Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-04-2012, 12:58   #2
Hellian
 
Hellian's Avatar
 
Reputacja: 1 Hellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwu

Spakowała na tę wyprawę cztery kufry. Wnosiło je na Ilsadorę ośmiu stewardów, po dwóch każdą sztukę. Najlżejszy zajmowało futro i kilkanaście kapeluszy. Przybyła wcześnie, być może jako pierwszy gość górnego pokładu. Obejrzała swoją kajutę i bardzo grzecznie poprosiła o zamianę, na narożną z dwoma oknami, oczywiście na dziobie, przed kominami. Coś w jej postawie nie tylko nie pozwoliło zaprotestować pierwszemu oficerowi, ale wręcz kazało zapytać czy woli ster, czy bakburtę. Zdała się na wybór oficera. Potem okazało się, że bliźniaczą kabinę zajęła jej chlebodawczyni. I jeszcze dwie obok, oczywiście. Francesca kabinę obok kazała zarezerwować dla przyjaciela. Stewardów, którzy taszczyli jej bagaże zapytała o imiona, skąd pochodzą i jakie rozrywki polecają na statku. Wręczyła im sute napiwki, poprosiła o świeże kwiaty, tradycyjny samowar do herbaty, fajkę wodną i dodatkowe poduszki. Potem przespała bite osiem godzin, mocnym snem osoby, która wszystko zrobiła jak należy.

Od spektakularnej akcji, zwieńczonej uwolnieniem małego Michaela, synka doży Serenissimy upłynęło właśnie dwadzieścia dni. W Serenissimie Francesca i Hektor zyskali nagle ten rodzaj natrętnej popularności, która dla Hektora była chyba zwyczajnie nieprzyjemna, dla Franceski zaś niebezpieczna. Doża był inteligentnym człowiekiem i otaczał się inteligentnymi doradcami, któryś w końcu musiał zainteresować się nową ikoną sernickich mediów piękną panną Contarini, prawie tak pożądaną na salonach jak przez samego dożę.

Nic dziwnego, ze Francesca, tak łatwo zaakceptowała pomysł Hektora, żeby odpowiedzieć na wezwanie słynnej aktorki.

Czego można było w trakcie rejsu dowiedzieć się o Francesce? Zacznijmy od nazwiska. Znawca genealogii nie musiałby wiele szukać, żeby odtworzyć drzewo rodziny Contarini. Spokrewnionej z westryjskimi hrabiami Wertmuller, akwitańskimi markizami de Hauranne, bawenckimi baronami Yprensis, alfheimskimi książętami Ussher. A że przez ostatnich kilka lat Francesca bardzo dużo podróżowała po Wandii, jej wojaże można by nazwać wizytami rodzinnymi. Była ostatnią z Contarinich. Dawało to młodej kobiecie pełną swobodę w decydowaniu o swoim losie.

Ktoś, kto był miłośnikiem wyścigów konnych i regularnie uczęszczał w Lyonesse na Royal Ascotte Racecourse wiedziałby zapewne, że w ubiegłym sezonie startowała na gorącokrwistej Demonie, szlachetnej klaczy pełnej krwi alfheimskiej należącej do księcia Ussher. Raz dobiegły na drugim miejscu. Ktoś, kto był miłośnikiem mody mógł w niej rozpoznać modelkę Jeanne Paquin, tę dziewczynę, która w zwiewnej sukience bez ramion zawisła u szczytu Żelaznej Iglicy.

Trzeba jednak było interesować się takimi rzeczami. Sama Francesca, jak na dobrze wychowaną osobę przystało, niewiele o sobie opowiadała.

Jednego na pewno nie ukrywała. Była poetką. Wieczór jej poezji, na który w atmańskim gabinecie obowiązywały imienne zaproszenie i objęły one wszystkich uczestników wyprawy pani Belucci oraz kilkanaście dodatkowych osób, odbył się pod koniec drugiego tygodnia podróży. Francesca z pomiętej kartki papieru przeczytała tylko jeden wiersz

Moja kajuta i dal niepojęta
Bezsennej nocy nad Atlantydą -
To jedno. Jestem struna rozpięta
Na pudle, w którym dźwięki drzemią
Nieobudzone.

Po czym nagle zaczerwieniła się, spuściła głowę i pospiesznie podarła kartkę w strzępy. Skrawkami papieru cisnęła w palenisko kominka. Przez chwilę patrzyła w ogień.

- Jednak nie będę państwa zanudzać. - Oświadczyła zebranym. W jej głosie nie było krztyny kokieterii. – Zapraszam na mały poczęstunek przygotowany dzięki uprzejmości kapitana – ukłoniła się lekko w szpakowatemu mężczyźnie, który był panem i władcą Ilsadory.

Dwóch ogrzych stewardów, ubranych, podobnie jak Francesca w atamańskie stroje wniosło przekąski i owoce. Alkohole podała gospodyni. Najpierw ulubioną brandy kapitanowi, potem to, co sobie zażyczył Hektor. Coś do niego powiedziała, rumieniąc się przy tym ponownie, choć tym razem zdecydowanie słabiej. Do pani Belucci podeszła jako trzeciej. Wydawała się tak kompletnie nie dostrzegać tego błędu w etykiecie, że innym również nie wypadało go zauważyć. Na koniec przygotowała trunek dla siebie. Do kieliszka z grubego szkła włożyła kilka kostek cukru i przez ażurowaną łyżeczka zalała je gęstą, zieloną wódką. La Fee Verte, ulubiony trunek poetów i malarzy.

Francesca była piękna kobietą. Miała, czego łatwo było się dowiedzieć lat 23, ale wyglądała na więcej. Może to przez szczupłość sylwetki i twarzy, wyostrzającą rysy, a może przez zawsze gładko zaczesane jasnobrązowe włosy, których nawet jeden kosmyk nie próbował nigdy żadnego buntu. Albo przez nieskazitelny ubiór, dłonie w rękawiczkach, parasolkę, którą, spacerując po pokładzie, nigdy nie zapominała zasłaniać się przed słońcem.

Czasem palia papierosy, wbrew obowiązującej modzie bez lufki, w smukłych palcach obracała wtedy ciężką srebrną papierośnicę. Zresztą zazwyczaj miała coś w dłoniach. Na przykład niewielki kompas, który zamknięty w kopercie z kości słoniowej łatwo było pomylić z kieszonkowym męskim zegarkiem. Kiedy go otwierała kapitan żartował, że piękna pasażerka pilnuje jego pracy. Francesca odpowiadała nieodmiennie, że podziwia, nie pilnuje, bo precyzyjne narzędzia do tego tylko mogą służyć laikom.

Zostawiała za sobą ulotny zapach, nieodmiennie taki sam, wanilii i anyżu, choć perfumy, które stały na jej toaletce miały kwiatową nutę magnolii i gardenii. W czasie tego rejsu, wydawała się zazwyczaj nieco smutna.

Gdyby nie plotka, która uparcie twierdziła, że w Serenissimie z Platformy Ukrytej w Chmurach, uprowadzone dziecko wyniosła szczupła kobieta, można by sądzić, że Lina Bellucci zaprosiła ją na tę wyprawę przez pomyłką, lub w najlepszym wypadku z powodu przyjaźni Franceski z potężnym, groźnie wyglądającym ogrem. Z Hektorem.
 
__________________
"Kobieta wierzy, że dwa i dwa zmieni się w pięć, jeśli będzie długo płakać i zrobi awanturę." Dzienniki wiktoriańskie

Ostatnio edytowane przez Hellian : 03-04-2012 o 12:59. Powód: Wiersz to nieco pozmieniana strofa Reinera Marii Rilkego
Hellian jest offline