Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-04-2012, 18:44   #15
Velg
Konto usunięte
 
Velg's Avatar
 
Reputacja: 1 Velg jest po prostu świetnyVelg jest po prostu świetnyVelg jest po prostu świetnyVelg jest po prostu świetnyVelg jest po prostu świetnyVelg jest po prostu świetnyVelg jest po prostu świetnyVelg jest po prostu świetnyVelg jest po prostu świetnyVelg jest po prostu świetnyVelg jest po prostu świetny
Kiedy tylko znaleźli się w bezpiecznym oddaleniu od kostnicy, Awicenna przystanął. Upewnił się, że nikt nie słucha, zostawił worek na ziemi, popatrzył w twarz siostry – ot, zacięta twarz żądnej wyjaśnień Amaltei...
- Słuchaj, nie wiem, kto to był – zaczął – Ani czego chciał. Pewnie zamordował Gelathaina, za co śledczy uwziął się mnie zapuszkować – wzruszył ramionami, dając znak, że wiele więcej nie wie – To też robiłem w kostnicy – unikałem aresztowania. - zamyślił się, po czym dodał - I o ile domysły stróżów były jawne, wiąże się to z jakimiś kultami. - Awicennowa twarz wyrażała dostateczne powątpiewanie, żeby dało się uwierzyć, że nic więcej o nich nie wie.
Ama przyglądała mu się spod zmarszczonych brwi. Widać było, że cała sprawa wyjątkowo jej się nie podoba i spodziewała się bardziej wyczerpujących wyjaśnień. Przetrawiła jednak informacje, powstrzymując się (wreszcie!) od komentarzy i pozwalając Awicennie skończyć myśl.

A , później podszedł do siostry...
- A co ważniejsze - Ama, do licha!, skąd się tu wzięłaś? Miałaś być w Vivane! Wiesz, że tatko pewnie już się o ciebie zamartwia? - powiedział, ściskając wreszcie siostrę na powitanie; nie baczył przy tym na to, że jakiś przechodzień spieszący ku kostnicy-widowisku zmierzył ich zdziwionym wzrokiem - Nie mówiąc już o guwernantce...
- Ja? Zwiedzam, oczywiście! I nie martw się, w nic strasznego się nie wpakowałam. A tatko i guwernantka przecież wiedzą, gdzie jestem. - Wiedzieli, zostawiła im w końcu wiadomość. A że nie zamierzała wnikać, czy to pochwalali, to już inna sprawa. - Uznałam, że zanim zacznę gdzieś poważnie pracować, muszę poznać trochę świata, poszerzyć horyzonty... No wiesz, podróż edukacyjna. Zresztą jako adeptka muszę się przecież rozwijać, słyszałeś, że osiągnęłam już drugi krąg? - W głosie dziewczyny wyraźne pobrzmiewała duma. - A ty co tu robisz? Przecież miałeś pomagać wujkowi Boecjuszowi, a ty tak sobie podróżujesz?...
- Już widzę, jak stareńka Hewelia godzi się na twą bytność – sarknął Awicenna – „Panienka wiedzieć powinna, że dorosłość od latek dwudziestu się zaczyna! Wcześniej to bez przyzwoitki iść nie przystoi!” – momentalnie przybrał przygarbioną pozę a'la stara, zgrzybiała i pedantyczna krasnoludka guwenerka Amy... choć to wyglądało pociesznie, jeśli wziąć pod uwagę jego nową physis. Głos za to wydatnie naśladował – I miałem. Zaraz, nie mówili ci? – mówił spokojnie... aż wreszcie na końcu dało znać zdziwienie. Czyżby oni naprawdę nie powiedzieli nic rodzinie?
- Czego nie mówili? - Sądząc po wyrazie twarzy dziewczyny, naprawdę nie miała o niczym pojęcia.
- No, myślę, że mogę to powiedzieć dzielnej siostrzyczce, która ma już przecie drugi krąg – pogładził trochę włosy Amaltei. – Wujek Boecjusz uznał, że za dużo i zbyt źle mówię o starym kręciołku Medarim, który kupczy Arbitorium. I dał mi wakacje krajoznawcze, zanim oberwę jakąś oficjalną proskrypcją. Cała ta nudna polityka, która zawsze ci wychodziła uszami.
W miarę, jak elfka słuchała słów iluzjonisty, jej brwi marszczyły się coraz mocniej. Źle mówił?... Wakacje?... PROSKRYPCJĄ?!
- Awi... - wydusiła w końcu z siebie. - Czy ja dobrze rozumiem, że wujek... Że wujek oskarżył cię o zdradę? - Patrzyła na niego z całkowitym niedowierzaniem, jakby właśnie wyrosła mu trzecia ręka albo rogi na głowie.. Choć nie, z racji na profesję byłoby to znacznie bardziej prawdopodobne, niż rewelacje, którymi ją właśnie poczęstował. Dziewczyna była wyraźnie zszokowana.
Awicenna westchnął. No i jak miał to wyjaśnić siostrzyczce? Bo wiedział, że musiał – inaczej niedługo gotowa była zakwalifikować go jako zdrajcę.
- Słuchaj, nie wujek – wzruszył rękoma – Byłaś kiedyś poza Therą i Vivane? Ja byłem, Boecjusz też był... Imperium wykonało kupę dobrej roboty, ale... – spojrzał na dziewczynę. Będą problemy... - „Świetlisty Fundament” nijak się do tego ma. Nic dziwnego, kiedy do roboty biorą się Argenti i Medari... – prychnął. Przecież wszyscy z ich Domu wiedzieli, że przedstawiciele wymienionych Domów odpowiadali za połowę nieszczęść w imperium, z kwaśnieniem mleka włącznie...
Chwilę pomilczał, nim dokończył. Namysłu wcale nie ułatwiała mu kobiecina, która wychyliła się z okna nad nimi. Z jej wrzasków wynikało, że najwyraźniej nie życzyła sobie „włóczęgów”, więc musieli jak niepyszni odejść ileś kroków jak niepyszni, by nie dostać pomyjami.
- I to chciałem zmienić. Wuj też, ale twierdził, że brak mi cierpliwości – machnął ręką, żeby zaklasyfikować tą opinię jako farmazon całkowity – I ostatecznie kazał mi zebrać dupę w troki i poznać Barsawię, zamiast ryzykować, że któryś z innych Domów to wykorzysta. Bo – sarknął – nikomu nie przeszkadza głoszenie, że Imperium sra. Ale opinia, że najwyższy gubernator i generał-arbiter srają? Toż to karygodne!
Amaltea przyglądała mu się przez dłuższy czas w milczeniu. Potrzebowała czasu, żeby uporządkować sobie otrzymane informacje, choć sądząc po jej nieco zagubionej minie, chyba nie wychodziło jej to tak dobrze, jak by chciała. W końcu zapewne uznała, że nie ma co dywagować nad nudną polityką, skoro brat zapewnia, że nic takiego nie zrobił.
- Ale... Będziesz mógł normalnie wrócić, prawda? - upewniła się.
- A pewnie, Anreaux wierci i nudzi się na stołku, więc pewno niedługo władze się wymienią – stwierdził pogodnie – Tyle, że mam tu jeszcze sporo spraw do załatwienia... – westchnął.
Nagle, coś go tknęło...
- Ej, Ama, będziesz w stanie sobie tu poradzić? – bo jeśli siostra, uciekając z domu, zwyczajnie zapomniała wziąć sakiewki...
- No jasne, że będę! Jestem dorosła! - powiedziała z wielką pewnością siebie w głosie. - Tylko słuchaj, skoro już na Ciebie wpadłam... - to zabrzmiało nieco zbyt niewinnie, by Awicenna nie podejrzewał, że spotkanie nie było zupełnie przypadkowe. Zwłaszcza, wypowiadając kolejne zdanie, dziewczyna popatrzyła na niego wzrokiem rozkosznego szczeniaczka, który właśnie obserwował kawałek kiełbasy. - Mógłbyś mi pożyczyć trochę pieniędzy?
Awicenna wybuchnął śmiechem, zagłuszając na chwilę krzyki i odgłosy dobiegające od zbiegowiska przed świątynią Garlen. Siostrzyczka wcale się nie zmieniła tak bardzo, jak myślał. Przybyło jej tylko trochę wzrostu, ale duchem ani trochę nie wydoroślała!
- A słuchaj, może chciałabyś spróbować zarobić trochę pieniędzy? – uśmiechnął się lekko – Słyszałem, że jakiś Scalor ma rekrutować ochroniarzy za kupę monet... a ja, no, i tak muszę stąd się jakoś wydostać. Może też zechcesz się zaciągnąć? Wiesz, nie chciałaś kiedyś zostać marynarzem?
I w ten sposób mógłby mieć baczenie na „siostrzyczkę”, nie uwłaszczając równocześnie jej „dorosłości”.
- Marynarzem! Jasne, że bym chciała! - entuzjazm w głosie dziewczyny brzmiał całkowicie szczerze. - Tylko pieniądze z tego będą dopiero za jakiś czas, prawda?... A ja w sumie chciałabym zapłacić za tę gitarę - skrzywiła się.
- Zapłacę – powiedział, przyglądając się krytycznym okiem gitarze Amy. Jak dużo mogła być warta obdrapana gitara? - Jak tylko powiesz mi, gdzie ją kupiłaś.
Skoro mowa była o pieniądzach, to był czas najwyższy, żeby zajrzeć do gelathainowego wora. Na pierwszy ogień poszła sakiewka trubadura, z całkiem pokaźną ilością srebra w środku. Awicenna przesypał ją do swego mieszka, nie bacząc na tęskny wzrok, którym elfka obrzuciła sakiewkę. Nim zajrzał głębiej, stanął tak, żeby zasłonić worek od strony pobliskich krzaków, z których nagle wyłoniła się zapijaczona i oblepiona liśćmi elfia twarz.
Później było już bez rewelacji – trochę korespondencji, którą prędko przełożył do pojemnika na zwoje ze swoich manatek. Kryształ i kawałek ostrza z dziwacznego metalu, które prędko trafiły do sakwy therańskiej – magicznie zmniejszającej wagę oraz miejsce zajmowane przez przedmioty. Atrament sympatyczny, który włożył do kieszeni. I reszta, którą postanowił wyrzucić.
- Chyba musimy pójść do „Zerwanej Cumy”. T'skrang ma tam rekrutować ludzi – wzruszył rękoma, kończąc wreszcie inwentoryzację – Będzie problem z potwierdzeniem mej tożsamości – nie chcę przecież dostawać tyle, co przeciętny i nieznany iluzjonista!, lecz... to chyba da się zrobić. Spotkałem tam jedną kobietę, która mogłaby potwierdzić... – pogładził brodę, patrząc na malowniczą łunę roztaczaną przez płonącą w oddali kostnicę.
- Jeśli ktoś może potwierdzić, a jednocześnie nie będzie chciał cię wydać władzom, to sprawa chyba załatwiona. Jeśli nie... Zawsze możesz się pod kogoś podszyć, prawda? - Amaltea wzruszyła ramionami, uznając problem za mało istotny. Miała większy! - No i skoro idziemy do karczmy, chyba będziesz musiał mi coś postawić. Chyba, że zupełnie przypadkiem uda mi się odzyskać sakiewkę. - Nie chciała się przyznawać, że dała się tak perfidnie obrobić, ale z drugiej strony odnalezienie bandy Hruska była szalenie kuszące.
- Odzyskać sakiewkę? Ama, na smocze wrzody, co się stało?
- Jakby ci tu powiedzieć... Wszystko wskazuje na to, że moje zapasy gotówki zmieniły dzisiaj właściciela. Na pewnego orka i jego kolegów. Wiem, jak wyglądają i nawet jak się nazywają, ale uznałam, że kwestia brata na katafalku ma zdecydowany priorytet nad poszukiwaniem zguby - Starała się, żeby nie zabrzmiało to specjalnie dramatycznie, ale już czekała na ochrzan.
Chyba, że braciszek poczuje się winny, że odstawiając martwego przeszkodził jej w odzyskiwaniu gotówki.
-Trzeba będzie się tym zająć... – ciężko westchnął Awicenna, czekając, aż przechodzący nieopodal nich elfi żul powróci w swoje krzaki; dopiero, kiedy w zasięgu słuchu nic nie było, odezwał się znów do siostry - Napadli cię? - zapytał się z troską.
- Niezupełnie. Pogadaliśmy trochę, pozwiedzaliśmy port, a potem się zorientowałam, że moja sakiewka zamiast złota i srebra zawiera złom. Biorąc pod uwagę, że koledzy zmyli się bez pożegnania, to prawie na pewno oni... Tylko nie mam pojęcia, co ja im zrobiłam - ponurym głosem zdała krótką relację. Wstydziła się straszliwie, że dała się tak podejść, ale trudno, czasem trzeba było przełknąć dumę. I tak dobrze, że słyszał to tylko Awicenna, bo chwilowo w okolicy nie było żywego ducha. Chyba, ze liczyć żula, ale ten nie zdradzał od paru minut oznak życia.
- Myślałby kto, że przybyło ci więcej niż głowa wzrostu – lekko pacnął siostrzyczkę po głowie – Nic im nie zrobiłaś. Pewnie żyją ze złodziejstwa. Wiesz, no, ładna panienka to miłe towarzystwo jednego dnia, ale jej sakiewka to gwarant dobrego jedzenia przez następny tydzień. Kto był tak zuchwały?
W odpowiedzi Ama opisała dokładnie Hruska i jego kolegów, nie zapominając wspomnieć, gdzie dokładnie ich spotkała i gdzie widziała ich po raz ostatni. Starała się skupiać na ważnych sprawach, ale w jej opowieści wyraźnie przebijał się zachwyt nad portem oraz duma z wyniku rozprawy z rumem.
 
Velg jest offline