Kwestia obronności chwilowo zeszła na dalszy plan. Wróci do tego jak wszyscy będą mieli pełną michę oraz będzie im ciepło w brudne onuce. Ludzie pod tym względem nie byli skomplikowani. Viraelel nie dał nic poznać po sobie. Rozejrzał się wokół w poszukiwaniu charakterystycznych cech okolicy [ prośba dla MG o opisanie czy w bezpośrednim otoczeniu są krzaki, drzewa jakieś duże kamienie. Ogólnie, co może być w nocy problemem podczas obserwacji.] - Ma na imię Chretien, czasem bywa kapryśny, ale generalnie ma swoje lata i ceni spokój. Mógłbyś na niego zerknąć, jak pójdę po opał?
- Z chęcią to zrobię, równie dobrze możemy go spętać by nigdzie nie odszedł. Będzie mógł poskubać resztki wysuszonych traw.
Vire spokojnie podszedł do konia, uspokoił go zaczął głaskać i oklepywać chrapy. Obejrzał go raz jeszcze tym razem trochę bardziej uważnie. Zostało mu trochę ziaren w kieszeni, podał je na ręku Chretien’owi. Szybko odszukał zgrzebło i trochę go poczesał. Potem go spętał uważając by koń nie mógł rozrabiać. Potem zajął się sobą i swym sprzętem. Znalazł miejsce, z którego można było obserwować większą część obozowiska. Chciał zmienić cięciwę, starą nasmarował tłuszczem i schował do mieszka. Z nową trochę się pobawił, chciał sobie dopasować naciąg pod siebie. Sprawdził lotki w strzałach. Jeżeli któreś były zmierzwiony to odłożył je by nad gotującą wodą je odświeżyć.
__________________ [o Vimesie]
- Pije tylko w depresji - wyjaśnił Marchewa.
- A dlaczego wpada w depresję?
- Czasami dlatego że nie może się napić. |