Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-04-2012, 15:03   #266
Fenris
 
Fenris's Avatar
 
Reputacja: 1 Fenris jest jak klejnot wśród skałFenris jest jak klejnot wśród skałFenris jest jak klejnot wśród skałFenris jest jak klejnot wśród skałFenris jest jak klejnot wśród skałFenris jest jak klejnot wśród skałFenris jest jak klejnot wśród skałFenris jest jak klejnot wśród skałFenris jest jak klejnot wśród skałFenris jest jak klejnot wśród skałFenris jest jak klejnot wśród skał
Olbrzymia pustka jaskini zdawała się pochłaniać płomień, zabranej od jednego ze zwiadowców pochodni, kiedy Cadarn próbował oświetlić jej wnętrze. Próbował objąć wzrokiem jej rozmiary, nie potrafił jednak przeniknąć mroku, poza kręgiem światła rzucanego przez trzymane w dłoni łuczywo. Pod jego stopami rozciągała się, wydawać by się mogło, bezdenna przepaść. Dopiero gdy, rzucony przez Dunlandczyka, niewielki kamień z charakterystycznym pluskiem wpadł do wody, zorientował się, że pod nimi znajduje się podziemne jezioro. Z miejsca w którym stał faktycznie odchodziła niewielka półka skalna, szeroka może na niecałą stopę, opadająca łagodnie wzdłuż ściany. Jeśli pół ork miał rację było to jedyne przejście do ruin, w których znajdzie Dorlaka. Oczywiście miało to sens, było to dobrze ukryte miejsce, w sam raz dla spiskowców. Było to jednak również miejsce, w którym jedna osoba mogła zatrzymać całą kolumnę, szczególnie jeśli była tak silna jak prowadzący ich mieszaniec. Było to wyjątkowo nieprzyjazne miejsce i nawet tak twardy wojownik jak on, wolałby być teraz gdzie indziej. Z zadowoleniem zobaczył, że na twarzach jego dwóch zwiadowców również widnieje jedynie zacięty wyraz determinacji.

- Oto prawdziwi synowie gór. - Pomyślał. - Prędzęj zginą niż okażą słabość.

Cadarn splunął w przepaść, zastanawiając się co dalej. Jeśli cała grupa zaczęłaby wspinać się po niewielkim występie, pół ork mógł próbować ich zepchnąć, być może sam ryzykując przy tym upadek...lecz on nie miał przecież nic do stracenia. Postanowił zaryzykować raczej pozostanie w tym miejscu z pół orkiem sam na sam.

- Ty i ty - wskazał głową dwóch zwiadowców, zejdziecie na dół i sprawdzicie ten tunel. Mówił nie spuszczając wzroku z pół orka. Jeśli będzie w porządku, uderzycie dwa razy kamieniem w ścianę.

Podobnym sygnałem mieli posłużyć się zostawieni przed wejściem zwiadowcy, aczkolwiek tylko w sytuacji wyjątkowego zagrożenia, gdyby takie zbliżało się do groty, którą eksplorował. Żaden z nich nie chciał oczywiście narazić się na gniew swojego dowódcy, więc jednooki władca Dunlandu nie spodziewał się ich usłyszeć.

Gdy tylko jego ludzie z pochodniami w dłoniach zaczęli przesuwać się wzdłuż ściany, Cadarn grotem włóczni nakazał pół orkowi stanąć przy krawędzi korytarza, a sam, nie spuszczając z niego wzroku w milczeniu oczekiwał na sygnał od swoich ludzi. Czas wlókł się niemiłosiernie, każda minuta spędzona na czekaniu w tym napięciu ciągnęła się w nieskończoność, jednak w dalszym ciągu do uszu barbarzyńcy nie dochodził oczekiwany przez niego znak. Po piętnastu minutach zaczął robić się nerwowy, wytężał słuch coraz bardziej, lecz zamiast umówionego odgłosu wciąż otaczała go jedynie cisza, przerywana jedynie pochrząkiwaniem i mamrotaniem stojącego przed nim mieszańca. Po kolejnych kilku minutach, jego cierpliwość była już na wyczerpaniu. W myślach już wyobrażał sobie jak karze swoich ludzi za opieszałość, kiedy dostrzegł migotliwy blask światła z korytarza, którym prowadził ich pół ork.

Cadarn nie zastanawiał się długo. Skoro nie byli to jego ludzie, a przecież nie dali znaku, mogły to być jedynie orki, albo poplecznicy Dorlaka. Ostatnią rzeczą jaką by chciał, było znalezienie go tutaj wraz z pół orkiem. To prostu nie wróżyło niczego dobrego, nawet gdyby wciąż próbował ich przekonać, że sam pracuje dla Dorlaka. Nie było się gdzie ukryć, a nie był pewien czy zdąży dotrzeć do tunelu zanim tu nie przyjdą. Poza tym, skoro on widział ich światło, oni pewnie widzieli jego, nie było szans na podchody.

To oznaczało również wyrok śmierci dla stojącego przed nim orczego pomiotu. Nie mógł sobie pozwolić na konfrontacje jego słowa ze swoim, jeśli orki ich dogonią. Jednym ruchem złapał włócznie w obie dłonie obracając ją w poprzek na poziomie swojej klatki piersiowej, jednocześnie upuszczając żagiew pod nogi. Zanim sługa Dorlaka zorientował się w jego zamiarze, uderzył go w klatkę piersiową na poziomie mostka, wkładając w uderzenie więcej siły niż zamierzał. Usłyszał chrupnięcie kiedy uderzony w splot słoneczny pół ork, zachwiał się próbując jeszcze zachować równowagę rozpaczliwie machając ramionami. Jednak siła uderzenia spowodowała, że wypadł za krawędź, nie mogąc wydobyć nawet jednego dzwięku z pogruchotanego mostka. Po krótkiej chwili Cadarn usłyszał dzwięk ciała roztrzasującego się o skały...jezioro najwyraźniej nie wypełniało całego dna.

Szybkim ruchem podniósł pochodnie i tak szybko jak potrafił zaczął przemieszczać się w stronę tunelu, w którym zniknęli, wysłani przez niego na zwiady, Dunlandczycy. Kiedy był w połowie drogi, usłyszał nadbiegające kroki, to zmotywowało go do przyspieszenia. Niestety, był już zaledwie kilka kroków od celu, kiedy usłyszał zza pleców znajomy głos, którego zupełnie nie spodziewał się w tym miejscu.

- Stój! - krzyknał uratowany przez niego gondorski oficer: Aldric.

Cadarn zatrzymał się dopiero gdy dotarł do wejścia do tunelu, nie miał ochoty zostawać na półce ani chwili dłużej. Uniósł brwi w wyrazie zdumienia i odrzekł.

- Niezbyt to mądre, krzyczeć w jaskini, gdzie mogą czaić się wrogowie, Gondorczyku. - Odpowiedział, gdy tylko postawił stopy w przedsionku tunelu. - To nie jest miejsce dla was. Nie powinniście tu przychodzić. - Rzekł ponuro.

Nie miał pojęcia w jaki sposób Gondorczyk wraz z kilkoma Rohańczykami dotarli tu tak prędko. Jeszcze niedawno sam cieszył się, że ma przewodnika, gdyż bez niego błądziłby pewnie do tej pory. To jednak nie miało teraz znaczenia. Musiał przyznać przed samym sobą, że to mocno komplikowało jego sytuację. Nie miał wątpliwości, że został rozpoznany, dlatego kiedy usłyszał, że Aldric wraz ze swoimi ludźmi podążają za nim po półce, którą sam przeszedł, postanowił zaczekać. Miał tylko nadzieję, że wbrew oczekiwaniom nie spotkają tu Dorlaka...
 
Fenris jest offline