"Elizabethtown"
Miała być romantyczna komedia na poprawę humoru...
A wyszła opowieść o tym, że nawet najgorszy dzień w życiu człowieka, w którym ów człowiek postanowił to życie dramatycznie zakończyć, może stać się początkiem bardzo długiej wędrówki. Wędrówki zaczynającej się od śmierci, a kończącej się na życiu. Wędrówki przez całą przeszłość oraz bardzo długą teraźniejszość, która uświadamia, że życie toczy się dalej i nawet największa tragedia tego nie zmieni. To opowieść o radzeniu sobie ze stratą i odnajdywaniu w życiu tego, co naprawdę wartościowe. I jeśli płynie z niej jakiś morał, to chyba właśnie ten, że każdy choć raz w życiu powinien odbyć prawdziwą podróż.
Bardzo ciepły, ale zarazem dramatyczny film. Z naprawdę wspaniałą muzyką. |