- O, przeżył - zauważyła niezwykle odkrywczo Betty, gdy powrócił do wozu.
- Wszystko w porządku? Co się stało? - dorzuciła czulej już Drusilla, dostrzegając jego zakrwawione odzienie.
Wóz dziewczyn był już załadowany i przygotowany do drogi. Gdy zobaczyły Davida wprowadziły wehikuł do długiej kolejki chętnych opuszczających stopniowo wioskę.
- Opowiesz nam w czasie drogi. - pospieszyła go Betty, wskazując miejsce na wozie.
- Normalnie karawany ruszają o brzasku, ale tym razem doszło do jakichś opóźnień, więc się jeszcze załapiemy.
- Wyglądasz okropnie... - pogłaskała go czule po policzku Drusilla, gdy usiadł już za nimi.
- Jesteś ranny? Potrzebujesz jakiejś pomocy?
- Lepiej gadaj, czy nas ktoś będzie ścigał. - rzekła z przejęciem Betty rozglądając się czujnie za ewentualną pogonią.
Większość zadrapań pochodziła ze źródła, którego wcale nie zamierzał zdradzać tym dziewczynom. Uśmiechnął się kwaśno, kładąc ekwipunek na wozie i sam sprawdzając swój stan.
- Jeden wielkolud pogruchotał mi trochę kości i chyba coś w środku. Ale jego na pewno już nie zobaczymy.
Wzruszył ramionami, wciąż sprawdzając swoje kości i lekko dotykając bolących miejsc.
- I o ile nie wrócą z lasu jakieś tępe gaduły, to nikt nas nie będzie ścigał - dość dobitnie powiedział w kierunku Betty.
- Wiem jak o nas zadbać, a przynajmniej wydaje mi się, że wiem coraz więcej.
Wyjął sztylet z zimnego żelaza, czy jak to się tam nazywało i wypowiedział proste zaklęcie, które jakiś czas temu pojawiło się w jego głowie.
Magia wyzwolona prostym zaklęciem otuliła zdobyty sztylet po czym prawie od razu zniknęła nie napotykając w przedmiocie żadnych wyjątkowych energii.
- Niezła sztuczka - zadrwiła Betty.
- Jak przepijemy wszystko, co żeśmy zarobili, to będziesz mógł to światełko po karczmach pokazywać, a nuż nam kto miedziaka rzuci...
Drusilla w tym samym czasie wygrzebała mu z tobołków gąsior z wodą i zapasy suszonego mięsa.
- Zjedz coś, a później się połóż. Jeśli cię w trzewiach poranili, to musisz w spokoju wypocząć. - podała mu znalezione rzeczy.
Chwilę później wjechali na szeroki rozkopany kopytami i niezliczonymi kołami trakt. Karawana składała się z około czterdziestu wozów kupieckich i dodatkowej imperialnej ochrony w postaci sześciu par żołnierzy na koniach, dwóch wypełnionych piechurami wozów, wozu więziennego pełnego skazańców i karocy należącej zapewne do jakiegoś wysokiego rangą dygnitarza. Cała ta głośna kawalkada ruszyła zgodnie na południe wzbijając wokół traktu tumany gryzącego kurzu.
+300 xp za "wykonanie" zadania zleconego przez kościół Asmodeusa