Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-04-2012, 19:54   #54
Jerdas
 
Jerdas's Avatar
 
Reputacja: 1 Jerdas nie jest za bardzo znanyJerdas nie jest za bardzo znany
- Ty tak często?

Mógł wtedy odpowiedzieć Yarkissowi, jednak nie zrobił tego. Odwrócił się i zasnął, błagając w myślach Panią Snów aby wpuściła go do swojego królestwa. Nie zrobiła tego. Od kiedy wyszedł z Visenny, nie został uraczony żadnym snem. Mgnieniem. Błyskiem.

Hieronimus wrócił. Solmyr czuł to w kościach, jednak mimo wszystko miał nadzieję na inny rozwój sytuacji. Nie przejął się nim, myślał tylko o tym, iż towarzysze mogli się go bać. Wykonywał poranne ćwiczenia ignorując rozchwianego emocjonalnie ducha. Nie uraczył go spojrzeniem nawet kiedy dostał kijem w kolano. Prawdą było, że od kiedy odzyskał przytomność po starciu z dzikiem zdolny był to przelotnego kontaktu wzrokowego, nic dłuższego od mrugnięcia.

***

~Na małe bóstwa, niech wszystko zniknie. Co najgorszy zaklinacz w promieniu kilkunastu mil zrobił źle? Czemu Yarkissowi się udało a mi nie?~

Solmyr był przybity, zły na siebie, przygnębiony z powodu braku snów, załamany gdyż wszystko przestało mu się udawać. Stawał się niepewny. I zaczął wątpić. Jednak nie mógł pozwolić sobie aby ktokolwiek o tym wiedział. Chodził prosto, z napiętymi mięśniami wiecznie zapatrzony w dal, jakby dostrzegał coś czego nikt inny nie był w stanie. Jednak oczy, melancholijne, zamyślone o barwie nieba obdarzonego południowymi promieniami słońca stały się puste.

Każda godzina stawała się dla zaklinacza dniem a dzień tygodniem. W tak krótkim czasie za sprawą kilku drobiazgów stał się nikim. Choć zawsze samotny, nigdy nie czuł się tak bardzo porzucony. Jego boginii nie odpowiadała na błagania. Chodź noga się goiła jego ciało, przestało go słuchać. Stracił werwę i wszystko sprowadzał do podstawowych ćwiczeń bardziej z przyzwyczajenia aniżeli z chęci doskonalenia się. Medytacja, która w pełni go wyciszała i uspokajała, pozwalała przyjrzeć się głębiej i sięgnąć po więcej teraz służyła mu tylko do odepchnięcia tego całego bajzlu dziejącego się w nim samym.

Jednak nie tylko szwankowało to co w nim, ale i na zewnątrz. Sigrid jakby się od niego odcięła. Nie interesowało go to, że pozostali z nim nie rozmawiali, nie umiał i nie chciał tego robić. Jednak Sigrid to inna para butów… Miał wrażenie, że gwiazdy nie świecą już tak jasno jak kiedyś. A las stracił swój dziwny pociągający charakter. Nie mógł zebrać myśli i nawet…

***

Jadł. Pił. Nie wtrącał się do rozmów jakie przeprowadzali jego towarzysze. Będąc zupełnie szczerym, net się im nie przysłuchwiał. Zbliżał się do stanu w którym coraz bardziej przypominał roślinę. Wegetował.

***

To była chyba trzecia doba. Trzy dni zatracania się w beznadziejności a on nic nie mógł a być może nie chciał z tym zrobić. Miał wartę z Eillif, nie spojrzał, nie odezwał się, nie reagował na nią w żadne sposób. A była to jedyna osoba z którą rozmawiał. Warta minęła. I położył się spać.

***

Czwarty dzień. ~Kolejny bezpłodny, jałowy.~ Mechanicznie sprawdził czy aby niczego nie zgubił. Kiedy jego ręka nie poczuła sakiewki z grzybkami od Devona, Solmyr po raz pierwszy od kilku dni spojrzał na coś z zaciekawieniem. Jego źrenice rozrzeszyły się ze zdziwienia a ona sam jeszcze raz przeszukał wszystko. Kiedy nie znalazł sakiewki. Przeszukał swoje rzeczy bardziej skrupulatnie. Nie było. Każdemu zniknął jakiś drobiazg. Tylko prezent od Devona nie był wcale drobiazgiem. Przez chwilę w oczach zaklinacza zagościł sztorm. Chciał zabić i zniszczyć wszystko wokół. Ukląkł na ziemi, i schował twarz w swoje dłonie. Westchnął głęboko po czym jego ciało przybrało beznamiętny i pusty wyraz ruchomego posągu. Usiadł i usiłował medytować, czekając na reakcje pozostałych. W środku kolejna cząstka upadła i rozbiła się.

Jego filary bytu. Rozpadały się. Ciało. Umysł. Duch. A on nic z tym nie robił.
 
Jerdas jest offline