Nie żeby nie lubiła przyjęć. Lubiła. To jednak mimo pikantnego skandalu było niezwykle nudne. Po kilkunastu minutach siedzenie i gadani o niczym z siostrą i innymi poważnymi paniami bez słowa wstała od stołu i ruszyła w kierunku osoby, którą od dłuższego czasu obserwowała.
Elisabeth stała samotnie przy wyjściu na taras. Nuria podeszła niemal bezszelestnie, jak kot szykujący się do zaatakowania wypatrzonej ofiary. Stanęła za nią. - Jak na porzuconą narzeczoną to całkiem nieźle się trzymasz - kącik jej ust uniósł się lekko do góry. - Po co tu w ogóle przyszłaś? - spytała podając jej jeden z kieliszków wina, które wzięła po drodze. - W celach relaksacyjnych - prychnęła Elisabeth wypijając kolejny kieliszek szampana. Na pierwszy rzut oka nie wyglądała na wstawioną, ale obok na stoliku stała cała bateria pustych kieliszków.
- Relaksacyjnych? - powtórzyła nie kryjąc rozbawienia - zawsze mogłaś zrelaksować się - tu skinęła na puste szkło - w domu. Nie sądzisz, że to dość poniżające upijać się na zaręczynach byłego narzeczonego?
Rzut oka na stolik podsunął Nurii pewne niepokojące spostrzeżenie. Czy tu nie było szpikulca do lodu? Takiego z macicą perłową na rączce?
Elisabeth spojrzała kobiecie prosto w oczy, to było dziwne uczucie. Za tymi szarymi tęczówkami hulał sztorm. - Czy ja wyglądam, jakby dalsze, potencjalne poniżenie znajdowało się jakoś wyjątkowo wysoko wśród mych priorytetów? - mruknęła spokojnie. - Nie wiem jakie masz priorytety, ale droga do ich osiągnięcia jest dla mnie co najmniej dziwna - przyjrzała się jej unosząc brew. - I jakkolwiek to brzmi mówię to w dobrej intencji - dodała po chwili głosem, który brzmiała zupełnie szczerze, mimo, że na twarzy hiszpanki wciąż tańczył cień cynicznego uśmiechu.
Uśmiech, którym błysnęła jej w odpowiedzi Elisabth, był natomiast iście anielski. - Jak miło, że się pani o mnie tak martwi pani Romero. No doprawdy. kto by pomyślał - zaśmiała się perliście i dystyngowanym, spokojnym krokiem ruszyła przez salę balową, witając kolejne osobistości z nienagannymi manierami, prowadząc niezobowiązujące konwersacje i wprawiając gości w osłupienie samą swoją obecnością.
Trzeba przyznać, że bardzo dobrze się trzymała z taką ilością alkoholu we krwi.
- Panno - mruknęła za oddalającą się kobietą. Wzrok Nurii przykuł metaliczny błysk, czegoś srebrzystego w ukrytej pośród falban sukni dłoni Elisabeth. Co więcej, mimo drobnych zawirowań, taneczne kroki, prowadziły niedoszłą pannę młodą prosto w objęcia szczęśliwego narzeczonego. Egon nie miał pojęcia, co go czeka.
Romero przyglądała się sytuacji z zaciekawieniem. - Czy ona chce... nie to niemożliwe - myślała - a może.
Wypiła wino jednym haustem, odstawiła kieliszek i wolnym krokiem, jak gdyby nigdy nic ruszyła z Elizabeth.
__________________ "You may say that I'm a dreamer
But I'm not the only one" |