-Khehehe, widzisz partnerze? Niema to jak się nie narobić a marynarce spied**** khehe, świetnie, po prostu świetnie! Dobra P-chan ja idę do tej tu restauracji, ale wątpię by cię tam wpuścili.. chyba tylko na talerzu, dla własnego bezpieczeństwa zostań gdzie na dworze, ja załatwię nam darmowe żarcie!- Mówił brunet do swej małej świnki, po czym najnormalniej w świecie wszedł do środka, wyszukując ofiary na której koszt dziś się nażre, kogo wybrał? A no pewnego zielonowłosego dżentelmena, Yokko ruszył w jego kierunku gdy był już dostatecznie blisko zdjął mu z głowy kapelusik z założył na siebie.. teraz należało gostka wkręcić...
-Khehe, witaj stary druchu!- Rozpoczął chłopak przysiadając się do nieznajomego.
-Och, dawno myśmy się nie widzieli, babunia pytała o ciebie, kazała mi ci coś powiedzieć... zamów coś porządnego do żarcia, najlepiej podwójną porcję-na wynos, inaczej jak tylko wyjdziesz na zewnątrz dwudziestu moich ludzi skopie ci twoje cztery, więc jak..?- Wyszeptał brunet, w między czasie P-chan zwiedzał sobie port, chodził i sprawdzał, jednak jak prawie złapał go jakiś faciu w pobliżu mięsnego to się biedak wystraszył i uciekł pędząc jak torpeda i znajdując schronienie pod spódnicą pewnej młodej, blond damy...(Colette) |