| Nathander rozejrzał się po okolicy i w oddali dostrzegł drzewo. Mogło być odpowiednie, wysokie, stare, powinno być odpowiednim miejscem w którym zarówno mógłby odpocząć od innych, jak i mieć na nich wgląd. Ruszył więc w jego kierunku.
Tobias widząc iż Nathandrer udał się w kierunku jakiegoś drzewa podążył za nim, chcąc poznać jegomościa. Człowiek ten wyglądał dziwnie i podejrzanie, być może nawet trzeba było upewnić się że nie ma w nim skazy Chaosu. Gdy tylko zrównał się z nim rzekł; - Nathanderze zaczekaj, nie pędź tak. Wiesz swoje lata już mam i serce nie tak sprawne jak kiedyś - rzucił z lekkim przekąsem - warto by sprawdzić teren. Dołączysz się ?
~Kurna, zaczęło się~ pomyślał po czym dyskretnym ruchem upewnił się, że jego noże będą w gotowości. Odwrócił się i zaczekał na pędzącego ku niemu, podstarzałego fanatyka. - Oczywiście - odpowiedział wyjątkowo chrapliwym głosem, choć jego ton mówił bardziej ~a mam wybór?~ Wieczorny spacer z, potencjalnym religijnym świrem, nie był czymś o czym marzył teraz. Teraz miał tylko nadzieję, że obaj powrócą z niego i najlepiej jakby powrócili w stanie jakim wyruszyli.
Ruszyli więc obaj. Początkowo każdy z nich myślał. Tobias obserwował dyskretnie towarzysza zastanawiając się kim jest i skąd pochodzi. Mieli razem podróżować, zapewne walczyć ramię w ramię, gdy przyjdzie taka potrzeba więc wolał coś więcej się dowiedzieć o Nathanderze. Miał mu w końcu zaufać, a to już … wymaga czasu i rozmów: - Skąd pochodzisz jeśli można spytać i jak elf Cię zwerbował ?- zapytał bez ogródek - Skąd teraz, czy przed tym? - odpowiedział wskazując na swe blizny - Uszaty znalazł mnie w kanałach. - Nathander wiedział, że właśnie rozpoczęło się przesłuchanie. Odpowiedział szybko i szczerze. Wolał nie ukrywać nic i odpowiadać pewnie, by nie zwiększać u kompana niepewności względem jego osoby. - Powiesz co zechcesz, nie chcę naruszać twej prywatności.. - odpowiedział mu na pytanie - po prostu skoro mamy jechać razem, być może będziemy musieli walczyć i bronić jeden drugiego warto by się poznać.. jeśli nie chcesz mogę nie pytać? - rzeczowo stwierdził Sigmarita - Dawno nikogo nie interesowała moja osoba...No, chyba że to zainteresowanie wiązało się z gonieniem mnie z widłami na sztorc ustawionymi. Wybacz nieufonść. Nie przywykłem do rozmów, a właście odwykłem. Pochodzę z Ostemark, przed wypadkiem, w ostatnich chwilach starego życia, byłem studentem Akademii. Ale teraz, teraz już jestem potworem, pochodzę z nikąd i ze wsząd. Moim domem są jaskinie i cieniste zaułki. - tu nastała chwila przerwy - Więc jeśli mamy się poznać, to powiedz szczerze...czyż nie chcesz mnie poznać, gdyż wyglądam, jak wyglądam? Czy szukasz we mnie kompana, czy jak to mawiają podobni do ciebie, skazy chaosu? - pytanie również było bezpośrednie, do którego dodał jeszcze w klasycznym - Vile veneficus (Plugawca)?
- Dobre - Tobias zaczął się śmiać głośno - Nathanderze podobasz mi się, ale nie wiem co Ci jedni na opowiadali bo w klasycznym to ja niestety nie umiem prowadzić dysput. Aż tak oświecony to ja nie jestem, wybacz.. Nie szukam w Tobie niczego młodzieńcze albowiem skazy chaosu tak łatwo się nie dostrzega poza widocznymi znamionami ,na tych którzy oddali swą duszę Panu Zmian. Ty natomiast jesteś po prostu inny.. a jak inny czas pokaże. Zresztą grzeszni oraz winni jesteśmy wszyscy a pytaniem było tylko czas i wymiar kary, więc cóż mogę więcej rzec. Wiem że myślicie że każdy z kometą czy młotem, który wielbi Młotodzierżce uznawany jest za fanatyka, który pragnie tylko podpalić stos kolejny ale kaganek miłości ciężko jest odpalić od bierwion stosu.. - zaśmiał się ponownie
Przeszukiwacz grobów trochę niepewnie popatrzył na Tobiasa, gdy ten zaczął mu mówić o miłości ~a jak dewiant jakiś?~ Wymusił na sobie, by odwazajemnić uśmiech, chociaż z mimiki jego twarzy i tak trudno byłoby coś takiego wyczytać. - Kaganek miłości powiadasz? Tu się nie wypowiem...używając Twych metafor, moje ciało jest tym stosem, od którego owego kaganka zapalić się nie uda. A Ty...miłości szukasz podróżując z nami? - nagle przerwał prawdopodobnie się śmiejąc się - Hmmm, dawno, oj dawno, nikt mnie nie rozbawił, a teraz mnie pewne myśl naszła. Wiesz...nawet w kanałach słyszy się, że elfy lubują między sobą kaganki rozpalać. Myślisz, że Ci dwaj w naszym obozie też? - powiedział z niby uśmiechem, myśląc ~gorzej jak on też to lubuje, a ja gdzieś po ciemnicy z nim lezę~.
- Ja szukam.. odkupienia - rzekł ponuro Sigmarita a jego czoło zmarszczyło się tak samo jak oczy - Jeśli chcą się bawić niech się bawią byle spać dali w nocy. A co do kaganka.. zbyt dosłownie mnie ztozumiałeś. Czasem trzeba być jak latarnik, zapalić światło i ukazać drogę ku prawości i wierze a czasem trzeba być jak surowy ojciec, który musi przełożyć dziecko przez kolano i ukarać pasem w tyłek. A co sądzisz o reszcie naszej kompanii ?
- Cisi, małomówni...jakich lubię. A tak to daleko mi do osądzania.Puki akceptują mnie, ja akceptuje ich. Ale pewnie sam masz już ich dokładniej ‘określonych’? - zapytał, nieco retorycznie - Niestety mylisz się. Jeszcze nie .. ale przyjdzie czas, gdy przyjrzę się każdemu z osobna - uśmiechnął się - poza tym cóż mogę dodać, ważne byśmy mogli na sobie polegać podczas tej wyprawy. - Z czasem może...Teraz polegać będę na sobie, tylko dzięki temu wciąż taki potwór jak ja jeszcze chadza po ziemi.
__________________ Dzięki za 7 lat wspólnej zabawy:-) |