Smok ledwo zobaczył ląd postanowił zakomunikować o tym komu trzeba. Na nieszczęście dla reszty najemników, wybraną przez niego osobą okazała się Ralf. Większość najemników miała, co do niziołka najróżniejsze podejrzenia, co do jego roli na okręcie i zapewne w ich mniemaniu był on ostatnią osobą do której powinno się kierować z jakimiś ważnymi sprawami.
Postępowanie smoka było tym dziwniejsze, że w momencie ujrzenia wyspy obowiązki dowódcy “Gryfa” pełnił jeden z nich. Brak szacunku i zignorowanie Bahadura było bardzo dziwne i mogło sugerować, że Sylve postanowił rozegrać jakąś swoją partię.
Niestety Ralf nie okazał należytej wdzięczności za to, że jako pierwszy został poinformowany o ważnym wydarzeniu.
- Rozumiem - bąknął kuk - A teraz wracaj do gniazda i melduj mi o wszystkim, co dojrzysz. No na co czekasz! - ponaglił smoka, a sam ruszył w kierunku kajuty Ragara.
Nie minęły dwie minuty, gdy zaspany bosman pojawił się na mostku.
- Opuścić kotwicę! - zaryczał.
Zgrzyt metalowego łańcucha poinformował, że rozkaz bosmana został wręcz natychmiast wykonany.
Bosman kilka długich minut wpatrywał się w zasnutą mgłą wyspę.
- Bahadur! Do mnie!
Gdy caliszyta zbliżył się do Thorta, ten rzekł:
- Zajmij się organizacjom zwiadu. Chciałbym, abyś popłynął jako dowódca zwiadu. Wierzę w twoje dyplomatyczne zdolności. Uważaj na to co mówisz i co robisz. Tubylcy w większości przypadków są bardzo zabobonni i raczej nie lubią obcych. Staraj się być miły, ale cały czas uważaj. Oni często tylko z pozoru są gościnni. Naprawdę tylko czekają okazji, by wbić człowiekowi sztylet w plecy. W razie niebezpieczeństwa lub kłopotów zadmij w róg.
To powiedziawszy wręczył Bahadurowi zakręcony ozdobny róg.