Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 31-03-2012, 18:01   #50
Lakatos
 
Lakatos's Avatar
 
Reputacja: 1 Lakatos wkrótce będzie znanyLakatos wkrótce będzie znanyLakatos wkrótce będzie znanyLakatos wkrótce będzie znanyLakatos wkrótce będzie znanyLakatos wkrótce będzie znanyLakatos wkrótce będzie znanyLakatos wkrótce będzie znanyLakatos wkrótce będzie znanyLakatos wkrótce będzie znanyLakatos wkrótce będzie znany
Co prawda drużyna odeszła dość daleko od zrujnowanej chaty, jednak wczorajsza wędrówka przebiegała powoli ze względu na Solmyra. Teraz Yarkiss narzucił szybkie tempo marszu, by wrócić do obozowiska wczesnym przedpołudniem. Hieronimus wlókł się smętnie za nim, nie zwracając uwagi ani na nowego towarzysza, ani na otoczenie. Tylko w jednym miejscu zatrzymał się nagle i rzekł: Zapamiętaj ten kamień - wskazując na potężny głaz narzutowy, leżący u podstawy starego dębu; po czym ruszył dalej.
- Co jest z nim nie tak? - Zapytał zaciekawiony Yarkiss.
- Niiic... po prostu pamiętaj - wymijająco odparł duch, przystając znowu.
- Jak już zacząłeś to dokończ. Chyba mi możesz powiedzieć? - Tropiciel wpatrywał się w kamień, ale nie widział w nim nic szczególnego.
- Nnno... - zaciął się mężczyzna, po czym westchnął. - Ja tam chyba umarłem. Przy tym głazie. Tak mi się wydaje. Nie wiem. Bałem się podejść i sprawdzić. Ale jak tak... to pewnie zostały tam moje rzeczy. Coś mogłoby ci się przydać. I nie bimber! - zastrzegł. - Ale magiczne leki to się raczej nie starzeją... no chyba, że fiolki rozbiło jakieś zwierzę, to nic nie poradzę.
- Umarłeś? - Yarkiss wzdrygnął się, słysząc słowa Hieronimusa. - Nie będzie ci przeszkadzać, że będę grzebał w twoich rzeczach?
- Jeśli nie będę widział... Zresztą i tak one mi już na nic, a ty jesteś dobrym człowiekiem, gdybyś zachorował... choć tobie niech się przydadzą.
- Wrócę tu później, tymczasem w drogę. - Informacja o magicznych miksturach żywo zainteresowała Yarkissa, ale najpierw chciał zaprowadzić duch do domu. Zjawa skinęła głową i ruszyli.

Nie wydawało się, by duch rozpoznawał okolicę, choć przez dwie dekady wiekowy las nie mógł się bardzo zmienić. Dopiero gdy osobliwa grupka doszła do granicy lasu zaczął rozglądać się z zainteresowaniem, a - widząc prześwit - wyrwał się do przodu. Gdy Yarkiss stanął przy nim zobaczył, że po twarzy mężczyzny znów spływają łzy. Zjawa z niedowierzaniem wpatrywała się w ruiny swojego domostwa - częściowo zapadnięty dach, wybite okna, zniszczony płot, zarośnięty ogród... Jeśli miała wcześniej wątpliwości co do słów myśliwego, to brutalna rzeczywistość rozwiała jej złudzenia.
- Co teraz zamierzasz począć? - Łowca był zainteresowany dalszymi poczynaniami ducha.
- Pomodlić się... chyba... Nie wiem. Pewnie tu zostanę... w końcu to mój dom - westchnął Hieronimus, powoli podchodząc do chaty. Obojętnie minął rozwłóczone przez drapieżniki resztki dzików i skierował się do dwóch niedużych kopców ziemi. - Przepraszam... - szepnął, usiadł obok prowizorycznych grobów i objął rękami kolana. - Tak... tu zostanę... chociaż teraz będę z nimi... - rzekł, kiwając głową. - Dziękuję... - podniósł wzrok na Yarkissa i uśmiechnął się blado, po czym wrócił do wpatrywania się w miejsce pochówku swojej rodziny.
- Skoro tak uważasz. - Siedzenie przez całą wieczność przy grobie bliskich, wydawało się tropicielowi dość dziwnym pomysłem, ale z drugiej strony co lepszego mógł robić duch. - W takim razie nasze drogi się rozchodzą. Muszę wracać do grupy, na pewno się niecierpliwią. Trzymaj się Hieronimusie. Tylko nie strasz już więcej wędrowców, no chyba, że zasłużą.

- Niegłupi pomysł - duch mrugnął do myśliwego i westchnął. - Gdyby tylko ktoś tu przychodził... - Yarkissowi zdawało się, że postać mężczyzny lekko zbladła. A może to była wina porannego słońca? - A... Anielka była niezła w leczeniu; może znajdziesz coś jeszcze w chacie, pod jej łóżkiem. Co prawda zioła pewnie dawno się rozsypały, ale... No, w każdym razie nam się to na nic nie przyda, prawda Anielko? - spojrzał czule na większy z pagórków.
- Dziękuje Hieronimusie. - Łowca, choć niechętnie, udał się do chaty po wspomniane przez ducha specyfiki. “Coś do leczenia zawsze się może przydać.” Przemógł swój lęk i wszedł do środka rozwalonego domu. Odszukał łóżko Anielki,schylił się i zajrzał co jest pod nim. Znalazł lekko nadszarpnięty przez czas zestaw uzdrowiciela w małym kuferku. Choć Yarkiss wątpił, żeby sam mógłby zrobić z tego użytek, pomyślał o Eillif. “Pewnie będzie wiedziała, co z tym zrobić.” Gdy Yarkiss podniósł głowę wzdrygnął się - ponownie tego dnia - gdyż przy oknie zobaczył Hieronimusa. Jednak duch wziął tylko figurkę konika z podłogi i zniknął. Przez otwarte drzwi młodzieniec zobaczył, jak duch z namaszczeniem kładzie zabawkę na grobie dziecka. “On naprawdę ich kocha.” - Pomyślał syn Petera. Kiedy wyszedł z chaty, powiedział do ducha krótkie - Bywaj - i ruszył w z powrotem do grupy. W drodze powrotnej zaszedł jeszcze pod kamień, zobaczyć, czy zostało coś tam jeszcze pożytecznego po zjawie.

Kamień nie był daleko od chaty. Tak na prawdę Hieronimus musiał być bardzo pijany (lub śnieżyca potężna), że nie trafił do domu, gdyż tylko nieznacznie zboczył na północ. Gdy łowca obszedł głaz zobaczył wciśnięte między kamień a drzewo resztki skórzanej torby. W zasadzie niewiele z niej zostało, a przedmioty walały się w trawie. Zardzewiałe ostrze noża,
kilka zaśniedziałych monet i rozpadająca się drewniana skrzyneczka to wszystko, co udało się znaleźć młodzieńcowi. No i czaszka... Szczątkami Hieronimusa już dawno pożywiły się zwierzeta i kości nie było w zasięgu wzroku, ale czaszka jakimś cudem pozostała nienaruszona. Dokładnie oczyszczona przez mrówki szarzała wśród drobnych, błękitnych kwiatków rosnących wokół głazu. “A gdyby tak?” - Yarkissowi zaświtał w głowie możliwie, że głupie, ale plan. Poza monetami i fiolkami, które zabrał z drewnianej skrzyneczki, delikatnie podniósł czaszkę Hieronimusa. Łowca nie wiedział skąd dokładnie się biorą duchy, ale wymyślił sobie, że pochowanie szczątek zjawy, pomoże mu uwolnić się z ludzkiego padołu. Wrócił znów przed opuszczoną chatę i zaczął szukać czegoś do wykopania małego dołu na czaszkę.
- Już wróciłeś? - zdziwił się duch, który nadal siedział przy grobach, mamrocząc coś do siebie... czy raczej do swojej rodziny.
Tropiciel schował za plecami czaszkę i powiedział. - Mam pewien pomysł poczekaj chwilę. - Po czym zaczął rozkopywać ziemię przy dwóch grobach. “Powinno wystarczyć.” Yarkiss włożył do małego zagłębienia resztkę dawno Hieronimusa, a następnie zasypał dół. - Bogowie pozwólcie odejście w spokoju tej duszy - wyrecytował na poczekaniu wymyślone słowa krótkiej modlitwy, a potem odwrócił się w stronę ducha, chcąc zobaczyć czy jego działanie przyniosło jakiś efekt. Hieronimus nadal siedział tam, gdzie siedział przed chwilą, łypiąc podejrzliwie na chłopaka.
- Nie chcę wiedzieć co zrobiłeś - zastrzegł i wzdrygnął się wyraźnie. Chyba myśl, że mógłby siedzieć obok swoich własnych szczątków napawała go lękiem.
- Uwierz, że ja też nie chcę tego wiedzieć. - Powiedział ze zrezygnowaniem Yarkiss. “Jakby to było takie proste, to już dawno na świecie nie było by żadnego ducha. Lepiej jak wrócę to tego co umiem najlepiej, czyli polowania. Dość bawienia się w kapłana.” - Najwyższy czas już na mnie. Pozdrowić od ciebie niewychowanego kapłana, jak go spotkam?
- Phi! - obruszył się mężczyzna. - Powiedz mu lepiej, że duch też człowiek! - oświadczył. - I... uważaj na siebie. Las jest niebezpieczny. Pełno tu wilków; zwłaszcza ostatnio. Tych wielkich, potwornych... Zwłaszcza ostatnio. Nie... kiedy to było? Wiosną może...? Chyba wiosną... No, w każdym razie uważaj, na pewno się nigdzie nie wyprowadziły - rzekł i wrócił do kontemplacji grobów.
- Duch to też człowiek. Zapamiętam i przekaże. - Zaśmiał się Yarkiss. - Postaram się, żeby się mną nie najadały. Żegnaj. - Rzekł na do widzenia. Po kilku krokach odwrócił się za siebie, ale Hieronimusa już tam nie było. “Gdzie on się podział? Czyżby …” - nie dokończył, nie chciało już mu się gdybać i nad tym zastanawiać. Jedyny czego był pewien to trzech kupek ziemi przy domu. “Rodzinka w komplecie. Można wracać.”
 
Lakatos jest offline