| Paladyn zajął miejsce, wskazane mu przez kapłankę. Zydel skrzypnął cicho pod ciężarem opancerzonego “olbrzyma”, na co ten uśmiechnął się niewinnie do kobiety.
Ton jej głosu i sposób w jaki się wysławiała obudził w nim lekki niepokój. Będąc opiekunką świątyni trzeba miec mocne nerwy. A będąc nią w stolicy kraju, który chlubi się tytułem soli w oku czarodziei z Thay trzeba je miec ze stali. - Pośpiech nie jest tutaj problemem, o Czcigodna. - - spauzował posyłając kapłance łagodne acz przenikliwe spojrzenie.- Wiecie, że gdyby przyszło wam mnie prosic abym z tego miejsca wyruszył nawet na Wybrzeże Mieczy - zrobiłbym to bez zastanowienia. Nie raz przyszło mi również współpracowac z Harfiarzami, wasz łaskawośc. Poprawcie mnie jeśli kierują mną jedynie typowe memu ludowi emocje, ale czy w waszym głosie nie usłyszałem nuty paniki ? Cóż się dzieję ? - zakończył spokojnie. - “Sam, zdecydował czy chcesz się w to wszystko mieszac...” - powtórzył na głos ostatnie słowa kapłanki, mrużąc lekko oczy. - Ojczyzna jest dla mnie najważniejsza, Czcigodna kapłanko. Dobrze to wiecie. Jednak skoro dostrzegam w waszych słowach przestrogę, domyślam się, że tym razem chodzi o coś niezwykłej wagi ? Czy na pewno nic więcej w tej sprawie nie możecie powiedziec ?- ostatnie słowa wypowiedział łagodnie, niemal jak prośbę, nie chcąc w żaden sposób sprowokowac elfki. - Niewiele sama wiem, bo spotkanie było bardzo krótkie, posłaniec wydawał się być w wielkim pośpiechu, ledwo przekazał mi to co wiem teraz i zniknął - odpowiedziała niemal z miejsca - co do mojego zdenerwowania... Znam Cirrusa zapewne dłużej, niż ty żyjesz i nigdy nie widziałam go tak niespokojnego. Jedyne, co udało mi się dowiedzieć w krótkiej rozmowie, to że chodzi o Simbul, bezpieczeństwo kraju jest zagrożone i że sprawa kierowana jest przez wywiad.
Stragos skinął głową, ważąc słowa kapłanki. - Zaskakuje mnie jedynie, że jako Gwardzisty Królowej nie poinformowano mnie bezpośrednio...-skomentował zamyślony, po czym lekko drgnął - Nie zrozumcie mnie źle, Czcigodna. Jeśli sprawa dotyczy samej Simbul, kusiłem się o myśl, że będę jedną z pierwszych osób jakie się dowiedzą. Od dowodzących , rzecz jasna. Jednak skoro wmieszali się do tego Harfiarze... Zjawie się Pod Szmaragdowym Gryfem, moja Pani. Pokornie proszę o twe błogosławieństwo.- mówiąc to zsunął się z zydla i przyklęknął na jednym kolanie. - Straż Simbul z wyjątkiem może dwóch osób została uwięziona wewnątrz pałacu, to chyba mogę ci powiedzieć... Bariera ochronna odgrodziła pałac od świata, zamykając wszystkich naszych dowodzacych wewnątrz. Nie skontaktowali się z wami osobiście, bo tylko kilka osób w całym mieście posiada odbiorniki magiczne, przez które kontaktuje się z nimi Nerrol Hamastyr i te kilka osób jest agentami wywiadu lub Harfiarzami. Niech Selune cię błogosławi Stragosie, obiecaj że wrócisz w jednym kawałku. - Jeśli Księżycowa Panna swym blaskiem będzie mnie prowadzic pośród ciemności, wrócę. - ukłonił się, po czym uśmiechnął do kapłanki.- Wyruszam się przygotowac. Niech i was nigdy nie opuszcza blask naszej Pani, Czcigodna..
Iście wojskowym ruchem odwrócił się na pięcie i ruszył w kierunku drzwi.
Stragos rozumiał, że naciskanie na kapłankę o kolejne informacje jest bezcelowe. Albo więcej nie wiedziała, albo miała swoje powody by się nie wypowiadać. ~Czyżby nawet w świątyni Księżycowej Panny ściany miały uszy?~Nie było się jednak co dziwić elfce, iż wolała przesadną dyskrecje niżeli ryzykować udaremnienie narady przed wrogiem.
Błogosławieństwo pokrzepiło jego serce i mimo wywołującego nieprzyjemne dreszcze chłodu, jaki wlał się w jego duszę - dało mu szczerą nadzieję, że Selune nie opuści swych wiernych w potrzebie, a cała ta historia skończy się dobrze.
Uśmiechnął się i ukłonił lekko do zaaferowanych adeptek, wzorem przekup rynkowych rozpowszechniających pomiędzy sobą zajście sprzed świątyni. Wszystkie odpowiedziały mu szczerym uśmiechem, szepcząc już pomiędzy sobą.
U bram świątyni natrafił na kapłankę w towarzystwie ciecia, który ładował ciało nieprzytomnego najemnika na wóz do rozwózki gnojówki. Ukłonił się kobiecie głęboko i zauważając z jakim przejęciem przygląda się szorstkim ruchom ciecia przemówił : - Bez obaw kapłanko. Rano nasz jegomość nie będzie w stanie odróżnić czy ból w jego czaszce wywołała gorzałka, z którą zbyt mocno się zaprzyjaźnił, czy rękawica jakiegoś buca w lśniącej zbroi.
Poklepał po ramieniu,poczerwieniałego na twarzy z wysiłku ciecia, kiedy ten rzucił nieprzytomnym najemnikiem na resztki zaschniętego nawozu. - A i zapachy rynsztoku nie wydają mi się być mu obce.
Skinął im na pożegnanie, po czym skierował się ulicą, w kierunku swego domostwa. Przez chwilę był niemal pewny, iż dostrzegł swego towarzysza broni - Ragnara , znikającego gdzieś za zakrętem, jednak nie zamierzał się o tym przekonywać.
Uradowany lekko faktem, że kuchenne wojaczki Rossy nie pójdą na marne, ruszył w swoją stronę. Kto wie jak wiele w jego życiu zmieni dzisiejszy wieczór ? Czyż człek w swym prostym życiu nie powinien sycić się nielicznymi, szczęśliwymi chwilami ? Już jutro, może przyjść mu wojować za Koronę, jedynie o chlebie i wodzie...
__________________ "...niech nie opuszcza ciebie twoja siostra Pogarda
dla szpiclów katów tchórzy - oni wygrają
pójdą na twój pogrzeb i z ulgą rzucą grudę
a kornik napisze twój uładzony życiorys"
Ostatnio edytowane przez Mizuki : 04-04-2012 o 02:10.
|