Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-04-2012, 17:48   #124
Kata
 
Kata's Avatar
 
Reputacja: 1 Kata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputację
.


- Moja droga, nie po to Cię ratuję by zrobić za chwilę krzywdę. Już dobrze... Zabrałam nas daleko od tego.. czegoś. Zaufaj mi.

Yasumrae wpatrzyła się w jej oczy, dłonią dotykając czoła dziewczyny by sprawdzić czy jest gorące. Wyglądała z jednej strony dość troskliwie, ale z drugiej widać było że czuła się nieco niezręcznie. Cała ta opiekuńczość wobec ludzi była raczej rzadkością, częściej sprawiali oni w lesie problemy niż odwrotnie.

- Jestem druidką, opiekuje się tym lasem i jego dziećmi, a gryfy które widziałaś sprowadziłam ja. Trzeba się zająć Twoją raną, to coś chyba Cię zatruło, ale wyjdziesz z tego. Pewnie chce Ci się pić?

- Ressin - Powiedziała twardo kobieta, wpatrując się Elfce prosto w oczy – I nie traktuj mnie jak dziecka, Druidko - Dodała, uśmiechając się dosyć bezczelnie – Potrafisz usunąć truciznę? Byłabym niezmiernie wdzięczna.

- Proszę bardzo. - Elfka zmarszczyła brwi i wstała, co sprawiło że głowa dziewczyny dotychczas leżąca na jej kolanach uderzyła o ziemię. Nie miała ochoty na jej kaprysy więc pozwoliła sobie zinterpretować jej prośbę na swój sposób. Druidka przeszła kilka kroków do Sarchie, poprawiając ubranie na ramieniu i odwróciła się uważnie przyglądając dziewczynie.

- Znam się na ziołach, będę mogła Ci pomóc... - przechyliła głowę w bok, tak że włosy nieco przesłoniły jej twarz. – Co w zasadzie tam robiłaś?

- Możesz na przyszłość uprzedzić? - Ressin przez chwilę pomasowała swoją potylicę, po czym spojrzała krytycznym wzrokiem na własne, zranione udo – Podróżuję po lesie... Opuściłam moje plemię, a to coś mnie zaatakowało w trakcie obozowania. A ty?

- Przepraszam, wydawało mi się że nadmiar mojej czułości Ci szkodzi. - Elfka zaśmiała się pod nosem, z nieco wredną miną. – Samotna podróż przez las to nie był najmądrzejszy pomysł, tym bardziej ostatnio gdy dzieją się tu dziwne rzeczy. Zwiedziłam już wiele miejsc, ale jeszcze nie widziałam czegoś takiego jak ta skrzydlata maszkara która Cię napadła. To że znalazłam się niedaleko to był przypadek, choć przyznam że chciałam sprawdzić ten swąd ognia.

Wtopiła dłoń w futerko Sarchie drapiąc ją i głaszcząc po karku, a także za uszkami.

- Musisz poczekać tutaj, ja poszukam nieco leczniczej zieleniny i spróbujemy postawić Cię na nogi. - Przesunęła po niej szybko wzrokiem. – Niestety żadnych ubrań dla Ciebie nie mam.

- Ta maszkara to pewnie z piekieł była, albo jaki Demon. Do tej pory sobie radziłam sama, a już parę tygodni podróżuję... raz Satyr mnie chciał uwieść, to mu gębę rozkwasiłam, a nie pytaj gdzie tą jego fletnię mu wetknęłam... - Wyszczerzyła na moment ząbki – Ubrania... no cóż, miałam wszystko przy ognisku. A powiedz no Elfko, Druidko, masz ty jakieś imię?

W odpowiedzi zapatrzyła się w niej zamyślonym wzrokiem i rzekła.

- Ah, zapomniałam o tym by się przedstawić. Dla mnie mają one mniejsze znaczenie... Jestem Yasumrae, być może o mnie słyszałaś. To zaś jest Sarchie, moja towarzyszka. - elfka spojrzała na tygrysi pyszczek skupiony zupełnie na czymś innym w głębi lasu.
- Powinnam chyba iść już po te zioła.

- Nie będę cię już więc zatrzymywała Ya..sum...are, i nigdzie się stąd na razie nie ruszę, wracaj więc prędko - Odpowiedziała kobieta, rozsiadując się pod drzewem.

- Sarchie, popilnuj. - Elfka rzekła w ojczystej mowie i wskazała głową na Neriss. Sama zaś weszła w gąszcz lasu, raz tylko oglądając się za siebie jakby chciała się upewnić że wszystko jest dobrze. Tygrysica uniosła się i zaczęła obchodzić dziewczynę dookoła, wąchając coś nosem, zaraz przy ziemi, by za chwilę zadrzeć pyszczek w górę jakby wyczuła jakiś inny zapach. Zdawała się mało zwracać na nią uwagę, aż nie podeszła nieco obok i twardo położyła na ziemi, wlepiając swój koci, czujny wzrok w Ressin jakby obserwowała mysz. Druidka miała wrócić dopiero za jakiś czas, gdyż znalezienie ziół o tej porze roku było nieco bardziej wymagające niż zazwyczaj.

Siedząca, i zbijająca bąki Ressin, obserwowana przez tygrysicę, sama również się w nią wpatrywała. W końcu odezwała do niej, zupełnie jakby rozumiała ona ludzką mowę... a może i rozumiała?

- Duży z ciebie kociak co? - Mrugnęła do Sarchie.

Zwierze zamrugało tylko oczami, nadstawiając uszy w jej stronę i dalej uważnie obserwując, po chwili kładąc pysk nisko na łapkach.

- Rozmowna to ty nie jesteś - Powiedziała Ressin, po czym zaśmiała się sama do siebie, zostawiając już tygrysicę w spokoju, i czekając na Druidkę.

Ta wróciła dopiero po jakiejś pół godziny, z plątaniną zieleniny pod ręką, w drugiej zaś miała dwa spore kamienie. Gdy zobaczyła że Sarchie leży, zmarszczyła brwi, odciągając dłonią gałąź która stała jej na drodze.

- No proszę, miałaś pilnować, a Ty się lenisz.

Pokręciła głową i przysiadła obok Ressin, zerkając na nią. Aby dobrze zająć się jej ranami, i przede wszystkim trucizną która wciąż osłabiała dziewczynę musiała rozbić korzenie na kamieniu. Razem z kilkoma miękkimi liśćmi różnych gatunków roślin miała powstać mieszanka która zneutralizowałaby toksynę, i pomomogła w gojeniu się ran. Yas, w milczeniu zabrała się do roboty, szykując zioła które potem, wilgotne i nieco kojące w dotyku roztarła na jej ranach. Tak jak prosiła Ressin, nie traktowała jej jak dziecka i nie uprzedzała że zaraz może zaboleć z powodu kontaktu z raną. Rozcierała wilgotną garść zieleniny na jej nodze co faktycznie było lekko bolesne, ale tylko na tyle ile bólu sprawiał sam dotyk w tych miejscach. Ostatecznie jednak zioła zdawały się przynosić nieco ulgi, jak gdy do rozgrzanego czoła przykłada się zimny okład.

- A więc gdzie teraz zmierzasz? - zapytała w końcu, podczas nacierania kolejnej z jej ran, bardziej skupiona wzrokiem na nich, niż na jej oczach.

- Włóczę się raczej bez celu, szukając jakiegoś interesującego zajęęęę...mhhh... - Ressin syknęła po raz kolejny, zaciskając tym razem nawet pięść w trakcie smarowania ran. Przygryzła wargę, odchrząknęła, i w końcu kontynuowała:
- Szukam interesującego zajęcia. Obojętnie czy dobra zapłata, czy i nie.

- Las chyba nie jest odpowiednim miejscem na takie poszukiwania. - rzekła elfka, tym razem zerkając przez chwilę w jej oczy i kończąc wcieranie ziół w rany, teraz trzeba było troszkę poczekać, nim przyjdzie kolej na oczyszczenie ran z resztek tej zieleniny.

- Sama dobrze pewnie wiesz, że to duży las. Pełno w nim możliwości... znajdą się kupcy przez niego podróżujący, może i jacyś Tropiciele potrzebują pomocy. Zapłatą nie muszą być monety...

Elfka wywinęła oczami.

- Może i tak, ale tacy raczej poruszają się po szlakach. Zamiast błąkać się, licząc na szczęście powinnaś iść w kierunku którejś z wiosek i tam popytać.

- Ja się nie błąkam! - Oburzyła się wielce – Na skróty szłam, też się tu znam w okolicy. A ty masz jakieś zajęcie, czy doglądasz ognisk i dziwnych stworów?

Przetarła ręce, upaprane zielonym roślinnym sokiem i usiadła obok, czekając aż ten który roztarła na jej ranach dobrze się wchłonie. Uratowana kobieta po raz kolejny wydała się jej niedojrzała, niczym zagubione w puszczy dziecko, choć wygląd i oręż temu przeczył.

- Jak mówiłam, jestem druidką. - odparła dość skąpo, a Ressin...wzruszyła ramionami. Cokolwiek miało to oznaczać.

- Idziesz teraz w konkretnym kierunku Yasumare? - Spytała.

- Tak, jednak nie mogę zabrać Cię ze sobą. Będziesz musiała poradzić sobie sama, z dotarciem do najbliższej osady. Mogę co najwyżej wskazać Ci kierunek. Dziś mamy z Sarchie za sobą długi dzień więc chyba przenocujemy tutaj, tak więc rozstaniemy się dopiero jutro, chyba że Tobie się śpieszy. Nawet w tym stanie..

- Nigdzie mi się nie spieszy, a do osad nie mam zamiaru zaglądać - Niespodziewanie kobieta splunęła w bok – Dranie...

Elfka nic nie powiedziała, ale wyjątkowo zirytowało ją to splunięcie. Poczuła się mniej więcej tak jakby zaproszony przez nią do domu gość opluł jej dywan.

- Uwaga, to może być nieco nieprzyjemne. - Powiedziała łapiąc za jedną z płytek jej zbroi i w elfiej mowie inkantując zaklęcie. Nad dziewczyną chlasnęła spora ilość wody, która w większości zmyła listki, kawałki łodyg i wszystkie niechciane w jej ranach pozostałości po leczeniu Yasumrae. Przy okazji jednak całą ją ochlapując. Druidka część wody uchwyciła w półokrągły kawałek zbroi i z niego już obmywała dokładniej i precyzyjniej rany kobiety. Tym razem jej spojrzenie nie miało w sobie żadnego wrednego przebłysku, raczej mimo wszystko lekko przepraszający. Mokra Ressin przetarła twarz z wody, a następnie wybuchnęła śmiechem.

- Czyżbym aż tak cuchnęła? - Spytała, nie czekając jednak na odpowiedź, położyła nagle dłoń na ramieniu Druidki – Dziękuję za pomoc.

Yasumrae skinęła i skończyła oczyszczać jej poharatane ciało. Wyrecytowała kolejne zaklęcie, w tajemniczej elfiej mowie, a rany dziewczyny zaczęły się zasklepiać. Wzrokiem wróciła do Ressin.

- W porównaniu do większości obcych, Twój zapach nie zwala z nóg. - zaśmiała się. – Nie mam, ani żadnego posłania, ani żadnego koca, a teraz mokra możesz zmarznąć. My z Sarchie śpimy zawsze pod gołym niebem, jedyną więc możliwością byś się nie przeziębiła jest to że wtulisz się między nas, choć nie wiem czy Sarchi się ten pomysł spodoba, jest dość nieufna wobec obcych. Zresztą, ja także… zazwyczaj.

- Widziałam w co się potrafisz przemienić... a zresztą ja ranna jestem, co mogę wam zrobić? - Kobieta wzruszyła ramionami – Jeśli mnie nie zjecie w nocy możemy spać razem... no chyba, że mam sobie iść, to mi przynajmniej powiedz z którego kierunku tu przybyłyśmy... - Neriss zrobiła nietęgą minę.

Myśl że dziewczyna ma zamiar wracać pieszo do odległego o wiele kilometrów miejsca skąd przybyły nieco rozbawiła elfkę, ale porzuciła na dziś ten temat.

- Nie możesz oczekiwać że Sarchie tak do tego podejdzie. Jest moją najcudowniejszą towarzyszką, ale dalej to zwierze. Ty wciąż jesteś osłabiona, więc wolałabym byś z nami została, i nie bynajmniej z powodu że mnie rozgryzłaś... – urwała na moment – Tak na prawdę wcale Cię nie leczyłam, tylko przyprawiłam zawczasu byś lepiej smakowała na kolację. - elfka zaśmiała się myjąc dłonie w pozostałościach wody w improwizowanej miseczce ze zbroi Neriss.

- Eeeee... - Kobieta na chwilę zaniemówiła, w końcu jednak i ona się uśmiechnęła – Łatwo się nie dam! - Pogroziła pięścią.

***

Dalsza rozmowa nie była zbyt owocna, gdyż Yasumrae mimo że pomogła Neriss, nie odczuwała potrzeby dopuszczania jej do siebie bliżej niż było trzeba. Ocaliła jej życie i zaleczyła rany, ale na tym ich znajomość miała się skończyć, a drogi rozejść. Po latach samotniczego trybu życia elfka ani myślała zabierać ze sobą niezdecydowanej w kwestii swej przyszłości, kapryśnej dziewczyny która tylko by ją spowalniała. Zdawało się że szukała ona sensu swojego życia, robiła to jednak zupełnie poddając się losowi, nie poświęcając zbyt wiele czasu na przemyślenia. Elfka nie miała ochoty brać za to odpowiedzialności. Gdy sama poczuła się senna, wróciła do formy jaguara i choć dalej nie ufała spotkanej dziewczynie, zwinęła się w kłębek zaraz przy niej, pozwalając wtulić w swoje futro by nie zmarzła. Sarchie nie była z tego zadowolona, nawet warknęła obnażając kły w geście protestu, ale ostatecznie położyła się obok obrażona i pilnowała.

Gdy nastał świt druidkę zbudził miękki język tygrysicy liżący ją po policzku, aż po kocie wąsy. Kocie łapki wyprężyły się gdy zmieniona elfka wygięła pyszczek do tyłu i słodko ziewnęła wniebowzięta tak miłą pobudką. Śpiącą twardo dziewczynę zostawiła w spokoju, sama udając się zaledwie kawałek dalej i przybierając elfią postać. Po drobnych zabiegach czystości Yasumrae poświęciła chwilę na modlitwę do Rillifane Rallathila i Shiall. Nim Neriss wstała, zdążyła jeszcze przygotować śniadanie tym razem zupełnie wegetariańskie. Uspokoiła Sarchie, bawiąc się paluszkiem z jej ząbkami. Ich śniadanie, to właściwe miało zostać upolowane nieco później.

Druidka wskazała Neriss jeszcze kierunek w którym miała iść do najbliższej leśnej wioski i bez zbędnego ociągania się pożegnała wraz z Sarchie znikając za którymś z kolei drzewem. Celem jej podróży był teraz druidzki krąg, jako że elfka naprawdę była zaniepokojona istotą napotkaną zaledwie wczoraj. Przy jej doświadczeniu, fakt że wcześniej nie znała czegoś takiego zapowiadał groźne zmiany i trzeba było poinformować o tym resztę.



.
 
__________________
In the misty morning, on the edge of time
We've lost the rising sun

Ostatnio edytowane przez Kata : 01-04-2012 o 17:53.
Kata jest offline