Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-04-2012, 16:10   #53
Sayane
 
Sayane's Avatar
 
Reputacja: 1 Sayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputację
Podróż - doba trzecia do czwarta (świt)


♪♫♬ Soundtrack ♪♫♬

[Trzecia doba]


Nieobecność Yarkissa drużyna wykorzystała na odpoczynek, poszukiwanie żywności, odespanie zarwanej nocy i nadszarpniętych nieoczekiwanym spotkaniem nerwów. Zwłaszcza to ostatnie było wszystkim bardzo potrzebne. Jakoś nikt nie martwił się, czy duch nie zmieni po drodze zdania lub czy młodego bartnika nie napadną drapieżniki, niechybnie zwabione pod chatę zapachem dziczego mięsa. Zresztą nawet jeśli... było to ryzyko podjętej przez niego decyzji; no i młodzieniec nie pierwszy raz samotnie zagłębiał się w puszczę.

Na szczęście wszystko dobrze się skończyło. Myśliwy powrócił niosąc nie tylko dobre wieści odnośnie ducha, ale i - co ważniejsze - otrzymane od Hieronimusa prezenty. Choć te najbardziej doceniła Eillif; zarówno znachorskie narzędzia jak i magiczne mikstury. Dwie z nich służyły do usuwania ciężkich chorób; tego była pewna. Bardzo rzadkie i bardzo cenne. Za jedną taką fiolkę można było kupić kilka krów, kilkadziesiąt kilo zboża, albo nawet spory kawałem pola! Co prawda te tutaj były malutkie; taka ilość raczej opóźniałby chorobę niż wyleczyła - ale mimo to były one niezwykłym darem. Trzecia fiolka zawierała... albo eliksir leczenia ran, albo opóźniający rozprzestrzenianie się po ciele trucizny. Tu druidka nie była pewna. Tamte widziała kiedyś w świątyni, lecz o tych ostatnich tylko słyszała i mogła domniemywać przeznaczenie. Nie były to mikstury warzone przez zielarzy, a w rozpoznawaniu zaklętej w wodzie magii nie była biegła.

Gdy Yarkiss odpoczął i pożywił się mogli ruszyć dalej. Słońce stało co prawda wysoko, ale nikt nie narzekał na opóźnienie. W końcu nie spodziewali się, by ktokolwiek z konwoju przeżył, nie było więc powodu do pośpiechu, prawda? Rannych na pewno dobiły wilki. Przy najbliższym brodzie myśliwy zaproponował powrót na trakt, toteż dalsza wędrówka była o wiele wygodniejsza.

Wieczór upłynął podobnie jak dwa poprzednie. Gdyby ktoś podszedł do ogniska zdumiałby się, że siedzą przy nim tak młodzi ludzie. Nie było słychać śmiechu, przekomarzań, butnych przechwałek ni rozmarzonych opowieści. Rozmowy niezbyt się kleiły i nawet Fernas dawno zrezygnował z brzdąkania na swym instrumencie. Rozłożono posłania i wszyscy - z wyjątkiem wartowników - poszli spać. A ci byli czujniejsi niż zazwyczaj - najpierw Rafael z Fernasem, potem Jarled z Etromem, Eillif i Solmyr, a na końcu Yarkiss i Korenn. Saelim za to wypiął się na wartowanie i przespał całą noc snem sprawiedliwego.


◈◊◈
[Czwarta doba]


Mimo wart ranek wcale nie zaczął się spokojnie. Najpierw wrzask podniósł Etrom, który nie mógł znaleźć swojego toporka - a na pewno miał go wieczorem, bo rąbał nim drwa na opał! Potem Eillif zapodział się woreczek z komponentami, a Solmyrowi jego grzybki. Yarkissowi z torby zniknął gwizdek, a gdy wszyscy zaczęli nerwowo przeszukiwać swoje rzeczy okazało się, że każdemu czegoś brakuje. Zniknęła nawet Jarledowa kreda! A nie... kredą wyrysowano na pobliskim głazie (dość nisko) obelżywe obrazki, a jej reszki walały się w trawie. Wyglądało na to, że tajemniczy złodziej poczynał sobie w obozie nadzwyczaj bezczelnie - nie zwracając uwagi na warty, broń i ogień.
 

Ostatnio edytowane przez Sayane : 09-04-2012 o 12:32.
Sayane jest offline