Szła żwawym krokiem omijając spieszących w różnych kierunkach ludzi i nieludzi, każdy w mieście zdawał się mieć jakieś zajęcie. Skierowała swe kroki do sporego budynku który w czasach dawno minionej świetności był chyba magazynem. Od progu zawołała:
- Mości Hubert! Widzę że świetnie sobie radzisz z ogarnianiem tego wszystkiego. Przychodzę do ciebie, bo tylko ty jesteś w stanie mi pomóc.- wyrzekła jednym tchem na koniec dodając promienny uśmiech.
Hubert spojrzał dość niemrawo na dziewczynę, by po chwili zaryzykować czegoś co według niego mogło być uśmiechem. Pofalowane wąsy uniosły się lekko, a kozia bródka zadrżała w sposób przerażający, gdy magazynier zmusił mięśnie wokół swoich warg do kolosalnego wysiłku.
-Dziękuje, panno Elise...- powiedział w końcu, poprawiając tunikę.- Mamy tu niezły burdel, nie ma co.- ciemne oczy mężczyzny skupiły się na żołnierce, przez co nie dostrzegł ciemnej postaci która wślizgnęła się do środka za plecami dziewczyny.- Więc w czym mogę ci pomóc?
Wciąż promieniejąc sięgnęła ręką do tyłu i złapała za rękaw Heinza, po czym pociągnęła delikatnie w pole widzenia Huberta.
- Heinz oto Hubert, Hubercie to jest Heinz- przedstawiła szybko obu panów ale zanim któryś z nich zdołał wyrzec choć słowo kontynuowała.- Jak zapewne wiesz drogi Hubercie to miasto wiele zawdzięcza pogromcom Bestii, gdyby nie on i jego dzielni kompani zostało by nam jedynie grzebanie trupów.- przypomniała i wreszcie postanowiła przejść do rzeczy.
- Tym bardziej zatem jest to przykre że poświęciwszy się dla sprawy nasz bohater został pozostawiony sam sobie i nie ma nawet skąd wziąć strzał do łuku. A jego pancerz jest w strzępach. Tak się nie godzi, toteż przychodzę do ciebie, ponieważ tylko ty możesz to naprawić.- wejrzała w oczy kwatremistrza swoimi błękitnymi oczyma przepełnionymi nadzieją.
Hubert cofnął się lekko a Heinz spojrzał tylko beznamiętnie na dziewczynę. Nie pisał się na to, chciał tylko zobaczyć jak ona sobie z tym poradzi. Zrezygnował jednak, odkrywając całkowitą ignorancję ze strony Elise.
Hubert odchrząknął.
-Ze zbroją może być problem...- wymamrotał, patrząc to na Heinza, to na dziewczynę. Ładne oczka, znudzona morda, ładne oczka, znudzona morda, ładne oczka... Tak, zdecydowanie one były ciekawsze.- Ale strzały to raczej nie problem...
-Dwadzieścia.
-Ile?!
Dziewczyna postąpiła krok do przodu i położyła Hubertowi dłoń na ramieniu.
- Wiem że to nieco więcej niż normalnie ale uwierz mi, nikt nie wykorzysta ich tak dobrze jak on.- powiedziała łagodnie ale z pełnym przekonaniem.
-Chyba nie chcesz żeby ludzie mówili że zostawiliśmy ich obrońców bez pomocy?- dodała i odsunęła się przyglądając się kwatermistrzowi uważnie jakby rozważała czy naprawdę mógłby chcieć czegoś takiego.
-Ja... Em...- jeszcze jedno spojrzenie w oczeta Elise i w końcu Hubert został złamany niczym suchy patyk. Pochylił głowę, opuścił ręce wzdłuż boków i mamrocząc pod nosem ruszył w stronę głębi magazynu, by odszukać w nim całe dwadzieścia strzał.
Heinz spojrzał krótko na żołnierkę.
-Nieźle...- pochwalił krótko.
- Uff... - odetchnęła z ulgą- Normalnie nie zwykłam się bawić w takie podchody.- poinformowała półgębkiem co by do Huberta nie doleciało i kiedy tylko pojawił się z powrotem odebrała od niego strzały.
- Bardzo dziękuję, doprawdy jesteś właściwym człowiekiem na właściwym miejscu. Pomyśl tylko, może dzięki tym strzałom uda się dokonać czegoś równie wielkiego jak pokonanie Bestii.- uśmiechnęła się jeszcze raz i podeszła do wyjścia, już w drzwiach odwróciła się jeszcze i pomachała mężczyźnie na pożegnanie. Jak tylko wyszli podała kołczany Heinzowi.
- Mam nadzieję że jesteś zadowolony. Co prawda pancerza jak nie było tak i nie ma ale sam waść widział, nic poradzić się nie dało.- wzruszyła ramionami zastanawiając się jednocześnie czy bohaterowie nie powinni przypadkiem wykazywać więcej inicjatywy niż ten koło niej obecny.
Heinz spojrzał na strzały i od razu przepakował je do swojego podwójnego kołczanu. Przez cały ten czas milczał, oglądając każdą oddzielnie, sprawdzając lotki oraz groty. Na końcu skinął głową i śladowo uśmiechnął sie do dziewczyny.
-Tak. Jestem zadowolony. Dziękuję...- i odwrócił się, poprawiając kołczan na plecach. Po kilku krokach zamarł, by zmarszczyć brwi. To co powiedział kilka sekund później wymagało od niego tytanicznego wysiłku.- Bywasz czasem na polowaniach?
Elise odgarnęła lekko jakiś kosmyk który plątał jej się koło ust.
- Bywam, a co mam nie bywać, mięso zawsze się przyda.- odpowiedziała i nagle jakby zadła sobie z czegoś sprawę- Ale o normalnym polowaniu mowa? Nie na żadne paskudztwa?- kto wie na co miał ochotę zapolować. -Jelonki, sarenki, dzik? Nie wiem co w twoim mniemaniu jest paskudne.- jak na zawołanie, tuż przed czubkami butów dziewczyny przebiegł gruby szczur z wijącym się ogonem oraz rozbieganymi, czerwonymi ślepiami.
Dziewczyna od niechcenia kopnęła szczura odtrącając go na bok.
- Jelonki, sarenki,dzik jak najbardziej mogą być.- odparła uspokojona i uśmiechnęła się lekko. Z tego bohatera to jednak zupełnie normalny człowiek. -Na początku spróbujemy się skradać. Jeśli nie wyjdzie, to po prostu będę naganiał ci zwierzynę.- i ruszył, wcześniej zwalniając i czekając na Elise.
__________________ Hello.
My name is Inigo Montoya.
You killed my father.
Prepare to die... |