Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-04-2012, 17:35   #39
Cold
 
Cold's Avatar
 
Reputacja: 1 Cold ma wspaniałą reputacjęCold ma wspaniałą reputacjęCold ma wspaniałą reputacjęCold ma wspaniałą reputacjęCold ma wspaniałą reputacjęCold ma wspaniałą reputacjęCold ma wspaniałą reputacjęCold ma wspaniałą reputacjęCold ma wspaniałą reputacjęCold ma wspaniałą reputacjęCold ma wspaniałą reputację
Jeszcze jakiś czas temu Natasha Wickham dałaby wszystko, by jej cierpienie w końcu się skończyło. Czuła, że była gotowa umrzeć. Gotowa pożegnać się ze światem śmiertelników, by w końcu spotkać swojego dawnego ukochanego, rodziców i przyjaciół, których straciła w ciągu ostatnich czterech lat.
Chciała tego, ale śmierć skutecznie pomijała jej osobę. Czyżby ktoś tam na górze miał wobec niej wtedy inne plany?

Wszystko zwalnia swoje tempo. Jedna sekunda niemiłosiernie się wydłuża, dając mojemu umysłowi czas na krótki przebłysk przeszłości. Widzę siebie. Siedzę na drewnianym krześle, nadgarstki mam przykute kajdankami do poręczy. Nogi przywiązane grubą liną. Rozglądam się gorączkowo po surowym pomieszczeniu. To jakiś stary magazyn. Otaczają mnie drewniane skrzynie i metalowe beczki. Otwierają się drzwi. Wchodzi mężczyzna. Japończyk. Spogląda na mnie. Jego twarz ani drgnie. Pyta mnie o coś. Chce jakichś informacji. Odmawiam. Pyta po raz kolejny. Nadal stawiam opór. Uderza mnie wyciągniętą dłonią. Śmieję mu się w twarz. Ze stolika obok podnosi cążki. Wiem, co zamierza zrobić. Nie stawiam oporu. Oczy zalewają mi się łzami, kiedy bez żadnych ceregieli wyrywa mi dolną ósemkę. Ból nie pozwala mi zemdleć...

Paradoksalnie, kiedy znów znalazła w sobie nadzieję, a nawet chęci do życia, śmierć ją zauważyła. Pojawiła się w postaci japońskiego komendanta, który odbierał ludzkie życia za pomocą swojej katany. Tym razem jednak śmierć nie zamierzała jej oszczędzić. Jej plany się zmieniły. Musiała zgasić tę iskrę, zanim wznieciła ognisko. Musiała zniszczyć wolę życia najprostszym sposobem – odbierając ją na zawsze.

Wszystko nabiera swojego naturalnego tempa, kiedy kostucha w ciele komendanta Sho wydziera się okropnym, gardłowym głosem. Rozglądam się szybko we wszystkie strony. Wzrok rejestruje różne obrazy. Widzę dwójkę innych jeńców, szamoczących się. To na nich biegnie Sho. Widzę też inną kobietę, która czai się na przeciwnika. Zdrowy rozsądek, a może jednak adrenalina, powraca na moment, wypełniając moje ciało, dodając siły.

Natasha kojarzyła młodą Japonkę i tego mężczyznę z ładowni. Nie znała ich imion, ale pamiętała ich twarze.
Początkowo w jej ciemnych oczach malowało się zdziwienie, kiedy biały mężczyzna zaczął szarpać Azjatką, zwracając na siebie uwagę Sho. Jednak nie było czasu na zastanawianie się nad postępkiem rozbitka. Przeciwnik z każdą chwilą był bliżej swoich ofiar, a jego ostrze aż łaknęło ich krwi.

Wickham wyłapała nić porozumienia z jedną z kobiet, która dzierżąc w rękach sporych gabarytów konar, kierowała się na przeciwnika. Natasha skinęła do niej głową na znak, że również, jak tamta, postanowiła działać.
Serce waliło jak oszalałe, kiedy pośród ciemności skradała się tuż za kobietą, ku swojej ofierze. Uzbrojona w nadzieję, że to nie one staną się zwierzyną oraz w badyl, którym zamierzała zamachnąć się na nogi japońskiego ciemiężyciela.

Skupiła się, próbując zapomnieć o obolałych mięśniach, pulsującej z bólu skroni i obtartym łokciu. Zamachnęła się badylem, celując w nogi komendanta, jednocześnie będąc w gotowości, by odskoczyć i uniknąć śmiertelnego ciosu.
Czuła, jak rośnie w niej gniew. Postać komendanta skupiała w sobie całe zło, jakiego przyczynili się Japońscy wojskowi wobec niej oraz wobec innych więźniów. Trzeba było to zło unicestwić. Musieli pokazać, jak bardzo chcą żyć...
- Dołączając do naszego wydziału musi pani wiedzieć, że życie już nigdy nie będzie takie samo. Będzie pani w ciągłym niebezpieczeństwie, na które będzie musiała być gotowa. Robi to pani z własnej woli, ale jeszcze nie jest za późno, by zrezygnować, panno Wickham.
- Rozumiem ryzyko, jednak przychodząc tutaj podjęłam jednoznaczną decyzję...
 
__________________
Jaka, sądzisz, jest biblia cygańska?
Niepisana, wędrowna, wróżebna.
Naszeptała ją babom noc srebrna,
Naświetliła luna świętojańska.

Ostatnio edytowane przez Cold : 05-04-2012 o 18:44.
Cold jest offline