniędzy przy sobie. Dlatego proszę załatwić jakieś dobre danie na wynoś. Na pewno zapłaci, za wcześniejsze napoje też i dorzuci napiwek. - Odparł jak najbardziej poważnym tonem i miną by kobieta nie odebrała tego za jakiś żart.
Gdy już się oddaliła zielonowłosy ruszył do łazienki rozglądając się za jakimiś wyjściowymi drzwiami i oknem.
Do łazienki prowadziły wąskie drzwi, budowane zdaje się dla osób wysokich i szczupłych. Wewnątrz jednak pomieszczenie było dość przestronne dla osób o każdych gabarytach. Nic przesadnie bogatego co prawda tam nie było - ot zwykła blaszana umywalka i muszla klozetowa z taniej porcelany, ale lepszy rydz niż nic. Przewiew zapewniał mały lufcik, tuż nad głową osoby siedzącej na tronie.
Cóż niestety Keigarowi najwyraźniej nie pisane było łatwo stąd wyjść. Rozejrzał się ale, raczej nie znalazł niczego co pomogłoby mu w ucieczce. Dlatego też opuścił dość szybko te pomieszczenie i rozejrzał się za jakimś innym wyjściem. Cóż czasem w lokalach bywało, że w restauracji znajdowały się dwa wejścia na gości. Niestety nie znalazł drzwi którymi mógłby wyjść, cóż została mu tylko inna opcja, w końcu dalsze wkręcanie obsługi mogło by być niebezpieczne. Tak więc wrócił do stolika, gdzie pierwotnie siedział. schylił się do nieznajomego, prawie jak nad przyjacielem. Przynajmniej tak miało wyglądać dla postronnych.
- Za-zamówienie zaaraz będdzie i wszyystko zaapłacone, więc ja już pójdęę. - Odparł nieco łamliwym tonem, jednak nie za głośno, by inni nie usłyszeli.
Następnie spokojnie począł się oddalać, tylko jeszcze na moment się odwracając wystawiając grzecznie rękę, jakby w geście przegnania. Cóż trzeba było zapewnić ludzi z obsługi, że są przyjaciółmi. Następnie nieśpiesznym krokiem udał się w stronę straganów by zniknąć w tłumie.
 
Keigar jest offline  
Stary 05-04-2012, 12:03   #20
 
Nutella's Avatar
 
Reputacja: 1 Nutella nie jest za bardzo znany
Gdyby nie interwencja Marines, nietolerancja obywateli tej małej wyspy obróciłaby się przeciwko nim. Kiyoshige nie miał zamiaru patrzeć na to, jak znęcają się nad ryboludem. Nieznajomy nie należał raczej do wybuchowych przyjmując to wszystko bez większej oznaki poirytowania, czy też złości. Gdy rozganiano tłum, Hamada przeciskał się pomiędzy kolejnymi osobami, byleby dotrzeć do przybysza. Podziękowanie przyjął z bladym uśmiechem. Nie czuł się bohaterem, czy wybawcą. Uznał, że zrobił to zgodnie ze swoją moralnością. Popatrzył na ryboluda. Byłby dobrym wojownikiem, a przede wszystkim dobrym kompanem. Plus, jego światem są morza.
Szermierz zamyślił się przez chwilę. Wyciągnął rękę do nieznajomego, po czym przywitał się.
- Witaj. Nazywam się Kiyoshige Hamada. Jestem szermierzem. Szukam kompana do wspólnej wyprawy. Poprzeczka trudności ustawiona jest wysoko, lecz mam nadzieję, że jest tego warta. Usiądźmy przy stoliku, gdzieś w głębi dzielnicy. Niepotrzebne mi są ani dodatkowe pary oczu, ani uszu. Wyjaśnię Ci wszystko. Chodźmy, zanim Marines zaczną nas sprawdzać i podejrzewać o rzeczy, o których nawet nigdy byśmy nie pomyśleli. Eh, ta ich sprawiedliwość... - zwrócił się do ryboluda.
Rybolud ucieszył się, że nie musiał walczyć. Marines wkroczyli w dobrym momencie. Wygląda na to, że człowiekowi, który go uratował nie przeszkadzało kim jest. Chciał zrobić z niego kompana do wyprawy. Francis nie miał nic przeciwko. Lubił przygody i nigdy nie zostawał za długo w jednym miejscu. Uścisnął dłoń Hamady i wysłuchał co ma do powiedzenia po czym również się przedstawił.
- Witam. Nazywam się Francis Palemo. Jestem nawigatorem. Lubie wyprawy, więc chętnie wysłucham co masz do powiedzenia. Trudności mi nie przeszkadzają, bo nie zamierzam się poddawać dopóki nie osiągnę mojego celu. Chodźmy pogadać na osobności, ponieważ marines mogą niedługo wrócić. I jeszcze raz dziękuje za pomoc. Myślę, że gdybym ja próbował coś powiedzieć, to tylko bym pogorszył sytuacje. - odpowiedział rybolud.
W barze jakoś udało się Francisowi i Kiyoshige znaleźć wolny stolik, co byłoby jednak jeszcze trudniejsze, gdyby rybolud dorównywał gabarytami największym przedstawicielom swojej rasy. Kelner wkrótce odebrał od nich zamówienia, choć z pewną dozą przestrachu, pomieszanego z nutą pogardy. Zdaje się jednak, że obecność sierżanta marynarki odebrała komukolwiek ochotę do wszczynania burd.
- No dobrze. Teraz nikt nie powinien nas podsluchać, a marines też się chyba nie przyczepią. Szczerze mówiąc zainteresowałeś mnie. Opowiedz więcej na temat wyprawy. - powiedział Francis do Kiyoshige.
 
Nutella jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 05:40.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172