Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-04-2012, 23:23   #47
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Przez chwilę Yamestu gapił się z otwartymi ustami na grubasa, by potem z niesmakiem odwrócić twarz. Właściwie bardziej zaskoczony niż zszokowany tym widokiem.
Bo owszem, spodziewał się Japończyków, ale ubranych i uzbrojonych.
Światło latarki oznaczało kolejnych gości. Tym razem niekoniecznie w negliżu.
Yametsu zacisnął dłonie na karabinie. Wskazujący palec znajdował się blisko spustu broni.
Przyczaił się i czekał na rozwój wydarzeń.

Po chwili padł jednak rozkaz. - Zdjąć go w miarę cicho. Nim nas zobaczy.
No i pojawił się problem, zwiadowcy wszak udali się na poszukiwanie. Harikawa umiał się skradać, ale niezbyt dobrze. Ot, tyle by móc się poruszać po dżungli bez informowania wszystkich w okolicy o swojej obecności.
Daleko mu było do prawdziwych skrytobójców, ale rozkaz to rozkaz.
Ostrożnie zaczął się podkradać w stronę grubasa, gotów go powalić i zabić nożem.
Ale wtedy ruszył i Collins. Po czym gestami zaczął pokazywać, że on się tym zajmie.
No cóż... Jake nie zamierzał w chodzić Monkowi w paradę.
I tak pewnie poradzi sobie lepiej od niego.
Skinął więc wyraźnie głową, by ten zauważył, że Yametsu go zrozumiał i przestał się skradać.
Pozostało się więc skupić na innych zagrożeniach. Lufa karabinu Tongue’a skierowała się w stronę migoczącego w mrokach dżungli światła latarki.
Collins mógł wszak jeszcze sprawę zawalić, a wtedy... trzeba będzie być gotowym na wymianę ognia z Japończykami.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline