Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-04-2012, 22:49   #19
Kiep_oo
 
Kiep_oo's Avatar
 
Reputacja: 1 Kiep_oo nie jest za bardzo znanyKiep_oo nie jest za bardzo znanyKiep_oo nie jest za bardzo znany
Krzyk wyrwał Joyce’a z chwili głębokiego zamyślenia. Ciepło kominka i kolejna szklaneczka whisky działały na niego usypiająco. Sennym wzorkiem obserwował kręcące się wokół pary, wychwytywał urywki prowadzonych rozmów. Wolał trzymać się na uboczu i przynajmniej na razie nie zwracać na siebie zbytniej uwagi. Dotychczas wychodziło mu to doskonale.

Słysząc krzyk i obserwując rosnące z każdą chwilą zamieszanie, pomimo dystansu jakim darzył problemy brytyjskiej arystokracji, postanowił dowiedzieć się co jest powodem ogólnego poruszenia. Dopił końcówkę whisky, dźwignął się z fotela i z pustą szklanką w lewej ręce ruszył tam, gdzie zmierzała znaczna większość gości - w kierunku gabinetu lorda Hastnigsa.

Jeszcze zanim znalazł się na miejscu zbrodni, wiedział, co się stało. Wystarczyło kilka urywanych, pełnych paniki zdań, które dotarły do uszu Joyce’a, by wiedzieć, że popełnione zostało morderstwo. Morderstwo. W ciągu ostatnich kilku minut usłyszał to słowo jakieś kilkanaście razy. Dla pewności rzucił jeszcze okiem na ciało lorda przebite szpikulcem do lodu, którego jeszcze nikt nie zdążył zakryć.

Niedobrze. Wśród całego rodu Hastings, lord był jego jedynym bliższym znajomym. Na jego pomoc liczył i właśnie z nim musiał się rozmówić. Za późno. I jeszcze cały ten burdel. Policja będzie pewnie lada chwila. Zacznie się wypytywanie, składanie zeznań i spisywanie całego tego pierdolonego protokołu.

Joyce nie miał co prawda nic do ukrycia w tej sprawie, jednak jakikolwiek szum wokół jego osoby był mu zdecydowanie nie na rękę. Bał się, że ktoś mógłby wpaść na trop prawdziwego celu jego wizyty na Wyspach. Gdyby cokolwiek z przeszłości Joyce’a wypłynęło na wierzch znalazłby się w niezłym gównie.

Mimo że był już lekko wstawiony udał się znowu w kierunku baru. Cały czas trzymał w ręku pustą szklankę. Za ladą nie było nikogo, postanowił więc sam się obsłużyć. Omiótł wzrokiem stojące butelki, lecz nie miał już ochoty na kolejną szkocką. Odstawiwszy opróżnioną wcześniej szklankę, wybrał szeroki kieliszek i nalał sobie solidną porcję martini. Siedząc przy barze, kątem oka obserwował przedstawienie.

 
Kiep_oo jest offline