Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-03-2012, 19:19   #17
Vivianne
 
Vivianne's Avatar
 
Reputacja: 1 Vivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputację
Nie żeby nie lubiła przyjęć. Lubiła. To jednak mimo pikantnego skandalu było niezwykle nudne. Po kilkunastu minutach siedzenie i gadani o niczym z siostrą i innymi poważnymi paniami bez słowa wstała od stołu i ruszyła w kierunku osoby, którą od dłuższego czasu obserwowała.

Elisabeth stała samotnie przy wyjściu na taras. Nuria podeszła niemal bezszelestnie, jak kot szykujący się do zaatakowania wypatrzonej ofiary. Stanęła za nią.

- Jak na porzuconą narzeczoną to całkiem nieźle się trzymasz - kącik jej ust uniósł się lekko do góry. - Po co tu w ogóle przyszłaś? - spytała podając jej jeden z kieliszków wina, które wzięła po drodze.

- W celach relaksacyjnych - prychnęła Elisabeth wypijając kolejny kieliszek szampana. Na pierwszy rzut oka nie wyglądała na wstawioną, ale obok na stoliku stała cała bateria pustych kieliszków.

- Relaksacyjnych? -
powtórzyła nie kryjąc rozbawienia - zawsze mogłaś zrelaksować się - tu skinęła na puste szkło - w domu. Nie sądzisz, że to dość poniżające upijać się na zaręczynach byłego narzeczonego?
Rzut oka na stolik podsunął Nurii pewne niepokojące spostrzeżenie. Czy tu nie było szpikulca do lodu? Takiego z macicą perłową na rączce?

Elisabeth spojrzała kobiecie prosto w oczy, to było dziwne uczucie. Za tymi szarymi tęczówkami hulał sztorm.
- Czy ja wyglądam, jakby dalsze, potencjalne poniżenie znajdowało się jakoś wyjątkowo wysoko wśród mych priorytetów? - mruknęła spokojnie.

- Nie wiem jakie masz priorytety, ale droga do ich osiągnięcia jest dla mnie co najmniej dziwna - przyjrzała się jej unosząc brew. - I jakkolwiek to brzmi mówię to w dobrej intencji - dodała po chwili głosem, który brzmiała zupełnie szczerze, mimo, że na twarzy hiszpanki wciąż tańczył cień cynicznego uśmiechu.

Uśmiech, którym błysnęła jej w odpowiedzi Elisabth, był natomiast iście anielski.
- Jak miło, że się pani o mnie tak martwi pani Romero. No doprawdy. kto by pomyślał - zaśmiała się perliście i dystyngowanym, spokojnym krokiem ruszyła przez salę balową, witając kolejne osobistości z nienagannymi manierami, prowadząc niezobowiązujące konwersacje i wprawiając gości w osłupienie samą swoją obecnością.
Trzeba przyznać, że bardzo dobrze się trzymała z taką ilością alkoholu we krwi.
- Panno - mruknęła za oddalającą się kobietą. Wzrok Nurii przykuł metaliczny błysk, czegoś srebrzystego w ukrytej pośród falban sukni dłoni Elisabeth. Co więcej, mimo drobnych zawirowań, taneczne kroki, prowadziły niedoszłą pannę młodą prosto w objęcia szczęśliwego narzeczonego. Egon nie miał pojęcia, co go czeka.
Romero przyglądała się sytuacji z zaciekawieniem. - Czy ona chce... nie to niemożliwe - myślała - a może.
Wypiła wino jednym haustem, odstawiła kieliszek i wolnym krokiem, jak gdyby nigdy nic ruszyła z Elizabeth.
 
__________________
"You may say that I'm a dreamer
But I'm not the only one"
Vivianne jest offline