Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-04-2012, 20:28   #301
Nefarius
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
Kompani ustalili większość szczegółów wypadu, który miał odbyć się za kilka godzin. Większość z nich dobrze wypoczęła nocą, choć bez wątpienia pogoń za porwanym Yergiem nieco ich zmęczyła. Dawno jednak odsapnęli i zdążyli odzyskać spory zapas sił. Leśnik i młody uczeń maga, byli wciąż nieprzytomni, choć jedno było pewne. Żyli i to się w obecnej chwili liczyło najbardziej. Co prawda, kompani liczyli na czarodziejskie wsparcie Gracjana, jednak nie tym razem to następnym ich wspomoże. Słońce powoli wznosiło się nad horyzont. Albert – przywódca banitów uznał, że najmniej przydatnym w boju jest Frank. Ot zwyczajny chłop, który podpatrzył jak stary guślarz opatrywał wcześniej rannych i nauczył się tego, w boju zaś nie posiadał zbyt wielu przydatnych umiejętności. To właśnie on miał pozostać przy dwójce rannych towarzyszy. Staremu guślarzowi wypad do podziemi, nie był na rękę. Był lekko zniedołężniały z powodu wieku, ale mógł w pewnym stopniu zastąpić Gracjana, wszak znał się na magii.

Niedługo potem kompani, wraz z grupką banitów udali się do swego obozu, by przenieść rzeczy do miejsca, gdzie przebywali wygnańcy, a potem całą grupą udali się w stronę Jaskini Białego Wilka. Ścieżka prowadziła przez niewielki lasek, mijając kilka małych polan. Na próżno było dopatrywać się tu gdzieś jakichkolwiek zwierząt. Słuch też po nich zaginął.
-Zbliżamy się...- rzucił Felix, pochylając się nad krzewem, który opadł z liści. Było to dość nietypowe zjawisko o tej porze roku, a z każdym pokonanym metrem, obraz obumierającej przyrody robił się coraz bardziej smutny.
-Wejście jest tam.- rzucił Rudolf, wskazując ogromną obszarowo skałę, układającą się w jar -Widzicie? Skała wygląda jak litera „U”. Wewnątrz jaru znajduje się wejście do podziemi. Nim wejdziesz do środka, obejdź dookoła i sprawdź, czy nikt nie pilnuje wejścia z góry.- dodał strażnik dróg.

Dawit

Wzniesienie, znajdowało się jakieś trzydzieści metrów od skraju lasu, było wysokie na jakieś siedem metrów w najwyższym miejscu. Skała nie była łagodna, za sporą ilością głazów i szczelin, mogła schować się całkiem spora grupka strażników wejścia do przeklętej jamy. Dawit, wejrzał na kompanów i teraz tak naprawdę uzmysłowił sobie, że wchodzi do jaskini lwa, że nie dokonał jeszcze czegoś tak wielkiego, by nawet po śmierci świat o nim usłyszał. Mimo wszystko był gotów. Gotów by ruszyć na zwiad, do nory plugawców.
Zgodnie z wskazówkami strażnika dróg, strzelec najpierw okrążył skalne wzniesienie. Na szczęście jego bystry wzrok nie dostrzegł niczego niepokojącego i niziołek mógł się skupić na wejściu do jaru, a następnie do samej jaskini. Dawit zwinnym i cichym krokiem dotarł do metrowego obelisku, za którym się skrył. Było to świetne miejsce, by wzrokiem zbadać drogę.

Malec znajdował się tuż przy wejściu do jaru, do którego prowadziła udeptana ścieżka. Trawa wszędzie tu pożółkła a ziemia była dziwnie grząska. Przy wejściu do jaskini znajdowało się kilka gigantycznych grzybów, za którymi Dawit mógłby się skryć. Sama szczelina była dość wielka, na tyle by naraz mogło nią przejść dwóch krzepkich krasnoludów, w pełnej zbroi.
Nigdzie nie było widać mutantów, choć smród z jaskini był dziesięciokrotnie paskudniejszy niż ten, który towarzyszył schwytanemu przez banitów potworowi. Niziołek prędko przebiegł przez całą długość jaru, kryjąc się na skraju wejścia do podziemi. Przez krótką chwilę Dawit poczuł, jak nogi robią mu się miękkie a przed oczami zawirował świat. Czuł jak zawartość żołądka mimowolnie zaczyna pchać się w stronę przełyku. Z wielkim trudem powstrzymał się od zwymiotowania. Nie był to zapach towarzyszący gnijącemu trupowi, ani nawet setce takich. Ten smród był tak intensywny i okropny, jakby w czeluściach tej jaskini krył się sam Nurgle.

Kiedy się uspokoił a serce przestało tak mocno walić, zatkał usta i nos szmatą do czyszczenia pistoletów. Zapach osmolonej lufy był o niebo lepszy niż ten, który wydobywał się z jaskini. Dopiero teraz usłyszał głosy rozmawiających w środku mężczyzn. Dawit wychylił nieco głowy i wejrzał do środka. Jaskinia była spora. Miała jakieś dziesięć metrów szerokości i kształtem przypominała trójkąt, zwężając się w kierunku przeciwległym do wejścia do jamy. W środku malec dostrzegł spory zapas wojskowego oporządzenia. Włócznie, sporo strzał, porzuconą niechlujnie na kupę, pordzewiałą broń od mieczy, przez wyszczerbione topory. Dostrzegł również dwa bębny, zupełnie jakby ci w środku jaskini szykowali się na jakąś potyczkę. Nieopodal „arsenału” paliło się ognisko, przy którym siedziała trójka mutantów. Dwoje z nich przypominało ludzi. Jeden miał niewielkie rogi na skroni, drugi zaś nieco zniekształconą głowę, podłużną, chudą. Trzeci był mocno otyły a do tego jego ciało pokryte było licznymi bąblami i krostami, z których nieustannie toczyła się żółta ropa.

Dawit widział w końcu jaskini, kolejną szczelinę, która musiała prowadzić w dół, w dalsze rejony groty. Mutanty były zajęte rozmową, to też Dawit postanowił przemknąć niezauważonym za ich plecami. Skradając się, nie zauważył leżącego na podłożu kamienia, który niechcący kopnął. Ten potoczył się w przód zwracając na siebie uwagę trójki strażników.
Dawit prędko skoczył za kupę rdzewiejącej broni, modląc się do wszystkich bogów by mutanty go nie dostrzegły. Modlitw jednak nikt nie wysłuchał. Ten oślizły grubas zauważył niziołka pierwszy. W dość zapobiegawczy sposób, stanął od razu w drodze do wyjścia z jaskini, w razie gdyby malec chciał uciec. Dwójka pozostałych od razu złapała za włócznie, które leżały przygotowane do wzięcia i ruszyła energicznym krokiem w stronę niziołka. Dawit poczuł, jak robi mu się ciepło w brzuchu, miał jednak wolną drogę w głąb jaskiń. Być może mutanty wzniosą alarm, ale on przeżyje.
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline