Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-04-2012, 00:19   #104
Mizuki
 
Mizuki's Avatar
 
Reputacja: 1 Mizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znany
Niczym burzowa chmura kroczyła wąskimi korytarzami, pod pokładem. Rozmowa z Verasem nie przyniosła żadnych pozytywnych skutków, czy nawet wizji na przyszłość. Blondyn wycofał się z planu, pozostawiając Noe i Ashraka w patowej sytuacji. Rzucając pod adresem stratega kilka siarczystych przekleństw, opuściła ładownie, wcześniej kryjąc najedzoną Iputtup do jej legowiska. Sytuacja była zła i odbijała się na jej, zazwyczaj niczym ze stali, nerwach. Zazwyczaj to ona była łowcą, czającym się pośród oceanu zieleni w dżungli Chultu. To jej ciche wycie, snujący się w zaroślach cień doprowadzały jeszcze żywe ofiary do obłędu. Na Czarnym Gryfie wszystko się jednak zmieniło. Czuła się nie lepsza od Kła, którego kapitan kazał zamknąć w klatce pod pokładem. Cały galeon był dla niej niczym klatka, a od momentu wyznania [ czego mogła się jedynie domyślać ] przez bosmana jej "sekretów", zaczęły w niej pełzać jadowite węże. " Ale to ja jestem Akish. Wężokrwistym nie straszny jad, nawet ten stworzony ze ślepej nienawiści. My sami jesteśmy jadem, który w ciemną noc przynosi śmierć bluźniercą."

Zatrzymała się nagle, postawiwszy stopę na pierwszym stopniu schodów, widząc przed sobą marynarza. Stojąc u szczytu przejścia, wpatrywał się z pogardą na tropicielkę, zaś jego dłoń opierała się na podrdzewiałej rękojeści rapiera wciśniętego za stary, popękany pas.
Noa wlepiła w matrosa czujne spojrzenie, po czym wspięła się kilka stopni wyżej. Mężczyzna nie ustąpił.
- Przejście.- rzuciła oschle. W odpowiedzi marynarz jedynie uśmiechnął się podle, odsłaniając gładkie, pozbawione większości zębów dziąsła.
- Albo się ruszysz, zasrańcu, albo zabiorę Ci to, co oszczędził szkorbut...
- A cu na to nysz bosman powi, a ? Chyba ni chciałabyś zadyndoc na maszci, co nie ?
- Stój tam dalej, a zaraz dowiemy się co na to bosman. Przynajmniej ja się dowiem...
- nie zwalniając parła dalej przed siebie, ze pozbawionym wyrazu spojrzeniem wbitym prosto w mężczyznę. Uśmiech z zniknął z jego oblicza, jego miejsce zaś zajęła niepewność. To chyba było najstraszniejsze w postaci tropicielki - jej nieprzewidywalność. Była niczym potężny ogar, który nie został wychowany przez wprawnego pana. Nigdy nie było pewnym co kryje się za jej chłodnym, czujnym spojrzeniem. Czy to spokój, kalkulacja, blef czy też może szaleństwo w najczyściejszej postaci ?
W ostatnim momencie marynarz przycisnął plecy do drewnianych belek podtrzymujących schody. Tropicielka obojętnie przecisnęła się dalej.


- Medyka! - zawołała Chui. - Pomocy, niech ktoś wezwie medyka!
Noa odruchowo ugięła kolana i uniosła ramiona do walki, kiedy zaskoczyły ją wrzaski elfki. W pierwszej chwli tropicielka przyjęła, iż nastąpił kolejny atak podgniłych jegomości. Chui ściskała w ramionach dziewczynkę, drąc pyszczydło pod niebiosa, niczym ugodzona strzałą w dupsko. Atuar zaś, powalony na deski ocierał krew z twarzy. " Chociaż jeden, miły widok...". Ogarnęła spojrzeniem resztę pokładu i wtedy jej oczom, gdzieś za burtą, ukazał się zarys wyspy otulonej mgłą. Od tego momentu nie liczył się już krwawiący kapłan, nieprzytomna dziewczynka czy roztrzęsiona elfka.
Zdawało się, że jej serce wybija rytm na wzór plemiennych bębnów. Jej umysł zaś ogarnęło wspomnienie zapachu runa leśnego, odgłosy szumiących na wietrze liści i zalotnych pieśni ptaków, rozchodzących się pomiędzy koronami drzew. Każda cząstka jej zdziczałej duszy pragnęła choć na chwilę powrócić do "swojego" miejsca.


Po rozmówieniu się z Bahadurem, Noa wraz z Ashrakiem udali się pod pokład. Bez słowa zabrali się za szykowanie odpowiedniego ekwipunku. Tropicielka odkorkowała fiolkę z przygotowaną już wcześniej substancją - świeża porcja Zemsty Eshowdow zagęszczonej zwierzęcym łojem, pokryła ostrza toporka i nadziaka.
Kołczan został uzupełniony strzałami. Groty zaś tych wciśnięte w zagęszczoną trutkę umieszczoną na jego dnie. Pozostałe w zapasie strzały Noa przewiązała zabezpieczone na wysokości lędźwi. Na "płasko", tak by nie przeszkadzały w penetrowaniu zarośli.
Kobieta zdawała sobie sprawę z wysokiego ryzyka zadania. Najbardziej intrygowała [ a może raczej niepokoiła ?] ją wzmianka Chui o likantropach i pełni księżyca... Przed tym drugim Eshowdow ostrzegała swój lud. Światło księżyca obnaża tajemnice nocy. Jest blade i odrażające - należy go unikać, zawsze łącząc się z cieniem. Co jednak jeśli misja jej i Ashraka się przeciągnie ? Wyspa nie wydawała się ogromna, ale zwiad nawet na niewielkim terenie może być czasochłonny, szczególnie jeśli warunki będą przypominać te na morzu.
Upewniła się, że pozostawione w torbie racje żywnościowe dalej się tam znajdują. Sprawdziła krzesiwo i wypełniła bukłak świeżą wodą. Szybko też spakowała przyrządy służące jej do przygotowywania swych "specjałów".
- Barcie, nie zakładajmy, że wyprawa będzie krótka... Szykuj się z myślą o spędzeniu tam nawet kilku dni.
Sprawdziła, czy szmaciana torba ze składnikami z jej ojczystej ziemi przylega mocno do ciała. Nigdy nie wiadomo kiedy mogą się okazać przydatne. Przygotowania uwieńczyła wciśnięciem leczniczej mikstury za pas, przedtem obwiązując ją dokładnie skórzanym rzemykiem.


- Popłyniemy sami.- rzuciła w kierunku Bahadura, kiedy przydzielona im łódź znalazła się już na wodzie. Zmierzyła grupkę marynarzy szykujących się już do zejścia z pokładu.
- Tam na lądzie, będą tylko przeszkadzać. Jeśli zaś nie zdołamy się skontaktować, być może uda nam się powrócić na Czarnego Gryfa łodzią. Weźcie ich lepiej wy, Bahadurze. Niech tamci zasrańcy myślą, że jest nas więcej niż w rzeczywistości. - skinęła caliszycie głową, po czym ruszyła po linie w dół.
Teraz tropicielka skupiła się na swoim zdaniu. O wyspie jak i mieszkańcach trzeba było dowiedzieć się jak najwięcej. Najpierw poszukają śladów drapieżników pośród lasów. Odnalezienie szlaków przez las, wyglądających na często używane, mogłoby wyklarować im sytuację odnośnie wiosek na wyspie.
 
__________________
"...niech nie opuszcza ciebie twoja siostra Pogarda
dla szpiclów katów tchórzy - oni wygrają
pójdą na twój pogrzeb i z ulgą rzucą grudę
a kornik napisze twój uładzony życiorys"
Mizuki jest offline