Marynarze uciekali w stronę ruin. Orzeł gonił ich. Salah rzucił się w stronę worka, który był przy jednym z rozszarpanych korsarzy. Endymion pozostał miedzy głazami, rozejrzał się czy nie ma w pobliżu jednej z kusz, czy jakiejkolwiek innej broni. Strażnik przepuszczał iż ptak nie odpuści po tym jak Salah zrobił sobie jajecznice. Komplikowało to strasznie całą sytuację w której oczyma wyobraźni Endymion widział siebie i Salaha odpływającego statkiem tajemniczej pani kapitan z tej przeklętej wyspy.
Dwie kusze leżały przy rozprutych ciałach. Endymion miał świadomość iż jest przeogromne stworzenie i żeby mu zaszkodzić to trzeba strzelać włóczniami albo trafić idealnie w najczulsze punkty, które nie są pokryte piórami, czyli np w oko. Ale lepsza kusza niż nic. Endymion spróbował się zorientować ile czasu zajmuje nawrót ptaka, przed kolejnym atakiem.
- Salah! lepiej będzie jeśli zdejmiesz te jajkowe wdzianko z siebie - krzyknął do Salaha - chyba, że chcesz odciągnąć uwagę ptaka żebyśmy mogli uciec? hee?
Salah obejrzał się na uciekających ludzi, na których właśnie spadł orzeł dogniatając do ziemi dwóch mężczyzn.
- Pomyślę o tym, jak będzie na to czas. - rzucił w biegu zrywając się do sprintu w stronę lasu.
- Żebyś tylko tego nie żałował - rzucił mimochodem Endymion łapiąc kusze leżącą przy jednym z trupów oraz w drugą rękę strzały i rzucił się za łysielcem co sił w nogach.
Biegł za Salahem lecz z boku oddalony na tyle żeby ptak nie mógł ich jednocześnie dorwać. miał nadzieje, że Salah wymazany w jajach będzie pierwszym wyborem w razie ewentualnego ataku orła.
Dopadli linii drzew zbiegając na łeb na szyję po zboczu wzniesienia. W oddali dało się słyszeć przerażające krzyki, które po chwili umilkły przynosząc złowrogą ciszę. Widać niektórym nie udało się dotrzeć do ruin.
- Tutaj możemy spokojnie poczekać - mocno dysząc powiedział strażnik, przykucając na kolana z wyczerpania po karkołomnym biegu - bez tego - spojrzał na zawiniątko, które trzymał Salah - nie ruszy się z tond. to nasza moneta za którą się wydostaniemy z tond.
Krzyki ucichły zatem Endymion postanowił zaryzykować
- Zobaczę co tam się dzieje a ty na razie tu poczekaj - zwrócił się do Salaha - jakbyś go wypatrzył to krzycz.
Ruszył. Biegł mocno przygarbiony, szybko, zwinnie. Wykorzystywał ukształtowanie terenu. Patrzenie pod nogi i w niebo jednocześnie nie było proste. Ale jakoś szczęśliwie dotarł do wzgórza. Wychylił głowę zza krawędzi wzgórza przywarty do ziemi. Zobaczył orła siedzącego na obeliskach. Ptak patrzył w stronę ruin na drodze do których leżały cztery poszarpane ciała. W oddali na niebie zobaczył nadlatujący póki co jeszcze punkcik drugiego orła. Wycofał się do lasu, nie ryzykował. Następnie zdał relację Salahowi z tego co zobaczył.
- Tak jak mówię sytuacja jest niewesoła. Może uda się ściągnąć tych z okrętu? - Zastanawiał się głośno Endymion nad tym jak pomóc uwięzionym w wierzy.
Salah wysłuchał a potem powiedział.
- Okręt prędko nie odpłynie, lecz my musimy mieć coś godnego karty przetargowej, aby załoga zrezygnowała z poszukiwań ich kapitana... - powiedział obracając w rękach kryształ w worku. - Znamy już kombinację, może warto sprawdzić jakie skarby są za tymi kamiennymi wrotami w lesie? - zapytał z błyskiem w oku.
- Nienajgorszy pomysł - odparł strażnik po chwili namysłu - ale pośpieszmy się |