~Miło czasem robić tylko za straszak.~ pomyślała, nie miała nic przeciwko spokojnemu zatrzymaniu. -Jesteś pewien że ci dwaj dadzą radę go przypilnować?- zapytała gdy porucznik wyszedł po chwili. -Co? A tak, nie powinno być problemu. Chciałem z tobą pomówić o innej sprawie twoja pomoc przy zatrzymaniu to niejako efekt uboczny. Ale pozwól, to nie miejsce na taką rozmowę.- odpowiedział Drodth ujmując ją pod ramię i kierując najwyraźniej z powrotem do swego biura.
Słuchając pobieżnego opisu sytuacji Erianne zastanawiała się intensywnie. Czy cała sytuacja to podstęp Czerwonych? A może jakaś frakcja w mieście? Zresztą Simbul miała tylu wrogów, że można by spędzić parę lat próbując wydedukować kto, co, jak i dlaczego oraz kto na tym skorzysta. -Gratuluję.-powiedziała z krzywym uśmiechem- Takiego bajzlu nie widuje się często. Aż mi cię szkoda jak pomyślę o tych wszystkich stowarzyszeniach, lożach i stronnictwach które pewnie niedługo się dowiedzą o tej sytuacji i spróbują coś na tym zyskać. Pewnie byłabym bardziej współczująca gdyby nie fakt, że pewnie werbujesz mnie żeby jakoś tą sytuację odkręcić? - Tej sytuacji? Proszę cię, Twierdza Griffonheight to pod tym względem najlepsze miejsce w Velprintalarze. Tutaj organizacje pozarządowe oprócz samej Gwardii Simbul nie mają najmniejszego wstępu. Co do tego, dlaczego cię potrzebuję tak... No nie jest dobrze, tak jak mówiłem nawet Czerwoni nie są w stanie od tak podrobić naszych broszek komunikacji magicznej - mówiąc to stuknął w swój pagon porucznika - więc przyjmuję, że informacja jest prawdziwa. Powiem więcej, sam chętnie bym się udał pomóc odkręcić to wszystko, ale ktoś wojskiem ewentualnie musi dowodzić, a tak się składa że kapitan Seawind ceni mnie bardziej, niż tych starych ramoli. - Mówiąc to mimowolnie wypiął pierś, jakby chwaląc się czymś niezwykłym. - Erianne, mogę na ciebie liczyć? Nie znam chyba kogoś bardziej wszechstronnego od ciebie. -Oczywiście, w końcu jestem wszechstronna i godna zaufania jak na krwiożerczą zabójczynię, że nie wspomnę o drobnym fakcie iż jestem praktycznie najemniczką.-wzruszyła ramionami.-Na twoje szczęście.-Zastanowiła się, sytuacja na razie wydawała się pod kontrolą ale kto wie, niedługo na ulicach mogły wybuchnąć zamieszki albo otwarta wojna. To mogło przeszkodzić w jej planach, a poza tym, może dzięki temu uda jej się osiągnąć swój cel? Wdzięczność możnych tego świata była niebezpieczną rzeczą ale mogłaby bardzo pomóc w jej poszukiwaniach. -Niech będzie-powiedziała w końcu- zgadzam się, powiedz mi tylko czy działam oficjalnie i z upoważnienia czy może właśnie “przestałam istnieć”? Oraz czy działam sama czy też mam się do kogoś zgłosić no i oczywiście komu meldować o wynikach? - Działasz oficjalnie, na polecenie Simbul, działasz w grupie... Jakiej? Nie wiem, kilka osób miało zebrać swoich najbardziej polecanych agentów. Masz stawić się o zmierzchu na piętrze gospody Pod Szmaragdowym Gryfem. Jeżeli to wszystko, to powodzenia Erianne. -Grupa ludzi którzy nigdy nie pracowali ze sobą i najpewniej nie do końca sobie ufają to nie jest moim zdaniem najlepszy pomysł w tej sytuacji, ale skoro ktoś uznał, że tak będzie lepiej to trudno.-Powiedziała zerkając sceptycznie na Drodtha, ten rozłożył bezradnie ręce jakby mówiąc "To nie mój pomysł. Sama wiesz jak jest, mamy rozkazy i mamy je wykonać" -Coż to chyba wszystko, dzięki i nawzajem, nie daj się zabić na tym swoim kurczaku.- Powiedziała wychodząć, zapowiadały się ciężkie dni w Velprintalrze... |