Wątek: Byle Do Przodu!
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-04-2012, 14:22   #330
ZauraK
 
ZauraK's Avatar
 
Reputacja: 1 ZauraK ma z czego być dumnyZauraK ma z czego być dumnyZauraK ma z czego być dumnyZauraK ma z czego być dumnyZauraK ma z czego być dumnyZauraK ma z czego być dumnyZauraK ma z czego być dumnyZauraK ma z czego być dumnyZauraK ma z czego być dumnyZauraK ma z czego być dumnyZauraK ma z czego być dumny
Na perspektywę kolejnej wycieczki zeppelinem Barelard zaklął siarczyście rozglądając się na Flafim. Ten jednak chyba sobie darował towarzystwo maga, bowiem przepadł jak kamfora. Pewnie się obraził na lądowanie w zaspie, czy coś takiego o ile w ogóle ta forma życia ma wystarczająco dużo inteligencji żeby się obrażać. Mag parsknął gniewnie i rozpoczął niezbyt przyjemną procedurę wdrapywania się na pokład sterowca.
- Pustynia! Tego jeszcze mi tylko trzeba. - marudził - Jak nic złapię katar przez te zmiany temperatury.
Obejrzał się za siebie gdzie zręcznie wskakiwała na pokład wilczyca.

Podróż tym razem odbyła się w spokoju, aż zbyt wielkim. Nic nie płonęło, nic nie sikało, nic... Mag machnął ręką i się trochą rozpogodził no trudno, jak nie ma, to nie ma. Ruszył szukać wskazówki.
*
Przeczytał wskazówkę i zaczął rechotać.
- A cóż to za zaklęcie - ryczał ze śmiechu niczym smok - Kto to wymyśla? Jak nic pewnie ta drowka.
Mag padł na piasek i turlał się ze śmiechu. Po chwili jednak dotarła do niego doniosłość chwili. 'Tak, oto on na szansę na zwycięstwo, a marnuje czas na głupoty' - przemknęło mu przez myśl. Zerknął na Kiti, która najwyraźniej już coś kombinowała.
Zaraz, zaraz!!! A skąd wytrzasnęła kij na pustyni?
Zerwał się na nogi i rozejrzał wokół.
- Żesz, piasek tylko i nic więcej. - poskubał brodę - Zaraz, piasek?
Usiadł i zaczął nadrywać i tak zniszczoną już tunikę na pasy, w które zawijał piasek. Zrobił trzynaście takich zestawów, w tym jeden przypominający długi kij, a pozostałe małe pałeczki. Pochylił się nad zawiniątkami i zataczając kosturem kręgi na nimi począł intonować zaklęcie.
- Ti parn, ti veppam, neruppu mele. - zabrzmiał łagodny głos przez co słowa przypominały bardziej pieszczotę niż zaklęcie.
Zawiniątka zaczęły lewitować. Za kosturem pojawił się płomień, który wydłużając się coraz bardziej zamienił się w okrąg, a następnie w "talerz" pochłaniając lewitujący towar.
Po kilku minutach na piasek opadły brudne szklane wytwory z zatopionymi w nich sporymi fragmentami tkaniny: szklany kij i owalne bryły. Barelard z duma popatrzył na swe dzieło i zaczął "montaż" zegara. Ale jak tu rozłożyć to właściwie? Odpowiedni kierunek? Małe odwołanie do magii i cośtam pokazało północ. Ale tarcza? Zadumał się mag na chwilę. Jak to ten stary cap Gebro opowiadał? Narysuj to, narysuj tamto, potem podziel i przedłuż. Mag zawzięcie rysował kosturem tarczę umieszczając następnie wyprodukowane znaczniki w miejscach godzin.



No to jeszcze 11:11... Tu usiadł i się mocno zaczął drapać po głowie. Zaklął siarczyście i zaczął robić wyliczenia na piasku. Kopnął ze złością piasek i ostatecznie zdając się na intuicję podzielił odległość pomiędzy 11 a 12 na sześć równych części.
- A niech to wszyscy diabli i chaos weźmie do siebie - mruczał - Musi być dobrze i już.
Po zakończniu boju w tarczą zegarową wbił szklaną "wskazówkę" i przeszedł do historyczno-twórczej pracy nad "naj". Zaczął pisać kosturem: "naj...". I... utknął. Co tu było naj? Zaczął sobie wyliczać w pamięci:
- najgłupszy elf, ta Elsevir
- najsprytniejszy zawodnik, ale za ten Ton jest upierdliwy jak nikt inny
- najstarszy smok
- najwredniejsza drowka, ale za to co za ciało.
- najbrzydsza syrena
- najtwardszy gargulec
- najzieleńszy ork
- najfioletowszy Flafi, no właśnie gdzie Flafii?
Nagle palnął się w łepetynę. Przecież to miejsca miały być. Za dużo słoneczka chyba.
Skrzywił się nieco nad własną nieuwagą i teraz już bez zbędnej zwłoki wypisał cztery miejsca.
Usiadł na piasku i czekał. Czekał i odpoczywał. Odpoczywał i rozkoszował się słońcem. Rozkoszował się słońcem i pier... Nieważne zresztą. Ważne że zaczął rozmyślać.
A więc chyba koniec? Zastanowił się nad przeżyciami ostatniego czasu.
Smoki, gargulce, upierdliwy Ton z jakimś .... hmmmm... Stokrotkiem? W każdym razie było interesująco i pouczająco. Gdyby jeszcze tylko nie drow morderca i ta... ekmmm... wredna drowka próbująca mnie ubić chyba ze trzy razy. Aczkolwiek ciałko niezłe, niezłe. Może kiedyć w innych okolicznościach...
Z chorych fantazji wyrwało go wspomnienie drowiego sztyletu przelatującego tuż obok głowy.
- Nie nic z tego - wzdrygnął się.
Popatrzył na zegar wskazujący 10:00.
- Jak ten czas się wlecze - westchnął.
Co dalej? Gdzie się udać po tym całym zamieszaniu? Chciałbym chyba jeszcze raz z tym smoczyskiem się spotkać. A może jakieś podziemia zwiedzić? Podobno w Peru jakąś piramidę mają zamiar otwierać. Hmmm... a gdzie się podział Flafi? W gruncie rzeczy miły jednak był to towarzysz podróży. Niesforny, ale miły.
Rozejrzał się ale nigdzie nie zauważył nic fioletowego i zadumał się. W tym czasie zegar wskazał jedenastą.
Barelard skupił się na wędrującym cieniu po tarczy. Gdy uznał, że czas właściwy wstał i donośnym głosem wyrecytował zaklącie
- Robił kiedyś ubogie i małe serniki oraz zegary które drobnym biegunom problem prawdziwy się.
Rozejrzał się i nic (?!). Co jest?
Dla pewności poprawił w tłumaczeniu:
- Avar unmaiyana piraccinai citiya turuvankalai ivai orumurai elai marrum ciriya cheesecakes marrum katikarankal ceytar
Poskubał się po brodzie.
- Wiedziałem, że coś nie tak z tym zaklęciem...
 
__________________
ZauraK
ZauraK jest offline