Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 31-03-2012, 10:33   #142
AJT
 
AJT's Avatar
 
Reputacja: 1 AJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputację
- Albo taki sprytny, albo szalony. - Pokręcił głową Detlef. - Ale nie o tym chciałem mówić. Łatwo się domyślić, że napad na pana Kreibicha może mieć związek nie tyle z tym złodziejem, co chwilowo stryczka uniknął, ale z przyjazdem jej wysokości, elektorki Emanuelle. Czy ten złodziej miał jakieś kontakty z innymi kultystami? Czy miał w ogóle coś wspólnego z kultystami, prócz kradzieży i walki z łowcą i próby zabicia jego pomocnika? I co on w ogóle ukradł?
Pomocnik popatrzył na szlachcica z nieukrytym zdziwieniem i przerażeniem na twarzy i rzekł – Herr Kreibich nic nie wspominał o działaniach przeciw elektorce. O tamtym też nie, tylko go do straży oddał, by go powiesić. Przestępstwo jego było oczywiste, miast rozmowy, atak przypuścił na naszego. Herr Kreibich do dzisiaj nim nie zawracał głowy sobie nim, a przynajmniej nie mówił nic. Nie spodziewał się takiej próby uwolnienia go. Musiał coś ominąć...
- Głowy się posypią, jeśli jej wysokości coś się stanie - stwierdził Detlef. Co gorsza wiedział, że to prawda. Podobnie jak wiedział to pomocnik łowcy. - Czy pan Kreibich wspominał o czymkolwiek, co związane było z przygotowaniami do wizyty elektorki?
- Tak, mieliśmy zachować czujność. Straż przy elektorce, my dalej. Wcześniej zbadać okolicę. Do dziś nie było żadnych przesłanek, że coś się dzieje. Nic nadzwyczajnego. Do dzisiaj…A teraz on ranny…A zamachowcy grasują…
- odpowiedział przerażony.
- W tej chwili nie wymyślimy nic nowego - powiedział Detlef. - Wzmocnienie straży przy więźniu... Albo lepiej zastawienie pułapki na tych, co będą chcieli tego złodzieja uwolnić. No i trzeba będzie uprzedzić ludzi elektorki, że tu się dzieje coś niepokojącego. Może... - potarł czoło - może by go warto jeszcze raz przepytać. Tego niedoszłego wisielca.
- Tak, tak. Najlepiej go przepytać! Na pewno coś wie. Trzeba iść po niego, tu go przesłucham. Powie wszystko co wie, z pewnością, tyle się już nauczyłem.
- Proponowałbym najpierw porozmawiać z nim na posterunku -
zasugerował Detlef. - Niech ma nadzieję, że spotkanie z różnymi narzędziami będzie mu oszczędzone. Potem będzie większe zaskoczenie i może wtedy powie wszystko, co wie.
- Dobra, dobra, nie mądruj już. Jak zdobywać informację to już mnie Herr Kreibich nauczył!
– widać pomocnik rzeczywiście szkołę u łowcy odbył. Już zapomniał o podzięce za dobre rady i powrócił do przekonania panującego wśród łowców czarownic i najwidoczniej ich pomocników mówiącego ~Ja zawsze mam rację~. – Pójdzie już stąd i zajmie się swoimi sprawami - niemiłym tonem zwrócił się do szlachcica.
- Tylko ten ton zmień, dobry człowieku - powiedział zimno Detlef - bo nie z byle kmiotem ze wsi rozmawiasz.

Pomocnik, po rozmowie z Detlefem, postanowił udać się po towarzysza z celi Alberta. Z którym Lynre przeprowadził króciutką, nie napawającą optymizmem rozmowę.
- No i cóż... masz jakiś plan? Jakieś kontakty?- zapytał cicho...
- Moim planem było uciec, jak mnie, prawie, uratowałeś. Jedynym kontaktem i nadzieją jesteś…też ty. Czyli…już po nas –
usłyszał w odpowiedzi załamany głos.

Pomocnik, gdy przyszedł do strażnicy z zadowoleniem popatrzył na obu, czekających już tylko na sprawiedliwość.
- Ja po Erika Schlussa. Przesłuchać go przed przyjazdem elektorki i wydobyć z niego wszystko co wie. Zaprowadzić go do domu łowcy! – Skazany, choć się wyrywał, nie miał szans się sprzeciwić, został złapany na arkan i zaprowadzony z pomocnikiem łowcy. Albert pozostał w celi sam.

***

W międzyczasie Knut uzyskał odpowiedzi na swoje pytania. Miał zająć się ochroną, bez wyraźnych zadań, ale skupionym na zabezpieczeniu otoczenia, z dala od Elektorki. Jako wolny strzelec, bez podwładnych. Pani tych włości ma przybyć do wioski, gdzie zostaną wręczone jej dary, a następnie udać się na wieżę Nargonda, skąd podziwiać będzie należące do niej ziemie. Będzie miała swoją straż, jak zresztą zwykle. Heisenburska straż będzie pełniła bardziej funkcję reprezentatywną, mają też przekazać dary Elektorce.

Jakie obawy, przecie to taka spokojna wioska! Teraz jakieś wybryki tu są, ale tak to spokój był. Pewnie tego więźnia uwolnić chcieli, są przekonani, że na pewno to z odwiedzinami nie ma nic wspólnego. Zresztą elektorska gwardia do niczego nie dopuści! A co do wybuchu to nie mają zielonego pojęcia. Strażnicy obiegli cały teren i nic nie było. Żadnych armat, żadnych środków wybuchowych. Kompletnie nic…Pewnie grzmot z nieba.

E tam Szłomnik, ile o tych skarbach się słyszy? Tu skarby, tam skarby. Jakby one wszędzie tak były, to my by bogaci wszyscy byli! U nas skarbem wino, nic więcej. Pan nie wierz w te skarby!

***

Po ponad godzinie, w trakcie których w okolicy domu łowcy dało się słyszeć nieprzerwalne krzyki i błagania, ruszyli z powrotem do strażnicy. Łowca i jego dwóch pomocników, bo Eryk był już tylko ciągnięty po ziemi. W strażnicy podszedł do kapitana.
- Tego do celi, a do mnie zaprowadzić drugiego. Schluss przyznał się, że planowali napad na elektorkę oraz napad na łowcę. Zdradził, że tamten w celi mu pomagał. Niestety nie powiedział nic więcej. Ten z pewnością powie resztę. Do mnie z nim!

W czwórkę podeszli do celi, otworzyli jej drzwi, próbując pochwycić Alberta na arkan.
 

Ostatnio edytowane przez AJT : 31-03-2012 o 10:35.
AJT jest offline