Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-04-2012, 13:08   #265
Icarius
 
Icarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Icarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputację
Po bitwie tam gdzie się dało ciała zostały zasypane w masowych grobach. Nie było czasu na obrządki, czas naglił. Na pamięć,hołd i żałobę czas przyjdzie po wojnie. O ile dożyjemy przy takich stratach już na początku-gorzko pomyślał Andaras. Czas wysłać listy... Były ich dwa, choć Andaras wiedział że musi wysłać trzeci. Pierwsze były zaadresowane do Herumora i Xante. Z kolei ostatni miał trafić do władcy wszak już nie króla, Południa. Tylko co Andaras właściwie mógł mu napisać? Twoja córka otruta, syn utopiony? Ale jakby co to nie moja wina, wcale a wcale. Mój ojciec i brat również ot tak sobie umarli... Trzeba to było jakoś naprostować. Piasek się jeszcze nie rozsypał. Jedynie "lekko" go rozwiało. Plan był prosty i jak każdy plan okazał się tylko taki w założeniu. Po pierwsze, drugie dziecko umrzeć nie mogło. Co prawda kobiety nie mogły sprawować władzy, na południu ani na północy samodzielnie. Jednak była ona ważnym symbolem. Gdyby zachowała życie i została żoną bądź siostrą krwi Andarasa. Pozory zostałyby zachowane. Każdy i tak nazywał go już "Czarną Żmiją". W świecie ludów ciemności należałoby być bezlitosnym. Zatem każdy z wodzów o czarnym sercu zrozumiałby tą czystkę. Ironią było, że nie dokonał jej Andaras. Dowodów nie było wszak to nie on. Jedynie poszlaki czy domysły... Każdy w zależności od punktu widzenia interpretował to inaczej. Jednak eliminacja wszystkich zagrożeń w drodze po najwyższą władzę, jakiej nikt od dawna nie sprawował w Haradzie była logiczna... Bezlitosna, bezduszna ale logiczna ze wszechmiar. Munthanna, Skały, Kashira najważniejszych konkurentów. Każdy klan który myślałby o odejściu spod jego sztandaru, miał teraz jasny i czytelny sygnał. Skoro zabił ich bezbłędnie pewnie z pomocą czarów, ich najpotężniejszych wśród Haradczyków. Co zrobi zemną? Każdy miał też przed oczami obraz buntowników na palach. Z drugiej strony, dokonywał rzeczy pozornie nie możliwych. Wrócił z pustyni gdzie pokonał dwakroć liczniejszego wroga. Uzdrawiał dotykiem, po obozie krążyło wielu ludzi wszystkich klanów, uleczonych przez jego moc. A teraz doszła nowa legenda wraz z Kapłanem odparli 100 stopową falę. Andaras puścił wszak w obieg prawdziwą wieść o tym, że stworzyło ją trzech elfów władających mocą. Informację tą otrzymali od przesłuchiwanego jeńca. Nim dał gardło wraz z wszystkimi innymi. W wielkim rytuale na chwałę zwycięstwu. W przypadku takiego oporu, jaki dali Gondorczycy nie mogło być litości. Zbyt wielu Haradczyków przez nich zginęło. Zatem moc Króla Zjednoczonego Haradu była większa niż elfów! Takie szepty rozeszły się po obozie. I tylko Andaras wiedział, że miał zwyczajne szczęście. Równie dobrze mogli utonąć... Powstał jednak obraz wodza twardego i bezlitosnego. A z drugiej strony z wielkimi sukcesami. Gdyby nawet południowcy chcieli podnieść bunt Andaras wiedział, że nie zrobią tego wszyscy. Po pierwsze miał Głos Południa, z którym się nie rozstawał. A skoro miał insygnia władzy i powierzono mu ją, oporni byliby buntownikami. I on i oni wiedzieli, że na każdego kto wystąpi przeciw, znajdzie się inny południowiec lojalista. Oczywiście lojalista nie z przekonania, mógłby myśleć o nim nawet najgorzej...
Zwyczajne korzyści... Zresztą do końca wojny bunt mu raczej nie grozi.

Wracając jednak do spraw personalnych. Jeśli uda mu się ocalić córę Południa. Będzie mógł z nią porozmawiać. Dać jej zaszczyty, władzę i pozwoli zachować życie. Będzie przemawiała w jego imieniu, ba da jej trochę swobody pozwoli szeptać do ucha rady, wysłucha ich i wielokrotnie zrobi jak będzie mówiła. Co cześciowo spełni jej oraz Xante marzenie o większej roli kobiet. Siostra/Żona- Namiestnikiem Południa. Bez ryzyka utraty głowy i rozlewu krwi. Choć kto wie co myśli ta olbrzymka. Należało powiedzieć Trollharcie o jej losie jej brata. I tak ktoś jej powie, gdy padnie to z ust Andarasa przynajmniej nikt nie oskarży go o zatajanie faktów.

Na wstępie podał jej wodę. Gdy spękanymi wargami o nią poprosiła.

- Jesteś pani w namiocie obok mojego. Otruto cię, jednak twoje końskie zdrowie utrzymał cię na tyle długo przy życiu, bym mógł ci pomóc moją magią.

- Khę? Struto mnie? - ciężko opadła na siennik. - A myślałam, że to tylko niemoc po biesiadna... -wypiła dużo wody, duży dzbanuszek wychyliła od ręki od razu, potem wzięła się za kolejne.

-Długo byłaś nieprzytomna. Wydarzyło się wiele rzeczy o których musisz wiedzieć. Po pierwsze zginął mój ojciec i brat.-Andaras specjalnie podkreślił, że to jego rodzina.- Ktoś ich otruł, nie wiadomo kto ale mam podejrzenia. I zapłaci mi za to swoją głową. Gdy tylko się upewnię i nadejdzie odpowiedni czas. Ciebie zapewne otruto przypadkiem byłaś blisko nich na uczcie.

- Co!? - wybałuszyła przekrwione oczy nie odrywając ich od bladej twarzy Andarasa. - Przykro mi. Mnie struć się nie da, bo ojciec zadbał, by od maleńkości jego dzieci podawane miały stopniowo coraz większe dawki trucizn... To co innych zabija, mi objawia się niestrawnością... Tylko jeden specyfik mógł tak podziałać i był to korzeń z mojej ojczyzny. Bardzo rzadko spotykana substancja. Jeżeli się nie mylę, to inna trucizna musiał być podana w przeogromnej ilości. - mówiła powoli, zachrypnięta. - Do rodziny mej gońców wysłałeś?

-Trucizny musiała być najmocniejsza z możliwych. Nie będę cie oszukiwał, umierałaś. Dopiero moja magia przywróciła cię do nas, a nawet to trochę trwało. Goniec był zbędny, przybył Kashir i wręczył mi koronę południa. Twój ojciec uznał że lepszym dla Haradu byłoby zjednoczenie. Byłaś dość długo nieprzytomna w międzyczasie odbyła się bitwa. Gondorskie psy zastawiły na nas pułapkę w dolinie. Trzech elfichich czarodziei, wywołało trzydziesto metrową falę. Wiesz co to oznacza w takiej dolinie. Śmierć dla wszystkich, całej armii nikt nie uszedłby żywy. Udało mi powstrzymać falę, z pomocą Daregotha. Wszak i my biegli w sztuce magicznej jesteśmy. Woda w ograniczony sposób ale jednak się rozlała. Twój brat jak przystało na wojownika południa był z przodu. Wraz z czterema tysiącami moich ludzi. I połową mojego Khas. Ludzi przeżyło czterystu. Wojownik z Khas jeden. Twój brat, przykro mi, oboje ponieśliśmy straty.

Kobieta słuchała z przymkniętymi powiekami ciężko dysząc,a kiedy usłyszała ostatnie słowa zerwała się z posłania wyciągając swoją długą rękę w stronę Andarasa. Ten zaś początkowo chciał odskoczyć. Jednak gdy zobaczył, że Trolica się zachwiała i zaraz upadnie pozostał na miejscu. Gotów jej pomóc bądź unikać nadchodzącego ciosu.

-Spokojnie wiem jak boli taka strata.-Andaras zapanował nad odruchem.

Olbrzymka jednak zebrała się w sobie. I zamiast upaść chwyciła Andarasa za ubranie. Przyciągnęła się do niego i uderzyła głową w twarz. Towarzyszył temu dźwięk łamanego nosa. Trollharta zaś opadła na kolana, opierając się na łokciach a nawet na nich się chwiała. W tym momencie członkowie Khas Andarasa i Trollharty chwycili za broń. Naruszenie nietykalności cielesnej króla oznacza śmierć. Zatem pierwszy z gwardzistów Trolicy rzucił się osłonić ją własnym ciałem, przed śmiercią. Drugi był również był szybszy od gwardzistów Andarasa. Przystawił sztylet do szyi pierwszego z ludzi północy. Drugi przyboczny czarnoksiężnika już odskakiwał w bok by przeszyć tamtego mieczem i uwolnić kompana.
Gdy rozległ się zdecydowany głos:
-Dość- to upadły teraz nawet dosłownie półelf doszedł do siebie.
Śmierć grozi również za nie słuchanie rozkazu. A Królem był jakby nie było, wszystkich tu obecnych. Członkowie Khas Trollharty i tak słuchali tylko jej. Jednak była to jedyna szansa na wyjście z tego cało. I ocalenie również swej pani. Zatem wszyscy schowali broń.
-Nie doceniłem żalu, jaki spadł na jej serce. Odebrała jej rozum, a ja wszak mogłem ją lepiej do tego przygotować.-rozległ się chrzest nastawianego nosa.- Jesteś przyjaciółką mojej żony, towarzyszką mej rodziny. Ten jeden raz daruje ci. Trollharta już go nie słyszała, odnoszona na łoże przez gwardzistę.

Andaras wyszedł zasłaniając twarz haradzka chustą. Nikomu nie było trzeba mówić, że to wydarzenie nie miało miejsca. Wszyscy zrozumieli. Jakiekolwiek próby jakie podjął w desperacji nic nie dawały. Z Trolicą nie było kontaktu. Jedynie na widok króla się ożywiała wpadając w złość. W innych okolicznościach wpadała w melancholię. Opuszczała ją chęć życia.

Andaras zawołał do swojego namiotu Raela.

-Trolica słabo zniosła wieść o śmierci brata.- rzekł z uśmiechem król, trochę go to jednak bawiło. Lubił nieprzyjemne sytuacje obracać w żart w śród bliskich.

-Widzę panie- wszak czarnoksiężnik właśnie go sobie opatrywał.

-Mogłem to rozegrać trochę lepiej. Zadbaj oto by podano jej coś na uspokojenie skołatanego serca. Oczywiście tylko za zgodą i akceptacją dowódcy jej przybocznych. Wytłumacz mu też sytuację. O wydarzeniach w dolinie słyszał już każdy. Czego by nie myśleli o mnie nawet Południowcy. Nie zabiłbym czterech tysięcy swoich jeźdźców i połowy swego Khas. By uśmiercić jednego Południowca. Choćby nie wiem jak ważnego. Myślę, że chwila wytchnienia i głos jej ludzi mogą tu coś zdziałać. Dam jej kilka dni. Powiadom mnie jak tylko dojdzie do siebie. Muszę też porozmawiać z Daregothem. Zapewne zgodzi się zemną, że wieść o utracie syna powinna pójść do króla południa w zestawieniu z czymś pozytywnym. Na przykład braterstwem krwi czy moim ślubem z jego córką. Zresztą ślub sam mi sugerował. Wolałbym jednak więzy krwi. Niefortunnym byłoby wysłanie kruka z tak złymi wieściami. Porozmawiaj z nim w moim imieniu, poinformuj też gdy córa południa będzie gotowa do rozmowy. Ma też pewnie jakiegoś doradcę tu prócz ochrony. Jemu również daj do zrozumienia co trzeba. Chyba nikt tu nie chce wojny domowej...-odprawił Raela. Ten zaś potwierdził dyspozycje skinieniem głowy. I wyszedł do nowych zadań.

Jeszcze raz przeczytał list do Herumora

Panie,
Jam jest Andaras syn Munthana. Dziedzic północnego Haradu a z błogosławieństwa samego Morgotha również południa. Harad zjednoczył się pod moimi sztandarem. Na cześć i chwałę Króla Orków i wszystkich połączonych z nim ludów. Spisuję ten list panie własnoręcznie albowiem uważam, że to właśnie z mych ust powinny wyjść te wieści. Przekroczyliśmy zgodnie z rozkazami granice Harondoru. Napotkaliśmy jednak na opór i elfią pułapkę niespotykanych rozmiarów. W dolinie prowadzącej na te tereny trzech elfów władających olbrzymią mocą powołało do życia falę. Wysoko na 100 stóp, która miała sprawić byśmy nigdy nie uświadczyli piasku pod stopami po drugiej stronie.Na szczęście wspólną mocą wraz z Dagorathem udało nam się zapobiec tragedii. Fale odwróciła swój bieg. I straty naszę ze śmiertelnych potencjalnie, obróciły się w dotkliwe. Jednak akceptowalne przy tak ciężkim boju. Wróg rozbity i wybity do nogi. Kierujemy się na stolicę Harondoru, tam połączymy się z wojskami Umbaru. Po jej zdobyciu z Khadczykami i synami południa. By wspólnie pomaszerować na Minas Tirith. Niepokoi mnie jednak fakt aktywności Głosu Saurona. Jest on wrogiem naszych wrogów jednak obawiam się, że w ostatecznym rozrachunku postanowi on sięgnąć po najwyższą władzę. Ponieważ jako jedyny dysponuje tak dużą mocą by rzucić ci wyzwanie. Władzę należną tobie panie! Jako wierny i lojalny Haradczyk, mój los połączony jest z twoim na dobre i złe. Aż do śmierci... Powiem więcej spodziewam się iż w odpowiednim czasie, spróbuje on skłonić bądź zmusić mnie do przejścia na jego stronę. Mam nadzieję, że mój osąd i obawy są błędne. Jeśli jednak nie... Chciałbym wiedzieć jak pokonać tak antycznego i potężnego przeciwnika. Z twoją pomocą panie będę w stanie stawić mu czoło.

Tym czego Andaras nie dopisał było to, że wiedza jaka byłaby mu dana. Może posłużyć do walki w razie konieczności, również z Herumorem. Kiedyś miał marzenie, unicestwić ich obu. Obecnie sądził, że to mało realne. Sam zaś będzie elastyczny, w odpowiednim czasie wybierze stronę. Pozostawało list podpisać, zalakować i dać kapłanowi. Musiał jeszcze nanieść kilka poprawek na list do Xante. Wyszedł mu jakoś dziwnie oschły. Potem poszedł jeszcze pomóc jak codzień swemu wiernemu słudze. On też miał dla Gondorczyków niespodziankę...
 

Ostatnio edytowane przez Icarius : 03-04-2012 o 13:13.
Icarius jest offline