Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 03-04-2012, 23:33   #11
 
andramil's Avatar
 
Reputacja: 1 andramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłość
Pogoń nie należała do zbytnio spektakularnych. Człapiący z wolna krasnolud nie nadawał się do pościgów tak więc statycznie i majestatycznie kroczył do przodu. Cierpliwości nie można mu było odmówić, jednak nawet on - żywa góra ostoi i spokoju - zaczął z lekka się niecierpliwić wynikiem owego maratonu, zwłaszcza gdy okulała starowinka, z siwymi włosami niczym śniegi w Smoczych Górach, idąc sobie spokojnie na rynek zostawiła go daleko w tyle. Na szczęście owy łotr co niechybnie miał wiele wspólnego z nietypowym wydarzeniem nie miał zamiaru ostawić Ragnara daleko w tyle i trzymał go w bezpiecznej odległości sześciu metrów. Jakby skurczybyk wiedział, że na więcej nie musi się wysilać. Drażniło to deczko rudobrodego, jednak nic na to poradzić nie mógł.

Gdy tylko człowiek w berecie wszedł w ślepy zaułek, brodacz wiedział, że to koniec pogoni. Zastanawiał się tylko czy łotr wedle swej woli wpadł w pułapkę czy też właśnie ją zastawił. Będąc jednak dzielnym wojownikiem i zbyt wolny by w razie czego uciec, postanowił dumnie wkroczyć i stawić czoła wszelakim niebezpieczeństwom. Odwaga, albo głupota jak to niektórzy zwali, wynagrodziła go tym razem miłą niespodzianką. Ów uciekinier okazał się tajnym agentem jej królewskiej mości i miał nie lichą nowinę dla pełnometalowego. Krasnal odsalutował mu po czym, wciąż podejrzliwie łypiąc na niego, podał swą prawicę odwzajemniając uścisk. Wysłuchał go ze spokojem po czym odrzekł.
- Kiedy jest to spotkanie?
- Pod Szmaragdowym Gryfem, powinniście znać tę gospodę, znajduje się zaraz pod wzgórzem, gdzie sytuuje się pałac. Spotkanie odbywa się na piętrze równo z zapadnięciem zmroku.
- Rozumiem. Nie spoźnię się. Za Koronę! - zasalutował na pożegnanie i odmaszerował w swą stronę.

Biorąc pod uwagę, że jego miejsce pracy zostało tymczasowo odseparowane od reszty świata, nie miał co ze sobą począć. Dodając do tego jego ciekawe życie towarzy... brak życia towarzyskiego, to w sumie brodacz nie miał nic do roboty. Udał się więc od razu to rzeczonej gospody.

Przybytek należał do jednego z najlepszych i najbardziej gustownych lokali w mieście. Nie każdy mógłby sobie pozwolić na wynajem piętra w takiej karczmie, no ale mowa tu o elitarnej gwardii Simbul. Sam zaś Gryf wyglądał bardzo przytulnie. Niezniszczone meble były już wysokim standardem samym w sobie, a marmurowy szynk dodawał szyku.
Krasnolud zamówił piwo i usiadł samotnie przy ławie. W koło ludzie i nie ludzie bawili się nie najgorzej w swym towarzystwie, a najbardziej widać to było po grupie najemników zachowujących się troszeczkę za głośno. Strażnik nie przyszedł jednak szukać kłopotów więc nie interesował się niespokojnymi najmnitami. Zamówił posiłek i kolejne dolewki złotego napoju który z wolna sączył czekał na zachód słońca by udać się na piętro.
 
__________________
Why so serious, Son?
andramil jest offline  
Stary 04-04-2012, 02:07   #12
 
Mizuki's Avatar
 
Reputacja: 1 Mizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znany
Paladyn zajął miejsce, wskazane mu przez kapłankę. Zydel skrzypnął cicho pod ciężarem opancerzonego “olbrzyma”, na co ten uśmiechnął się niewinnie do kobiety.
Ton jej głosu i sposób w jaki się wysławiała obudził w nim lekki niepokój. Będąc opiekunką świątyni trzeba miec mocne nerwy. A będąc nią w stolicy kraju, który chlubi się tytułem soli w oku czarodziei z Thay trzeba je miec ze stali.
- Pośpiech nie jest tutaj problemem, o Czcigodna. - - spauzował posyłając kapłance łagodne acz przenikliwe spojrzenie.- Wiecie, że gdyby przyszło wam mnie prosic abym z tego miejsca wyruszył nawet na Wybrzeże Mieczy - zrobiłbym to bez zastanowienia. Nie raz przyszło mi również współpracowac z Harfiarzami, wasz łaskawośc. Poprawcie mnie jeśli kierują mną jedynie typowe memu ludowi emocje, ale czy w waszym głosie nie usłyszałem nuty paniki ? Cóż się dzieję ? - zakończył spokojnie. - “Sam, zdecydował czy chcesz się w to wszystko mieszac...” - powtórzył na głos ostatnie słowa kapłanki, mrużąc lekko oczy. - Ojczyzna jest dla mnie najważniejsza, Czcigodna kapłanko. Dobrze to wiecie. Jednak skoro dostrzegam w waszych słowach przestrogę, domyślam się, że tym razem chodzi o coś niezwykłej wagi ? Czy na pewno nic więcej w tej sprawie nie możecie powiedziec ?- ostatnie słowa wypowiedział łagodnie, niemal jak prośbę, nie chcąc w żaden sposób sprowokowac elfki.
- Niewiele sama wiem, bo spotkanie było bardzo krótkie, posłaniec wydawał się być w wielkim pośpiechu, ledwo przekazał mi to co wiem teraz i zniknął - odpowiedziała niemal z miejsca - co do mojego zdenerwowania... Znam Cirrusa zapewne dłużej, niż ty żyjesz i nigdy nie widziałam go tak niespokojnego. Jedyne, co udało mi się dowiedzieć w krótkiej rozmowie, to że chodzi o Simbul, bezpieczeństwo kraju jest zagrożone i że sprawa kierowana jest przez wywiad.
Stragos skinął głową, ważąc słowa kapłanki.
- Zaskakuje mnie jedynie, że jako Gwardzisty Królowej nie poinformowano mnie bezpośrednio...-skomentował zamyślony, po czym lekko drgnął - Nie zrozumcie mnie źle, Czcigodna. Jeśli sprawa dotyczy samej Simbul, kusiłem się o myśl, że będę jedną z pierwszych osób jakie się dowiedzą. Od dowodzących , rzecz jasna. Jednak skoro wmieszali się do tego Harfiarze... Zjawie się Pod Szmaragdowym Gryfem, moja Pani. Pokornie proszę o twe błogosławieństwo.- mówiąc to zsunął się z zydla i przyklęknął na jednym kolanie.
- Straż Simbul z wyjątkiem może dwóch osób została uwięziona wewnątrz pałacu, to chyba mogę ci powiedzieć... Bariera ochronna odgrodziła pałac od świata, zamykając wszystkich naszych dowodzacych wewnątrz. Nie skontaktowali się z wami osobiście, bo tylko kilka osób w całym mieście posiada odbiorniki magiczne, przez które kontaktuje się z nimi Nerrol Hamastyr i te kilka osób jest agentami wywiadu lub Harfiarzami. Niech Selune cię błogosławi Stragosie, obiecaj że wrócisz w jednym kawałku.
- Jeśli Księżycowa Panna swym blaskiem będzie mnie prowadzic pośród ciemności, wrócę. - ukłonił się, po czym uśmiechnął do kapłanki.- Wyruszam się przygotowac. Niech i was nigdy nie opuszcza blask naszej Pani, Czcigodna..
Iście wojskowym ruchem odwrócił się na pięcie i ruszył w kierunku drzwi.

Stragos rozumiał, że naciskanie na kapłankę o kolejne informacje jest bezcelowe. Albo więcej nie wiedziała, albo miała swoje powody by się nie wypowiadać. ~Czyżby nawet w świątyni Księżycowej Panny ściany miały uszy?~Nie było się jednak co dziwić elfce, iż wolała przesadną dyskrecje niżeli ryzykować udaremnienie narady przed wrogiem.
Błogosławieństwo pokrzepiło jego serce i mimo wywołującego nieprzyjemne dreszcze chłodu, jaki wlał się w jego duszę - dało mu szczerą nadzieję, że Selune nie opuści swych wiernych w potrzebie, a cała ta historia skończy się dobrze.

Uśmiechnął się i ukłonił lekko do zaaferowanych adeptek, wzorem przekup rynkowych rozpowszechniających pomiędzy sobą zajście sprzed świątyni. Wszystkie odpowiedziały mu szczerym uśmiechem, szepcząc już pomiędzy sobą.
U bram świątyni natrafił na kapłankę w towarzystwie ciecia, który ładował ciało nieprzytomnego najemnika na wóz do rozwózki gnojówki. Ukłonił się kobiecie głęboko i zauważając z jakim przejęciem przygląda się szorstkim ruchom ciecia przemówił :
- Bez obaw kapłanko. Rano nasz jegomość nie będzie w stanie odróżnić czy ból w jego czaszce wywołała gorzałka, z którą zbyt mocno się zaprzyjaźnił, czy rękawica jakiegoś buca w lśniącej zbroi.
Poklepał po ramieniu,poczerwieniałego na twarzy z wysiłku ciecia, kiedy ten rzucił nieprzytomnym najemnikiem na resztki zaschniętego nawozu.
- A i zapachy rynsztoku nie wydają mi się być mu obce.
Skinął im na pożegnanie, po czym skierował się ulicą, w kierunku swego domostwa. Przez chwilę był niemal pewny, iż dostrzegł swego towarzysza broni - Ragnara , znikającego gdzieś za zakrętem, jednak nie zamierzał się o tym przekonywać.
Uradowany lekko faktem, że kuchenne wojaczki Rossy nie pójdą na marne, ruszył w swoją stronę. Kto wie jak wiele w jego życiu zmieni dzisiejszy wieczór ? Czyż człek w swym prostym życiu nie powinien sycić się nielicznymi, szczęśliwymi chwilami ? Już jutro, może przyjść mu wojować za Koronę, jedynie o chlebie i wodzie...
 
__________________
"...niech nie opuszcza ciebie twoja siostra Pogarda
dla szpiclów katów tchórzy - oni wygrają
pójdą na twój pogrzeb i z ulgą rzucą grudę
a kornik napisze twój uładzony życiorys"

Ostatnio edytowane przez Mizuki : 04-04-2012 o 02:10.
Mizuki jest offline  
Stary 06-04-2012, 14:57   #13
 
Rudzielec's Avatar
 
Reputacja: 1 Rudzielec jest na bardzo dobrej drodzeRudzielec jest na bardzo dobrej drodzeRudzielec jest na bardzo dobrej drodzeRudzielec jest na bardzo dobrej drodzeRudzielec jest na bardzo dobrej drodzeRudzielec jest na bardzo dobrej drodzeRudzielec jest na bardzo dobrej drodzeRudzielec jest na bardzo dobrej drodzeRudzielec jest na bardzo dobrej drodzeRudzielec jest na bardzo dobrej drodzeRudzielec jest na bardzo dobrej drodze
~Miło czasem robić tylko za straszak.~ pomyślała, nie miała nic przeciwko spokojnemu zatrzymaniu.
-Jesteś pewien że ci dwaj dadzą radę go przypilnować?- zapytała gdy porucznik wyszedł po chwili.
-Co? A tak, nie powinno być problemu. Chciałem z tobą pomówić o innej sprawie twoja pomoc przy zatrzymaniu to niejako efekt uboczny. Ale pozwól, to nie miejsce na taką rozmowę.- odpowiedział Drodth ujmując ją pod ramię i kierując najwyraźniej z powrotem do swego biura.
Słuchając pobieżnego opisu sytuacji Erianne zastanawiała się intensywnie. Czy cała sytuacja to podstęp Czerwonych? A może jakaś frakcja w mieście? Zresztą Simbul miała tylu wrogów, że można by spędzić parę lat próbując wydedukować kto, co, jak i dlaczego oraz kto na tym skorzysta.
-Gratuluję.-powiedziała z krzywym uśmiechem- Takiego bajzlu nie widuje się często. Aż mi cię szkoda jak pomyślę o tych wszystkich stowarzyszeniach, lożach i stronnictwach które pewnie niedługo się dowiedzą o tej sytuacji i spróbują coś na tym zyskać. Pewnie byłabym bardziej współczująca gdyby nie fakt, że pewnie werbujesz mnie żeby jakoś tą sytuację odkręcić?
- Tej sytuacji? Proszę cię, Twierdza Griffonheight to pod tym względem najlepsze miejsce w Velprintalarze. Tutaj organizacje pozarządowe oprócz samej Gwardii Simbul nie mają najmniejszego wstępu. Co do tego, dlaczego cię potrzebuję tak... No nie jest dobrze, tak jak mówiłem nawet Czerwoni nie są w stanie od tak podrobić naszych broszek komunikacji magicznej - mówiąc to stuknął w swój pagon porucznika - więc przyjmuję, że informacja jest prawdziwa. Powiem więcej, sam chętnie bym się udał pomóc odkręcić to wszystko, ale ktoś wojskiem ewentualnie musi dowodzić, a tak się składa że kapitan Seawind ceni mnie bardziej, niż tych starych ramoli. - Mówiąc to mimowolnie wypiął pierś, jakby chwaląc się czymś niezwykłym.

- Erianne, mogę na ciebie liczyć? Nie znam chyba kogoś bardziej wszechstronnego od ciebie.
-Oczywiście, w końcu jestem wszechstronna i godna zaufania jak na krwiożerczą zabójczynię, że nie wspomnę o drobnym fakcie iż jestem praktycznie najemniczką.-wzruszyła ramionami.-Na twoje szczęście.-Zastanowiła się, sytuacja na razie wydawała się pod kontrolą ale kto wie, niedługo na ulicach mogły wybuchnąć zamieszki albo otwarta wojna. To mogło przeszkodzić w jej planach, a poza tym, może dzięki temu uda jej się osiągnąć swój cel? Wdzięczność możnych tego świata była niebezpieczną rzeczą ale mogłaby bardzo pomóc w jej poszukiwaniach.

-Niech będzie-powiedziała w końcu- zgadzam się, powiedz mi tylko czy działam oficjalnie i z upoważnienia czy może właśnie “przestałam istnieć”? Oraz czy działam sama czy też mam się do kogoś zgłosić no i oczywiście komu meldować o wynikach?
- Działasz oficjalnie, na polecenie Simbul, działasz w grupie... Jakiej? Nie wiem, kilka osób miało zebrać swoich najbardziej polecanych agentów. Masz stawić się o zmierzchu na piętrze gospody Pod Szmaragdowym Gryfem. Jeżeli to wszystko, to powodzenia Erianne.
-Grupa ludzi którzy nigdy nie pracowali ze sobą i najpewniej nie do końca sobie ufają to nie jest moim zdaniem najlepszy pomysł w tej sytuacji, ale skoro ktoś uznał, że tak będzie lepiej to trudno.-Powiedziała zerkając sceptycznie na Drodtha, ten rozłożył bezradnie ręce jakby mówiąc "To nie mój pomysł. Sama wiesz jak jest, mamy rozkazy i mamy je wykonać"
-Coż to chyba wszystko, dzięki i nawzajem, nie daj się zabić na tym swoim kurczaku.- Powiedziała wychodząć, zapowiadały się ciężkie dni w Velprintalrze...
 
Rudzielec jest offline  
Stary 08-04-2012, 00:15   #14
 
Sierak's Avatar
 
Reputacja: 1 Sierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłość
***
Velprintalar, Pod Szmaragdowym Gryfem

***


Szmaragdowy Gryf zdecydowanie stanowił o klasie velprintalarskich tawern i bez wątpienia był wśród nich najzacniejszym przybytkiem. Już z zewnątrz była to okazała budowla postawiona u podnóża wzniesienia, na którym stał pałac Simbul (od nazwy którego zaczerpnięto z resztą imię dla karczmy). Sąsiedztwo jednego z placów targowych i bliskość prowadzącego z niego traktu idącego dookoła wzgórza przez konsulat i twierdzę Griffonheight, a potem aż do bram miejskich gwarantowało stały napływ klienteli tak mieszczańskiej, kupieckiej jak i wojskowej. Oczywiście nie każdy mógł sobie pozwolić na wieczór w Gryfie, bo ceny były iście królewskie jednak jakość potraw i alkoholu w zupełności je odzwierciedlała. Budynek był postawiony na planie prostokąta o wysokości jednego piętra plus poddasze. Konstrukcja nie różniła się zbytnio od standardowej architektury miasta, opierając się na znajdujących się wewnątrz słupach. Ściany zewnętrzne pomalowano na biało z zielonymi akcentami, co jakiś czas przeplatając ten motyw drewnianymi belkami mającymi usztywnić i uodpornić podporę na działanie wiatru, o który nad morzem nie było trudno. Dach wyłożono pomalowanymi na czarno deskami i wykończono metalowymi rynnami wypolerowanymi na błysk, co jeszcze bardziej pomagało tworzyć wizerunek lokalu dla wyższych sfer. Z racji, że zyski pozwalały właścicielowi zatrudniać już kilkunastu pracowników, tawerna działała przez całą dobę i trzeba było przyznać, że nie istniało tutaj coś takiego jak pora dnia albo nocy bez klienteli.
Wnętrze nie odbiegało zbytnio standardem od zewnętrza, podłoga wyłożona została dębowymi deskami zaimpregnowanymi i utwardzonymi tak, by twarde buciory żołnierzy i najemników nie uszkodziły jej zbyt szybko. Drewniane słupki konstrukcyjne pomalowano, polakierowano i ozdobiono metalowymi wytopami przypominającymi otulające je sylwetki gryfów. Podobnie z resztą było z meblami, które wykonano z pięknie obrobionego i polakierowanego drewna, ich wykończenia zaś również przypominały dzioby tych majestatycznych stworzeń, czasami skrzydła i inne części ich ciał. Na środku, jak to w każdej szanującej się tawernie znajdowała się scena do której ściągali czasem naprawdę sławni minstrele, w chwili obecnej swój popis dawało elfie duo lutnistki i pieśniarza. Praktycznie od drzwi biegła szeroka ścieżka pozbawiona stołów i prowadząca aż do wielkiego i bogatego w wiele zagranicznych trunków baru, za którym znajdowała się klatka schodowa na górę i magazyny. Z racji popołudniowej i powoli zbliżającej się wieczornej pory, kolejka przy barze zdawała się samodzielnie regenerować ilekroć ktoś od niej odszedł z kuflem pełnym piwa i talerzem grillowanych wypieków. Oczywiście też głośno było jak cholera, wąskie grono siedzących w centrum lokalu skupiało się wokół artystów, reszta zaś niekoniecznie. Przodowała im grupka najemników opowiadająca swoje przygody i podboje co jakiś czas komentując to donośnym “NO I MI KURWA NIE UWIERZYCIE” albo też i zwykłym śmiechem.

Wezwanych do Szmaragdowego Gryfa najemników (i nie tylko najemników, bo w zasadzie większość z nich służyła gdzieś w szeregach miasta) nie obchodziło jednak do końca to, co się tam działo. Zrzucone na ich barki brzemię w pewien sposób utrudniało cieszenie się żywotem szczególnie, że Velprintalar mógł lada dzień znaleźć się w bardzo nieciekawej sytuacji. Jako jedna z pierwszych wkroczyła do środka ruda kobieta w bardzo zmysłowej sukni. Szara kreacja idealnie pasowała do jej jasnej karnacji i bardzo krzykliwego koloru włosów, dodatkowo głęboki dekolt i wycięcie na plecach sprawiało, że od momentu jej wejścia do środka lokalu nawet elfi minstrel zdawał się mniej uwagi poświęcać swojemu śpiewowi, co jakiś czas fałszując nutkę albo dwie. Kilku pewnych siebie stałych bywalców już szykowało kobiecie miejsce obok siebie, jednak ta samym spojrzeniem potrafiła sprowadzić nawet największych amantów do parteru. Czarodziejka, co dało się wywnioskować już po samej bogatej kreacji, na którą zwykłego śmiertelnika zwyczajnie nie było by stać niemal przepłynęła przez pomieszczenie, omiatając posadzkę narzuconą na plecy, bogato zdobioną peleryną. Rudowłosa ledwo się pojawiła, już podeszła do karczmarza i po chwili dyskusji udała się schodami na górę, gdzie mieściły się prywatne piętra dziś niedostępne dla zwykłych gości.

Sareth nie musiał długo czekać na Corrika, bo ten pojawił się około kwadrans po nim, zapewne również mając zamiar być nieco wcześniej. Widząc Czempiona Poranka w pełnym rynsztunku uśmiechnął się szeroko zdając sobie sprawę, że jego przyjaciel z klasztoru mniej więcej wprowadził go w sytuację i ten podjął już decyzję. Szpieg nie tracił czasu i czym prędzej podszedł, przywitał się i przedstawił, odbierając przesyłkę i obiecując więcej szczegółów gdzieś, gdzie nie ma zbyt wielu postronnych osób. Oboje opuścili tawernę i skierowali się w stronę centrum i Szmaragdowego Pałacu, zbaczając do najlepszego przybytku w Velprintalarze. Generalnie rzecz biorąc, wchodząc do środka Szmaragdowego Gryfa Sareth skutecznie uciszył calutkie towarzystwo jak leci, gdzieś z rogu dało się słyszeć jedynie ciche “o kurwa mać”. Nawet dla zaprawionego w boju żołnierza widok zakutego w stal od stóp do głów woja musiał robić wrażenie. Pancerz kapłana wydawał się wręcz do tego stworzony, długie metalowe zadziory zamocowane na większej części płyt sprawiały, że Czempion Poranka wyglądał wręcz demonicznie. Wrażenie ostudzał co prawda wygrawerowany symbol Lathandera na piersi i sama aura nowoprzybyłego, spokojna i pełna pasji, jednak nie co dzień widzi się kogoś o tak niezwykłej aparycji. Właściwie to mało kto dostrzegł jegomościa w płaszczu i kapturze naciągniętym na nos snującego się za kapłanem i zaraz za nim wchodzącego po schodach na górę dokładnie tam, gdzie kilka minut wcześniej zniknęła rudowłosa piękność. W ciągu kolejnych minut okazało się, że nie tylko oni postanowili dziś stać się członkami schadzki na górnym poziomie Szmaragdowego Gryfa. Niedługo po Czempionie Poranka do środka wszedł srebrnowłosy elf starając się pozostać niezauważonym. Chwilę po nim zaś wkroczyła kolejna ruda piękność, ta tym razem była posiadaczką zdrowej, śniadej cery i kaskady karmazynowych wręcz włosów. Fakt, że w czasie jej pochodu zapanowała kompletna cisza nie pochodził bynajmniej od jej urody, której odmówić jej oczywiście nie można było. Coś w kobiecie wydawało się być nie tak, coś co miało lada moment wychylić się z pod stolika i wciągnąć pod niego w mroki otchłani. Jednak również i ona zniknęła na pięterku.

Ostatnim, a właściwie przedostatnim członkiem tajnego zgromadzenia okazał się lokalny rycerz, sługa Selune i (jak niektórzy wiedzieli) samej Simbul. Wysoki osiłek o długich włosach i brodzie zasłonił sobą niemal całe resztki wieczornego światła wpadającego do środka przez otwarte drzwi. Podobnie jak kapłan, Stragos był posiadaczem pięknej zbroi płytowej. Można było zastanawiać się, czy pozycja paladyna lub kapłana nie zobowiązywała do noszenia wystawnego, błyszczącego pancerza mającego reprezentować wyznawane bóstwo. Dopiero na widok rycerza siedzący w kącie krasnolud ociężale podniósł się na proste nogi i zaczął powoli iść w jego kierunku. Wymieniwszy się powitaniami i krótką rozmową w stylu “ciebie też w to wciągnęli” udali się oboje na górę. Kilka osób na dole odebrało całą sytuację jako kolejny powód do rozmów, inni po prostu cicho obserwowali gości Szmaragdowego Gryfa. Większość jednak nie miała zamiaru naprzykrzać się kompanii złożonej z trzech zakutych w stal mężczyzn (z czym jednego krasnoluda), czarodziejki i dwóch szczupłych, zwinnych zwiadowców.


Corrik Hagstorm był agentem pracującym już w obrębie granic miejskich. Niegdyś był jednym z czołowych szpiegów Simbul i jednym z najbardziej zaufanych ludzi, dziś już ze względu na lata nie wysyła się go w teren. Mimo prawie pięćdziesięciu lat na karku nie można było powiedzieć, że wyglądał źle. Twarda szczęka, która zapewne zasmakowała niejednej pięści co jakiś czas wykrzywiała się w niepokojącym, dobrotliwym uśmiechu (aczkolwiek można było odnieść wrażenie, że taki sam wyraz twarzy posyłał osobom które miał za chwilę zabić). Dodatkowo mężczyzna mimo dość przyjaznego stylu bycia miał jeden, spory minus, a raczej nawyk. Rozmawiając z kimś zazwyczaj spoglądał z nad okrągłych okularów właściwie nie zrywając kontaktu wzrokowego nawet na sekundę, co po jakimś czasie zwyczajnie onieśmielało i burzyło pewność siebie - o zakład można było iść, że nawyk pozostał mu z czasów prowadzenia przesłuchań, o ile do dziś tego nie robił. Brzuch wystający z pod umięśnionej klatki nie wydawał się przeszkadzać mu w delikatnych, precyzyjnych ruchach nawet w obliczu pierdół pokroju podniesienia papierów ze stołu, zupełnie jakby wszystko co robił obliczał, analizował i obmyślał. Szpieg-emeryt wszedł do pokoju na pięterku jako jeden z pierwszych, zastając wewnątrz tylko Claudię i prowadząc obok siebie zakutego w pancerz Saretha.
Urtear Klimmbitz, bo tak nazywał się drugi szpieg będący już w pokoiku na piętrze, o dziwo zakrywał większą część swojej twarzy. Podobnie jak większość szpiegów ubrany był w czarne, nie krępujące ruchów szaty wyposażone w głęboki kaptur nałożony na głowę i wysoki kołnierz sięgający prawie do nosa. Jedyne, co na ten moment było u niego charakterystyczne to intensywna zieleń tęczówek jego oczu. Spotkanie zaaranżowano w niewielkim pokoiku wymiarów mniej więcej sześć na osiem metrów wyposażonym w stojący na środku stół z dwoma ławami, łóżko ustawione przy zewnętrznej ścianie, zaraz pod oknem, dwie szafki i balię w której zaznać można było kąpieli. Agenci Simbul poczekali na wszystkich zanim zaczęli wprowadzać ich w tajniki tego, co się działo w stolicy. Zanim zamaskowany szpieg zaczął wszystkich rozsadzać, zamknął drzwi na klucz oraz rozrysował kilka diagramów wokół drzwi i okien, prawdopodobnie zabezpieczając je magicznie przed podsłuchem i intruzami.
- Usiądźcie, tutaj siądźcie na tej szerokiej ławie po tej stronie stołu - polecił zebranej szóstce łysy szpieg, samemu odsuwając drewniane siedzisko tak, żeby mogli się tam zmieścić również ci opancerzeni - jeżeli moje informacje są zgodne - tutaj przerwał, spoglądając na każdego z nad okularów - a zawsze są, to mamy tutaj czarodziejkę Claudię Windfire, agentkę sił specjalnych Erianne Rind, elfa Narvena Uth’natę, sługę Lathandera Saretha Erthrunda i dwóch członków gwardii Simbul, Stragosa Valesjusa i Ragnara Flammesteina. Urt, skończyłeś już zabezpieczać pomieszczenie? Siadaj i zdejmij tę maskę, jesteś wśród swoich.
Mężczyzna dokończył ostatni diagram i wyszeptał nad nim kilka magicznych formułek. Podchodząc do stołu i siadając obok Corrika, naprzeciw zebranych awanturników, zdjął kaptur i rozpiął kołnierz ukazując zebranym twarz. Zdecydowanie nie był on rdzennym mieszkańcem Aglarondu, karnację miał dość ciemną zaś zielone, niemal szmaragdowe oczy bardzo pasowały do kruczoczarnych włosów i kilkudniowego zarostu. Zapewne w wielu standardach szpieg uchodziłby za przystojnego i pewnie ten też fakt wykorzystywał do zbierania informacji. Kładąc na stole kilka papierów i map odezwał się.
- Nazywam się Urtear Klimmbitz i tak samo jak Corrik, jestem agentem w służbie Simbul. Zapewne wiecie już, że zabezpieczenia pałacu uległy awarii i w związku z tym większość ciała rządzącego została w nim uwięziona... - Tutaj przerwał na moment, widząc karcące spojrzenie swojego (zapewne) przełożonego.
- Wybaczcie mu, jak większość agentów, Urt w tym co mówi umieszcza jedynie połowę prawdy, dezinformując rozmówców... Bądź z nimi szczery tym bardziej, że przypuszczam część z nich już zasięgnęła języka w tej sprawie. Mości panowie i nie-panowie, sprawa jest beznadziejna, totalnie chujowa rzekłbym i nie ma co się tutaj z tym kłamać. W wielkim skrócie nasza królowa zapadła w śpiączkę, przypuszczamy że w skutek zamachu na jej życie, które ocalało jedynie dzięki jej własnej magii i ichnim osłonom. Narzędziem zbrodni było zaklęcie sprytnie ukryte w Thayskich dokumentach wojskowych przechwyconych ostatnio przez nasz wywiad i zanim zaczniecie narzekać na beznadzieję naszego wywiadu - pisma urzędowe pochodzące z Thay są trudne do odszyfrowania i odczarowania nawet dla nas, zaś dokument bezpieczeństwa narodowego mógł zostać zaklęty przez jednego z Zulkirów, a właściwie prawie na pewno był o ile nie było to zaplanowane wcześniej działanie. Sprawa ta uruchomiła cały łańcuch zabezpieczeń i po pierwsze Simbul zapadając w śpiączkę odgrodziła się od świata zaklęciami blokującymi tak magię, jak i fizyczną ingerencję, a przy okazji otoczyła calutki pałac niewidzialną ścianą mocy, czy jak tam te cholerne zaklęcie się zwało - zaczął monologiem Corrik.
- Jak więc zapewne się domyślacie, nie ma możliwości dostania się do wewnątrz, gdzie przebywa całe nasze dowództwo komunikujące się jedynie z kilkoma osobami posiadającymi komunikację magiczną - przerwał mu Urt pokazując zawieszoną na łańcuszku monetę wyglądającą praktycznie tak samo, jak te które przekazał Corrikowi Sareth.
- Co więcej, nawet czwórka uczniów Simbul nie ma możliwości przełamania tych zaklęć i jeżeli jest to spisek Thay, co szczerze mówiąc podejrzewam, jesteśmy w dupie głębokiej jak Morze Spadających Gwiazd. Teraz zastanawiacie się jaka jest w tym wasza rola? - Zapytał retorycznie starszy agent - otóż podczas gdy ja, Urt i pozostali agenci będziemy tańczyli Cormyrskie Sambo na uszach, żeby utrzymać wszystko w sekrecie i trzymać całe miasto w jednym kawałku, wy wybieracie się na wycieczkę, Urt...
Młodszy szpieg odgrzebał z pod papierów rycinę nieznanego nikomu z zebranych urządzenia, czegoś co przypominało berło wykonane ze stali i sygnowane godłem Aglarondu. Zwieńczenie przedmiotu przypominało głowę gryfa, jego dolna część zaś stylizowana była na wariację na temat klucza - to, co tutaj widzicie to Klucz. Simbul stworzyła kiedyś artefakt pozwalający na zdalne dezaktywowanie wszystkich osłon magicznych Szmaragdowego Pałacu na raz, na wypadek gdyby ona była niedostępna, a ktoś uruchomił mechanizm obronny. Problem jest w tym, że dość dobrze go ukryła i o ile do tego pierwszego udało nam się dojść, tak już przypuszczamy że nie leży on sobie od tak na piedestale, czekając na kogoś kto go sobie pożyczy.
- Takie już, kurwa, życie że wszyscy ci magicy lubią odgradzać swoje zabawki hordami nieumarłych, demonów, magicznych bestii i innymi gównami z których najbardziej dokuczliwe mogą być ichnie pułapki. Waszym zadaniem jest nie tylko przez nie przeleźć, ale i wrócić z powrotem tutaj do nas z berłem, dzięki któremu dostaniemy się z powrotem na zamek zanim Thay zrobi nam z dup targowisko w Neverwinter. Według informacji Urta Klucz znajduje się w jaskiniach pod górami Tannath, mniej więcej w połowie przełęczy Shyvara. Zanim wyruszycie dostaniecie oczywiście komplet map, po których nawet totalny idiota by trafił na miejsce. Oczywiście co znajduje się w samej krypcie jest niewiadome nawet nam i przypuszczam, że tylko sama Simbul wie, co tam wyhodowała... - Wyjaśnił jeszcze Corrik klaszcząc w dłonie - no mości państwo, jakieś pytania zanim pójdziecie nadstawiać dupę za bezpieczeństwo kraju?
 
__________________
- Alas, that won't be POSSIBLE. My father is DEAD.
- Oh... Sorry about that...
- I killed HIM :3!

Ostatnio edytowane przez Sierak : 08-04-2012 o 00:24.
Sierak jest offline  
Stary 13-04-2012, 13:26   #15
 
Mizuki's Avatar
 
Reputacja: 1 Mizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znany
- No to kiedy wyruszamy? - jako pierwszy odezwał się krasnolud. Miał tylko jedno pytanie. Więcej w sumie nie było mu potrzeba. Życie królowej było zagrożone. Musiał zrobić wszystko by zapobiec tejże katastrofie.

Stragos zerknął na swego towarzysza broni, dając mu dyskretny znak gestem dłoni by wstrzymał się z tak raptownymi działaniami.
Paladyn domyślał się, iż zgromadzono tutaj najwierniejszye wobec Simbul osoby. Jednak kolejne ich reakcje wiele powiedziec im mogą o temperamencie przyszłych towarzyszy jak i o ich obyciu w wojaczce.

Sareth był trochę zaskoczony obrotem sytuacji. Cały czas był zamknięty wsród murow klasztoru Zielonej Pani, wiec zadne wiescie nie docieraly do niego. Druga rzecza, ktora udrzyla sluge Poranka, byl fakt, ze ci dwaj szpiedzy nie dali im wyboru. Od razu zalozyli, ze wszyscy z tu zgromadzonych sie zgodza. Nie przeszkadzalo to Czempionowi Poranka, a to dlatego, ze decyzje podjal zaraz po nakresleniu sytuacji. Jako ze jedna z doktryn wiary w boga Poranka, bylo niesienie pomocy, to mlody aasimar nie mogl odmowic. Wysluchal tego co maja do powiedzenia ich gospodarze, skinal glowa i zaraz po slowach krasnoluda powiedzial:
- I czy transport musimy zorganizowac we wlasnym zakresie? Czy jedyne co dostajemy od was, to mapy i obietnice przygody? -
- Transport? Chłopcze, próbowałeś kiedyś zmusić jakiegoś konia do przeprawienia się górami Tannath? Tamtejszymi zboczami nie przejedzie żaden wóz, a i zapewne koń miałby problem. Co prawda środkiem przełęczy Shyvara biegnie rzeka, ale dojść do niej trzeba niestety samemu. Przeprawimy was statkiem do Ennech, skąd pójdziecie na południe w dół Umber, która niestety w większej części jest nie do pokonania dla łodzi ze względu na dużą płyciznę. Z Ennech do gór Tannath będziecie musieli dojść pieszo, zakładam ze zajmie to wam około trzech dni - odpowiedział łysy szpieg - ale jeżeli macie pomysł na coś, co się wam przyda i da się to w miarę szybko zorganizować to zamieniam się w słuch.
- Liny. Najlepiej porządne - rzekł brodacz zerkając to na kapłana to na swego druha z gwardii. - Może jakieś namioty? Łopaty, kilofy, zestawy wspinaczkowe. Racje podróżne. Pochodnie, latarnie, oliwa. - wyliczał powoli na palcach. - kilka bukłaków, jakieś koce i może kilka worków. - zakończył Ragnar gdyż już mu palców zabrakło.
- Liny konopne, ze dwa namioty, kilka kilofów, zestawów wspinaczkowych. Racje podróżne dla sześciu osób na zakładam pięć dni, latarnie, oliwa do latarni, uniesiecie to wszystko tak w ogóle? Załatwię wam to za jakąś godzinę.

- Wzialem ze soba to co mialem pod reka. Nie jest tego za wiele ale mam line konopiana, z pietnascie metrow. Zwijane poslanie, koc i racje podrozne na okolo dziesiec dni. Jesli chodzi o lampy i pochodnie, wszystko co rozswietla mork, to nie bojcie sie. Macie u boku Czempiona Poranka. Swiatlo bedzie naszym sojusznikiem przez cala wedrowke. Choc nie ukrywam, ze ze dwie latarnie moga sie przydac, na przyklad gdy sie rozdzielimy. - Kapłan skończył monolog i spojrzał na krasnoluda - Kilofy i łopaty? Mysle, ze to nas niepotrzebnie obciazy. Mamy sie przeprawic przez góry a nie przedzierać się pod nimi. Moim zdaniem zestawy wspinaczkowe, ewentualnie kolce przypinane do butów i czekany w zupelnosci wystarcza. Oczywiscie o ile bedziemy zmuszeni wspinac sie na tak strome zbocza. - Przerwal jeszcze raz i po chwili dodal - Jak wyglada droga w gorach? Bedziemy podazali szlakiem czy zmuszeni jestesmy sami go sobie wytyczyc? Ma ktos z was cos jeszcze do dodania? Jesli nie, to ja mam pytanie - Czy ruszamy od razu gdy nasi sojusznicy dostarcza nam potrzebny sprzet? -
- Ja mimo wszystko wezmę kilof. To są góry, a nie przechadzka po rynku.
- Tego, wyruszacie jak tylko dostaniecie sprzęt. Generalnie dobrze będzie jak załatwicie to jak najszybciej - odpowiedział Corrik.
- Słusznie, jeden kilof moze sie przydac, ale nie ma sensu, zebysmy sie za bardzo obciazali. - kaplan Poranka powiedzial do Ragnara, nastepnie zwrocil sie do Corrika - Mozesz nam powiedziec jak wyglada droga w gorach? Tak jak pytalem, czy bedzie to podroz glownie szlakiem, czy wspinaczka i wytyczanie swojego szlaku? - Choc Czempion Poranka spodziewał sie odpowiedzi jaka uslyszy, to wolal sie upewnic.
Szpieg spojrzał na kapłana, jakby zastanawiając się nad tym czy w klasztorze Lathandera uczyli słuchać, a przede wszystkim myśleć logicznie - chyba mówiłem, że przez środek przełęczy płynie rzeka, ona wytacza tam szlak, w samych górach już idziecie według map, tego już nie mogę wam powiedzieć jak tam dojdziecie, bo sama przełęcz dawno nie była użytkowana przez transporty z racji, że morzem wychodzi to taniej.
- Dobrze, skoro wiecej sie od was nie dowiemy, to zaczekamy tutaj, az nie dostarczycie nam sprzetu, o ktory prosilismy i wyruszymy natychmiast. Chyba, ze ktos z was, ma cos jeszcze do dodania - powiedział Sareth i rozejrzał się po zgromadzonych.
Rudowłosa czarodziejka, w eleganckiej sukni stała niewzruszona z splecionymi na piersi rękami. Spoglądała chłodno na towarzystwo. Nie miała nic do powiedzenia.

- Wybaczcie bezpośrednie pytanie, mili moi... Czy ktoś z was bywał już w głuszy , z dala od wszelkich osad ? Czy jest wśród was ktoś, kto przez dzikie stepy, lasy czy góry sprawnie nas poprowadzi ? - przeniósł wzrok na starszego ze szpiegów- Jeśli nie, potrzebny nam przewodnik, mój Panie. Choc sam spędziłem wiele lat pośród Brunatnych Bagien, przemierzanie nieznanego, trudnego terenu , nawet z mapą jest rzeczą niezwykle trudną. Na nic liny, kilofy, namioty i racje. Stal zardzewieje, liny puszczą, namioty rozniosą wiatry a prowiant skończy się szybko jeśli będziemy błądzić wśród śniegów i kniei. - mówiąc to popatrzył po swych przyszłych towarzyszach. - Jednak jeśli juz rozprawiamy nad tym co zabrac, a co pozostawic... weźcie wszystko. Łatwiej będzie nam to porzucić jeśli będzie nam wadzic, niżeli ublagac los by same wpadły w nasze ręce jeśli zajdzie potrzeba... Tutaj swe poglądy poprę znaną maksymą dyplomatów: “Lepiej zabrać na rozmowy skryty sztylet i go nie użyc, niżeli pozostawić w domu a go potrzebowac.” - westchnął ciężko - Jeśli zaś podejrzenia padają w tej sprawie na ludzi z Thay... powinniśmy spodziewac się najgorszego. Czy sądzicie, ze informacje o istnieniu klucza nie wyciekły i nie są teraz w posiadaniu naszego wroga ? - zwrócił się ponownie do sługi Jej Ekscelencji Simbul. - I skoro podejrzewacie Thay... Czy nie rozsądnym by było postawic ludzi na murach ? Postawic straż miejską w gotowości i szykowac naszych zbrojnych na najgorsze, kiedy będziemy w podróży po klucz ?
- No, to nie do końca tak działa. Dodatkowa osoba prawdopodobnie nie wchodzi w grę, bo przy ilości zaufanych ludzi będących poza zamkiem nie mogę rozstać się z żadnym. Inna rzecz, że może uda wam się kogoś znaleźć w Ennech, na tę ewentualność dostaniecie trochę złota żeby go opłacić. Ludzie na murach... Eh, słuchacie mnie w ogóle? Chcemy zapobiec panice i dopóki się da, trzymać wszystko w sekrecie. Oczywiście najwyższe autorytety są ciągle w stanie gotowości, jednak dopóki ci będący w zamku nie dadzą nam jasnej komendy: na mury, bawimy się wewnątrz miasta.

-Ja poproszę taki sam zestaw jak Ten strażnik.-powiedziała po raz pierwszy Erianne pokazując na krasnoluda.- Ale zamiast lamp i oliwy wystarczy mi kilka świec, krzesiwo i dodatkowe racje podróżne a zamiast kilofa łopata, najlepiej taka wojskowa składana.- Zaplotła ręce na piersiach-I zanim ktoś głupio zapyta, tak uniosę to bez trudu a pewnie i dwakroć tyle a i tak będę poruszać się szybciej niż dowolna z tu obecnych osób. Bez obrazy oczywiście.-dodała po krótkim namyśle.
- Udźwig to nie problem. Krzępę wystarczającą mam by nie tylko swój ale także i innych ekwipunek ponieś. To i tak nie spowolni mnie bardziej, niż się da. - krasnolud dodał spokojnym głosem. - Dobra, nie traćmy czasu. Ruszajmy zatem.

Stragos podniósł się powoli z siedziska, po czym ukłonił pozostałym.
- Nie ma zatem więcej co gdybać i rozprawiać się nad słusznością takich a nie innych działań. - zmierzył wzrokiem swych przyszłych towarzyszy.- Postarajmy się wykorzystać pozostały nam czas mądrze. I ja bym się skłonił ku przygotowaniu mi zestawu zaproponowanego przez mojego towarzysza... Zresztą. Chyba będzie mądrym pomysłem, aby każdy taki otrzymał. Może oprócz kilofa... Co za dużo to niezdrowo. - uśmiechnął się przyjaźnie do brodacza.


+-+-+

- Psia krew, jako wyjeżdżacie ?
- Wybacz Rosso, sprawy służbowe.
- A co domu mam może sama pilnować , co ?
- kobieta gestykulowała zamaszyście, kiedy paladyn pakował najpotrzebniejsze rzeczy w swej komnacie.
- Dom jest do Twojej dyspozycji, Rosso. Możesz zaprosić tutaj swoich krewnych. Miejsca wystarczy, a i płomień domowego ogniska nie wygaśnie, jeśli ktoś będzie się kręcił po tych korytarzach.
Wychodząc przygarnął do siebie ramieniem gospodynie. Ta początkowo protestowała klnąc co niemiara, ostatecznie jednak uspokoiła się.
- Niech Bogowie was strzegą, Stragosie. - mruknęła cicho, kiedy mężczyzna opuszczał komnatę.
 
__________________
"...niech nie opuszcza ciebie twoja siostra Pogarda
dla szpiclów katów tchórzy - oni wygrają
pójdą na twój pogrzeb i z ulgą rzucą grudę
a kornik napisze twój uładzony życiorys"

Ostatnio edytowane przez Mizuki : 17-04-2012 o 12:58.
Mizuki jest offline  
Stary 17-04-2012, 22:42   #16
 
Sierak's Avatar
 
Reputacja: 1 Sierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłość
***
Velprintalar, Pod Szmaragdowym Gryfem

***


Wydawać się mogło, że godzina to w istocie sporo czasu. Ta minęła jednak poszukiwaczom przygód niesłychanie szybko, po zakończeniu wstępnych rozmów poproszeni zostali przez starszego szpiega o opuszczenie pokoju i powrócenie o wyznaczonej godzinie, co da im chwilę spokoju na zorganizowanie ekwipunku i wszystkiego potrzebnego włącznie z mapami i złotem na opłacenie przewodnika. Jak już wspomniałem... Godzina śmignęła wręcz błyskawicznie, przyszli bohaterowie ledwo zdążyli pozałatwiać swoje interesy, gdy trzeba było wracać i szykować się do wymarszu. Na zewnątrz zaczął zapadać już zmrok i wkrótce też właściciele co większych przybytków zaczęli zapalać na zewnątrz światła, pozostali rozświetlali mrok bladymi światełkami bijącymi z wnętrza ich domów. Dwójka szpiegów nie ruszyła się nawet na krok z pokoju na piętrze, jeżeli ktoś został przeczekać przerwę w tawernie, widział że co jakiś czas wchodzi ktoś z wielkimi pakunkami na plecach, wnosząc je na górę. Tak więc narada została wznowiona...

- Psia mać, co prawda miałem nadzieję że będzie was szóstka, ale i w pięciu sobie poradzicie. Ten elfi kurwi syn nie osiągnie już w Velprintalar absolutnie nic - zaczął dość mało przyjaźnie szpieg w okularach, przy okazji bardzo ładnie obrazując mechanikę współpracowania z siłami specjalnymi: możesz się zgodzić albo możesz się zgodzić, nie było innego wyjścia i prawdopodobnie dlatego też Corrik nie zadał sobie trudu skonsultowania się z kimkolwiek odnośnie ewentualnego zarobku lub korzyści materialnych.
- Tak, wiedziałem że o czymś zapomniałem wcześniej ale w sumie żadne z was nie zadało sobie trudu zapytania się. Nie narażacie karków za darmo oczywiście, jeżeli uda wam się odwrócić ten cały bajzel i pomóc nam w sytuacji z Simbul, to oczywiście obsypiemy was złotem, a to rzecz jasna nie wszystko. Nie wnikam w motywacje żadnego z was, ale każdemu spróbuję dogodzić osobno... Informacje - tutaj przerwał i spojrzał na Erianne - przywileje tak w mieście, jak i poza nim, doskonała reputacja w całym Aglarondzie - tym razem jego wzrok przeniósł się po kolei na Ragnara, Stragosa i Saretha - oraz oczywiście magiczne artefakty - oraz na Claudię - wszystko to znajduje się w zasięgu nie tyle może moim, co już na pewno Simbul, która jak zapewne wiecie bardzo troszczy się o osoby jej bliskie i zaufane. Mam nadzieję, że to póki co zaspokoi wasz niepokój, teraz co do sprzętu o który prosiliście...
Na stole leżała wielka sterta narzędzi, worków, różnego rodzaju pierdół i gadżetów, o które część z bohaterów prosiła przed wyruszeniem.
- Sprzęt należy oczywiście do was, rozdzielcie go po sobie już sami, w godzinę udało mi się ściągnąć dla was trzy liny, po trzydzieści metrów każda, konopne oczywiście. Dwa namioty, pięć łopat i kilofów, trzy zestawy wspinaczkowe, w cholerę racji żywnościowych... Na oko starczy wam to na tydzień. Oprócz tego dwie pochodnie, dwie lampy naftowe i trochę nafty do zasilenia tego, sześć bukłaków, koców i worków, dla pani Rind dwie zmiany ubrań, mam nadzieję trafiłem z rozmiarem, mydło, herbata, garnki i czajnik, sztućce, jasna cholera jedziecie na biwak? - Zapytał sam siebie, wyliczając leżące na stole urządzenia - a, aha jeszcze dla pani Rind słoik miodu - mówiąc to spojrzał na rudzielca z nad okularów przyjmując w wyrazie twarzy ciepły, ojcowski uśmiech. No cóż, może jego dzieci też lubiły herbatę z miodem, o ile je miał.

- To chyba wszystko, Ur mógłbyś... Co to na skurwiałe dzieci Bhaala jest!? - Krzyknął Corrik automatycznie dobywając z pod płaszcza krótkiego, zakrzywionego ostrza i ręcznej kuszy. Zebrani jeszcze przez chwilę nie wiedzieli co się dokładnie stało, ci co bardziej spostrzegawczy dostrzegli na rozdartym o kant kilofa rękawie coś na wzór biegnącego przez przedramię tatuażu. Ci bardziej spostrzegawczy i do tego inteligentni mieli nawet szansę skojarzyć tatuaż z tymi funkcjonującymi w Thay, skąd już była bardzo prosta droga dedukcji, odnośnie afilacji czarnowłosego agenta.
- Sukinsynu... A ja się kurwa zastanawiałem, gdzie ciekła moja siatka informacyjna. Jeszcze mi powiedz, że to ty podrzuciłeś dokumenty z pierdolonymi, Thayskimi zaklęciami co!? - Corrik już nie krzyczał, teraz mówił ciszej, bardzo stanowczo i zupełnie bez emocji, ręczna kusza błądziła w jego dłoni, poszukując gardła zdrajcy, miecz zaś gotowy był do błyskawicznego pchnięcia. Wszystko rozegrało się zbyt szybko, by ktokolwiek miał czas na to zareagować. Młodszy, szybszy i zdecydowanie zwinniejszy Urt wystrzelił przed siebie schodząc ze stójki do półprzysiadu, w jego dłoni właściwie znikąd pojawiło się dziwaczne, poznaczone wieloma zadziorami, sztyletopodobne ostrze. Przez sekundę można było nawet mieć wrażenie, że szpieg przeteleportował się dokładnie przed Corrika, na wysokości jego brzucha i wbił klingę sztyletu aż po jelec. Ukradkiem spojrzał na resztę zebranych, widząc że i część z nich bynajmniej mu nie odpuści (no, biorąc pod uwagę że dwójka z nich była Strażnikami Simbul...).
- Milton, Nessa! - Krzyknął, po czym samemu rozpędził się i wyskoczył przez zamknięte okno, roztrzaskując je na kawałeczki. Grupa awanturników usłyszała łomot karczmarza wrzucanego za szynk i ciężkie odgłosy kilku osób biegnących po schodach. Drzwi otwarły się z łoskotem uderzając w ścianę, zaś do wewnątrz wdarła się piątka napastników. Całe szczęście grupa zebrana w środku zdołała już otrząsnąć się z początkowego szoku i teraz była w pełni gotowości do wyeliminowania pomagierów zdrajcy. Starszy szpieg odczołgał się na bok, pod ścianę starając się tamować krwawienie.
- Kurwa jego mać, magia utrudniająca leczenie. Hej, nie zajmujcie się tymi najemnikami, niech jedno z was, najszybsze sugerowałbym... Ściga tego sukinkota! - Krzyknął starając się zagłuszyć szczęk płyt pancerza i łomot wpadających do sali najemników. Po symbolach na zbrojach i tarczach sądząc, do wewnątrz właśnie zwaliła się pozostała piątka Czerwonego Ogara (którego jednego z przedstawicieli Stragos miał już przyjemność poznać rano). Prawdę mówiąc nie było czasu przyglądać im się dokładnie, bo ci już dobywali broni i szykowali się do zatrzymania pościgu, na pierwszy rzut oka rozróżnić można było trzech mężczyzn i dwie kobiety... Zdecydowanie nie nastawionych pokojowo do życia, zwłaszcza cudzego.


A co? Nie spodziewaliście się, że już na początku wrzucę Was w wir walki, co? Mechanika pojedynku zaraz pojawi się w komentarzach.
 
__________________
- Alas, that won't be POSSIBLE. My father is DEAD.
- Oh... Sorry about that...
- I killed HIM :3!
Sierak jest offline  
Stary 19-04-2012, 18:02   #17
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
Claudia nie miała nic do załatwienia w mieście, w czasie wolnym, który przed wyruszeniem dostali. Siedząc wygodnie na stołku w komnacie, w której się spotkali, przełożyła nogę na nogę i uśmiechnęła się do starszego ze szpiegów w okularach.
-Zależy wam na tym interesie prawda?- spytała chłodno.
- A żebyś wiedziała, burdel się zrobił jak cholera - przerwał na chwilę - a mnie sukinkoty ściągnęły z emerytury...
-Wybacz panie, że tak bez ogródek wypalę, ale twój czas pewnie niezwykle cenny w tych czasach i masz sporo na głowie. Nie będę owijać w bawełnę. Jestem kobietą. Nie jestem tak silna jak nasz krasnolud, czy inni mężowie. Targanie ze sobą narzędzi i zapasów na drogę sprawi mi sporo problemów i będzie mnie to kosztowało masę wysiłku...- uniosła lekko brew -Chciałam prosić jeśli masz taką możliwość, byś użyczył mi pierścienia, który pozwoli mi zaspokajać głód fizyczny. To niezbyt cenna błyskotka, w stosunku do obiecywanej nagrody a z pewnością ułatwi mi zadanie. Po za tym, oddam jak tylko wrócimy. Czy będę mogła liczyć na tę skromną pomoc?- spytała.

- Oj, oj... Ale teraz, już? Zdajesz sobie sprawę, że nasi magowie siedzą w chwili obecnej w zamku, a znalezienie takiego pierścienia gdzieś w sklepach na mieście... To może być niemożliwe? Przynajmniej nie w tak krótkim czasie, a ten nas nagli. Może porozmawiaj po prostu z Ragnarem, znając życie najpierw spali buraka... Ale to ryże cholerstwo przeniesie ze sobą pół składu handlowego...
-Cóż myślałam, że potrafisz więcej. Ale rozumiem sytuację, brak czasu i nieprzychylne okoliczności.- skinęła człekowi głową po czym opuściła komnatę chcąc się przewietrzyć. Spacerowała uliczką rozglądając się niezbyt uważnie. Niczego nie szukała, spoglądała dookoła tak po prostu z ciekawości. Zupełny przypadek doprowadził ją do miejsca, gdzie właśnie się znajdowała. Na szczęście przypadek w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Wykonując misję, mogła zarobić a przy okazji uzyskać poszukiwaną broń dla swego 'znajomego'. Tak. Zdecydowanie pozytywny przypadek.

~***~


Claudia słuchała uważnie stojąc w kącie, kiedy ich pracodawca (a raczej jego człowiek) opowiadał o nagrodach za wykonanie zadania. Dla niej było to oczywiste, że za darmo, przecie nikt takiego ryzyka nie podejmie. Ciekawiły ją również interesy pozostałych kompanów. Ruda kobieta, chyba nieco starsza od czarownicy. Krasnolud i dwójka mężczyzn.
~To planokrwisty?~ zastanawiała się spoglądając na jednego z nich ~Przystojny...~ stwierdziła w duchu, jednak po chwili przyglądania się kompanom wejrzała na szpiega. Nagle sytuacja mocno się pokomplikowała. Claudia w momencie się spięła widząc jak Urtear wyskakuje przez okno, a Corrik nie bardzo wie za co się wziąć. Czy to za walkę, czy może pościg za zdrajcą. Czarownica cieszyła się, że stała w kącie pomieszczenia. Daleko miała do walczących i nie groziło jej tu nic strasznego. Chyba.

Wzrok swój skupiła na przeciwniczce w czerwieni, która na pierwszy rzut oka przypominała jej czarującą osobę i nie chodziło tutaj o charakter. Przez sekunde chciała cisnąć w przeciwników ognistą kulą, by pozbyć się problemu raz na zawsze, jednak dotarło do niej, że i przyszli kompani są zbyt blisko zasięgu zaklęcia.
~Szlag...~ zaklęła w myślach. Po chwili jednak miała inne rozwiązanie. Czarownica zamknęła oczy, szepcąc pod nosem słowa zaklęcia, które wzbierało w niej samej na sile. Znała je doskonale, bo nie raz korzystała z jego dobrodziejstwa. Esencja zaklęcia unosiła się znad jej gestykulujących dłoni niczym para, łącząc się z rytmicznie powtarzaną formułą czaru. Po krótkiej chwili w komnacie zapachniało siarką a przy odzianej w czerwoną suknię kobiecie pojawił się niewielki stwór rodem z Planu ognia.
-Zabij sukę!- krzyknęła młoda czarownica wskazując palcem przeciwniczkę.

 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline  
Stary 20-04-2012, 09:52   #18
 
Rudzielec's Avatar
 
Reputacja: 1 Rudzielec jest na bardzo dobrej drodzeRudzielec jest na bardzo dobrej drodzeRudzielec jest na bardzo dobrej drodzeRudzielec jest na bardzo dobrej drodzeRudzielec jest na bardzo dobrej drodzeRudzielec jest na bardzo dobrej drodzeRudzielec jest na bardzo dobrej drodzeRudzielec jest na bardzo dobrej drodzeRudzielec jest na bardzo dobrej drodzeRudzielec jest na bardzo dobrej drodzeRudzielec jest na bardzo dobrej drodze
Na dobrą sprawę nie miała co robić w czasie który zostawili im szpiedzy. Wszystkie swoje rzeczy miała ze sobą, żegnać nie miała kogo, więc udała do ulubionej herbaciarni. Usiadła w zacisznej alkowie i sącząc „Jaśminowe Niebo” zastanawiała się na nowym zadaniem. Cała sprawa była podejrzanie podobna do prowokacji… ~Skoro już nasza barwna drużyna dzielnych bohaterów pokazała się wszystkim szpiclom w jednej z najpopularniejszych gospód w mieście, co owi szpicle najpewniej rozniosą po mieście w dwie minuty. To każdy kogo na to stać wyśle za nami swoich ludzi, najpewniej choćby dlatego, że zrobi to konkurencja. Dziwnie mi to przypomina bycie przynętą…~ sarkazm i jadowita ironia były nawet w myślach tak naturalne dla Erianne jak uśmiech dla trzylatka. Miała nadzieję, że tym razem znowu przesadza z podejrzliwością, może to jednak poważna misja? Przecież nikt nie wykorzystałby takiego zespołu do supertajnych zadań, nikt nie weźmie tego na poważnie! Ci dwaj szpiedzy pewnie liczą, że poważni gracze najpierw popatrzą z politowaniem na oczywistą zasłonę dymną a potem najwyżej wyślą za nami jakiegoś żółtodzioba na karnym dyżurze. To miałoby sens w taniej balladzie, ale kto wie, na głupi numer złapie się czasem nawet geniusz… Była też trzecia możliwość, misja była jednocześnie dywersją i rzeczywistą operacją. Tylko, że była pewnie jeszcze jedna albo i więcej naprawdę tajnych drużyn które również miały znaleźć inny „klucz” i to na nie stawiali swe pieniądze dwaj szpiegowie. ~Cóż, za mało mam informacji żeby to rozgryźć ale nie wygląda to na misję samobójczą więc chyba nie będę wyskakiwać z pomysłami jeśli nic nie spróbuje odgryźć mi tyłka…~

Do przyszłych pracodawców wróciła przed czasem, zaniepokoiła się wspomnianym przez okularnika brakiem jednej z osób. ~Cholera, mam nadzieję, że facet nic nie wiedział bo jeśli ktoś go dorwał i wyciągnie informacje o sytuacji to zacznie się tu piekło.~ zerknęła na starszego szpiega, albo świetnie udawał, co nie byłoby znowu takie dziwne, albo to on wydał rozkaz z jakiegoś powodu. Tylko w takim razie po co ich informować? Jednak zanim mogła zastanowić się nad tą opcją sprawy przybrały bardziej dramatyczny obrót…

-Zdrajcę biorę na siebie!-Krzyknęła Erianne wskakując przez drugie okno. Zeskoczyła na bruk z gracją worka kartofli, ale, poza paroma sińcami, nie odniosła poważniejszych obrażeń. Zobaczyła zdrajcę, najwyraźniej jemu upadek zaszkodził trochę bardziej gdyż zdążył odbiec tylko kilka metrów. Starszy szpieg pewnie chciałby go żywego, ale nie znaczyło to, że nie mogła rozerwać uciekinierowi ścięgien albo odstawić nieprzytomnego. W końcu, na pewno znajdzie się w mieście ktoś kto będzie w stanie go poskładać po tym jak z nim skończy…

-Askarisurrak.-szepnęła wstając i zrobiła kilka kroków wyciągając dłoń w stronę uciekiniera. W jednej sekundzie w powietrzu koło mężczyzny pojawiło się cienkie pęknięcie, jakby ktoś rozciął płótno obrazu. Przez to pęknięcie zaś równie błyskawicznie przedostał się skorpion… Normalnie widząc skorpiona większość istot posiadających obuwie z solidną podeszwą po prostu rozdeptuje robala i idzie dalej ocierając najwyżej wspomnianą podeszwę. W tym wypadku, do takich działań potrzebny byłby naprawdę wielki gigant, bowiem skorpion był olbrzymich rozmiarów.
-Ess ksharsath, shass akkr`issann vashar.*-Krzyknęła kobieta pokazując uciekiniera jeszcze zanim skorpion zdołał na dobre przejść przez portal.Olbrzymi owad zwrócił się w stronę zdobyczy groźnie unosząc ogon i otwierając szczypce.

*(Płomienny): Nie zabijaj, złap i połam kości.
 

Ostatnio edytowane przez Rudzielec : 20-04-2012 o 09:58.
Rudzielec jest offline  
Stary 20-04-2012, 23:40   #19
 
andramil's Avatar
 
Reputacja: 1 andramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłość
Narada już się skończyła. Nie dowiedział się na niej zbyt miłych informacji. Sądził, ze owa bariera to tymczasowy wybryk nieudanego eksperymentu któregoś z czarodziei jednak sprawa była o wiele poważniejsza. W grę wchodziło życie władczyni i porządek w państwie. Nie mógł zawieść, nie mógł dopuścić do porażki.
Dostali godzinę wolnego czasu, toteż krasnolud naprędce wrócił się do swego niewielkiego domku by zabrać plecak i spakować własny ekwipunek. Biorąc pod uwagę, że większość była już gotowa na wszelakie wypadki, nie zajęło mu to dużo czasu. Spojrzał jeszcze raz na drzwi zastanawiając się czy czegoś nie zapomniał i zamknął je na klucz.

***

Gdy czas minął wszyscy ponownie zebrali się na naradzie. No, prawie wszyscy. Jeden osobnik chyba niezbyt czuł powinność poświęcać się dla kraju.
~A niech go ścierwa zeżrą. Takich od razu wiesz się winno. ~ przez myśl przeszło brodaczowi. No ale tego to się mógł domyślić po szubrawym elfie i do tego z pod ciemnej gwiazdy. Assasynom nigdy nie należy ufać. Za to całkowicie nie spodziewał się takowego obrotu sprawy. Zdrada jednego ze szpiegów nie przyszła by krasnoludowi do głowy. Niestety, odkąd stracił swą rękę lepiej szło mu rozkwaszanie nosów od myślenia. Tak więc gdy tylko do pomieszczenia wparowało pięciu obcych najemników z dość wrogimi zamiarami, miast główkować od razu dobył swą broń ruszając ociężale ku przeciwnikom. Jako swego przeciwnika obrał wysokiego mężczyznę również z toporem oburęcznie trzymanym, jednak mniejszym od Ragnarowego Smokobójcy.
- Sądziłem, iż każda czarodziejka winna być pikną kobietą - rzekł niby od niechcenia jednak na tyle głośno by mimo szczęku zbroi magiczka go usłyszała. Zabrał potężny zamach z łatwością podnosząc gargantuiczny topór i uderzył na wojownika.

[Ruch w stronę N1 wraz z dobyciem broni - akcja ruchu]
[Atak (Smokobójca) vs. najemnik N1 - akcja standardowa]
 
__________________
Why so serious, Son?
andramil jest offline  
Stary 23-04-2012, 11:23   #20
 
Lomir's Avatar
 
Reputacja: 1 Lomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputację
Serce kapłana zadrżało gdy usłyszał po co zostali wezwani. Muszą ocalić królową oraz cały Velprintalarski zamek. Misja godna prawdziwego Czempiona Poranka. Sareth pochłaniał każde słowo szpiega i starał zapamiętać jak najwięcej szczegółów dotyczących misji. Gdy narada się skończyła młody mężczyzna zszedł na główną salę gospody, gdzie zamówił coś do picia, a następnie wyszedł i przechadzał się ulicami wokół gospody. Tyle czasu spędzonego wśród klasztornych murów sprawiły, że zwykły spacer zatłoczoną ulicą, pełną ludzi, straganów był dla Saretha czymś wyjątkowym i niezmierne interesującym. Jednak gdy upłynął czas, który szpiedzy mieli na zorganizowanie sprzętu, kapłan udał się z powrotem na piętro gospody.

***

Zdrada! Cóż za niegodziwość! Kapłan, który kieruje się swoim etosem i honorem nie mógł uwierzyć w obrót sytuacji. Osuwający się na ziemię Corrik, Urt uciekający przez okno i banda uzbrojonych zbirów spod ciemnej gwiazdy ładująca się do pokoju. Aasimar wiedział co musi zrobić, wiedział, co nakazuje mu kodeks. Widząc, że Erianne zajęła się uciekinierem, a reszta towarzyszy ruszyła do wali z napastnikami kapłan podniósł Tarczę Poranka tak, aby osłonić siebie i Corrika od najemników, cofnął się o krok i przyklęknął na jedno kolano. Rzucił okiem na ranę i wypływającą krew.
~ Muszę zatamować krwawienie, potem poszukam trucizn i innego ścierwa, które mógł wprowadzić do jego organizmu Urt ~
Z uniesioną w jednej ręce tarczą, Sareth zamknął oczy, a ranny mężczyzna słyszał jak kapłan intonował coś pod nosem. W chwilę późnie Aasimar otworzył oczy, które błyszczały złotem, jeszcze bardziej niż zazwyczaj, a wokół jego przedramienia dało się widzieć złote płomienie, które wirując kierowały się do dłoni. Gdy ta cała lśniła już złotą łuną, Sareth przyłożył ją do rany Corrika, a cała nagromadzona moc Lathandera została uwolniona i przepłynęła do ciała szpiega.

[Odwrócenie się do Corrika, podniesienie tarczy – akcja ruchu]
[Rzucenie czaru (Leczenie poważnych ran – spontaniczne rzucanie [poświęcam czar Klątwa]) – standardowa akcja]
 
Lomir jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 02:58.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172