Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-04-2012, 16:33   #3
necron1501
 
necron1501's Avatar
 
Reputacja: 1 necron1501 jest na bardzo dobrej drodzenecron1501 jest na bardzo dobrej drodzenecron1501 jest na bardzo dobrej drodzenecron1501 jest na bardzo dobrej drodzenecron1501 jest na bardzo dobrej drodzenecron1501 jest na bardzo dobrej drodzenecron1501 jest na bardzo dobrej drodzenecron1501 jest na bardzo dobrej drodzenecron1501 jest na bardzo dobrej drodzenecron1501 jest na bardzo dobrej drodzenecron1501 jest na bardzo dobrej drodze
Powątpiewające spojrzenie wyrażało całą konsternację Aarona. Sytuacja robiła się powoli... absurdalna. Wzrok przeniósł na Brigid. Nie sprawiała wrażenia jakoby miała chęć rozpoczęcia rozmowy.
- Matko, mogłabyś co nieco wyjaśnić? - zapytał. Jednocześnie podniósł Alice. Zaniósł ją na ‘łóżko’, wciąż nie mógł pojąć jak można spać na podłodze. Ułożył ją delikatnie, odwrócił się do postaci bogini.
- Wyjaśnić? - Powtórzyła za nim nadal wyraźnie rozbawiona. - Co takiego? Chcesz spytać o swoją przyjaciółkę, o to dlaczego tu jestem, o te obrazy, czy o to co przed chwilą miałeś okazję zobaczyć? Tak wiele pytań ... tak mało czasu.
Chłopak skrzywił się. Czasami nie pojmował poczucia humoru swej Pani.

- Zacznijmy od obrazów - poprosił. Pierwszy przypomina pewnego rodzaju rytuał, sądząc po barwach istot na płótnie, Afryka? Azja? Drugi... Przerwał na chwilę rozmyślania, przyglądając się dziełom Śmierć? Coś z tym związane? Może Morrigan? Trzeci kojarzył mu się z Loa, a przynajmniej na tyle na ile zdołał wywiedzieć się z internetu. Czwarty znów nawiązywał do śmierci, kosa, jakże starodawny symbol. Ostatni, wywołany przez Brigid, był również związany z tym aspektem, kształt kaptura mógł wskazywać na Egipcjańskie obrządki jak i równie dobrze na Kuklux Klan.
Brigid nieco spochmurniała. Podeszła do Aarona i nim przemówiła, pozwoliła sobie pogładzić dłonią jego policzek.
- Bardzo dobrze, ale pamiętaj, że nie wszystko jest tak oczywiste jak może się początkowo wydawać - westchnęła cicho. - Przykro mi, ale sama nie wiem zbyt wiele. To przyszłość mój słodki. Bardzo mroczna i obawiam się, że daleko poza mym zasięgiem. Niestety nie posiadam talentów twej przyjaciółki. Wiem tylko tyle, że to twoja przyszłość. Twoja i tych, których przyjdzie ci spotkać na twej drodze.
Chłopak skinął głową. Nie było sensu zadawać kolejnych pytań z tym związanych. Pewnie by nawet nie zrozumiał odpowiedzi.
- Dobrze - odparł po prostu - W takim razie... Pani, jak się tu dostałaś? W sensie, skąd wiedziałaś gdzie i kiedy? - Wtedy przypomniał sobie z kim rozmawia - Właściwie to po co? - zdał sobie sprawę, że zadaje bardzo chaotyczne pytania. Uśmiechnął się przepraszająco.
Jej drobna dłoń uniosła się i wskazała na ostatni namalowany obraz, nadal ustawiony na sztaludze.
- Być może nie dane jest mi ciągnąć za nici plecione przez Los, na sposób podobny do Alice. Mam jednak swe własne talenty - ruchem głowy wskazała na pozostałe cztery dzieła. - To przyszłość ale odległa. Ten jeden obraz pokazuje to co wydarzy się lada dzień. Kto wie, może to co już się dzieje.
Zamilkła i jeszcze raz uważnie przyjrzała się wszystkim szczegółom umieszczonym na płótnie.
- Przynajmniej taką mam nadzieję. Jak już mówiłam, nie wszystko jest tak oczywiste, jak może się początkowo wydawać. Nie kiedy igra się z takimi potęgami.
Czyli najgorsze na początek. Świetnie!
- Śmierć? Najoczywistsze. Więc poszukam innych znaczeń tego znaku. Co w takim razie mam zrobić? Czekać, czy starać się przygotować? - zapytał. Przyszłość nie była zbyt kolorowa. Ciekawe czy Alice będzie znała odpowiedzi.
- Śmierć? Nie byłabym tego taka pewna. Nie ulega jednak wątpliwości, że to zagrożenie.
Odwróciła głowę i posłała długie spojrzenie Alice.
- Na mnie już czas, ty zajmij się wyrocznią - odwróciła głowę z dość zawadiackim uśmiechem. - Mam nadzieję, że nie ma potrzeby na którąś z tych krępujących rozmów?
Aaron przez chwilę patrzył zdumionym spojrzeniem na boginię, nie wiedząc zbytnio co powiedzieć. Następnie wybuchł śmiechem.
- Dziękuje Mamo za troskę, jakoś dam radę - odpowedział, łapiąc oddech po salwie śmiechu. Nagle coś sobie przypomniał.
- Czy Ty wywołałaś tą ostatnią wizję? Czy potrafisz kontrolować jej dar - tu skinął na leżącą dziewczynę.
- Imbas Aaron. Myślałam, że to oczywiste. Jej wizje objawiają się poprzez sztukę, na tą natomiast jestem w stanie wpłynąć. Poczułam coś mrocznego, niestety nie potrafiłam nadać temu kształtu. Postanowiłam więc skorzystać z pomocy Alice. Przelałam na nią swoje uczucia - ponownie spojrzała na obraz. - Oto rezultat.
Zbliżyła się do Camfreya i kolejny raz ucałowała jego policzek.
- Na mnie już czas - kiedy skończyła, ruszyła w stronę drzwi, po chwili odwracając jeszcze na moment głowę. - Uważaj na siebie mój Drogi. Nadchodzi czas próby.
Mężczyzna skrzywił się wyraźnie. Zabrzmiało niesamowicie melodramatycznie, czuł się jak w pieprzonym serialu.
- Do zobaczenia, Mamo - pożegnał się. Teraz czas ocucić artystkę i dowiedzieć się, co jest grane. Jak zwykle, najgorszy obraz miał się wydarzyć najszybciej, po prostu kurwa pięknie. Podszedł do dziewczyny i potrząsnął nią, chcąc ją wybudzić. Miał nadzieję, że nie padnie raz jeszcze kiedy zobaczy syf w swoim gniazdku. Kto by pomyślał, że zwykłe omdlenie może sprawić kłopot.
Ku jego zdziwieniu Alice była przytomna. Leżała z otwartymi oczami w absolutnym bezruchu, przynajmniej dopóki Brigid nie opuściła jej mieszkania. Wtedy też nieznacznie podniosła się i oparła na łokciach.

- Ta kobieta - przygryzła delikatnie dolną wargę. - Kim ona była?
Aaron ewidentnie się zasępił. Nie był pewien, czy informowanie dziewczyny o Brigid to dobry pomysł... Choć po tym wszystkim...
- To była... moja Mama - powiedział niepewnie. Poszedł do kuchni i wyciągnął z lodówki karton soku. Wyciągnął szklanki z półki i powrócił do łóżka, siadając przy niej. Nalał do obu szklanek identyczną ilość soku, po czym podał Campbell. Rozmowa pewnie będzie męcząca. Taak, jego szczęście było niesamowite.
- Tyle zdążyłam usłyszeć - powiedziała odbierając napój. - Ta sensacja, to co czuję nawet teraz. Nigdy nie doświadczyłam czegoś tak niesamowitego.
Podniosła się i usiadła po turecku. Dopiero teraz było widać, że jej oczy nadal pokrywała ta dziwna poświata. Rzecz jasna nie tak intensywna jak jeszcze niecałą godzinę temu.
- Te obrazy, teraz to. Dlaczego mam wrażenie, że jestem jedyną osobą na całym świecie, do której jeszcze nie dotarł e-mail z informacją, że wszystko stanęło na głowie - zdobyła się na lekki uśmiech. - Ciekawe kiedy świnie zaczną latać.
- Podobno zapowiadali nagłe loty na wtorek, ale nie jestem pewien - odparł półżartem półserio. Miał wrażenie, że to niby nic nie znaczące zdanie, dobrze odwzoruje nadchodzące wydarzenia.
- Alice. Jak doszło do pierwszych czterech prac? - zadał najprostsze pytanie - Poczułaś potrzebę, coś zobaczyłaś w telewizji, wstrząsnęły Tobą jakieś wiadomości? - dodał pomocnicze pytania. Wiedział, że mimo udawanego spokoju, jest roztrzęsiona.
- Ja ... - zająknęła się na moment, wyglądała jakby właśnie sobie o czymś przypomniała. - Słuchałam tej nowej audycji.
To zdanie nawet ją wprawiło w zdumienie. Chwilę później poderwała się z łóżka i pobiegła do niewielkiego radia stojącego przy przeciwległej ścianie.

Muzyka wypełniła pokój.
 
necron1501 jest offline