Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-04-2012, 23:35   #26
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Dziewczyna pozbierała się do kupy dość szybko i wspomniała coś o Isobel. Spojrzenie Iana skupiło się w miejscu gdzie Isobel była podtrzymywana przed upadkiem przez Doris Peel. I jeszcze kogoś. Twarz byłaby mu znana. Ale imienia i nazwiska nie mógł dopasować do tej twarzy.
Wzdrygnął się odruchowo na samą myśl, by podejść do tego towarzystwa. Może później, gdy Isobel będzie sama. Ale póki co... na rozmowy z pewnymi osobami nie miał po prostu ochoty.
Na razie jednak spojrzał prosto w twarz spoglądającej na niego kobiety. Uśmiechnął się triumfalnie. To dopiero wyzwanie, zwierzyna godna wykwintnego łowcy.
-Ależ ja się nie krępuję. Bycie rycerzem tak uroczej damy jak pani to przecież tylko i wyłącznie zaszczyt oraz przyjemność.- słowa Iana opływały ironią. Zdjął dłonie z jej ramion i poprawił wiszący na przedramieniu parasol. -Co do naszej drogiej Isobel, to już dość dużo osób się nią zajmuje. A ja nie zwykłem ustawiać się w kolejce.
Celia spojrzała na niego spode łba. Czego on od niej chciał? Chyba nie była w jego typie? Boże drogi, spraw żeby nie była w jego typie!
Dla Iana jej zachowanie było zabawne. Czuł się jak smok spoglądający na dziewicę tuż przed jej pożarciem. Owszem, wiedział że nie każdej kobiecie się podobał, ale jej zachowanie... to była dla niego nowość. I swego rodzaju wyzwanie.
Wskazał dłonią barek.- Proponuję pannie coś mocniejszego na ukojenie nerwów. I... żeby nie szargać ich jeszcze bardziej, nie będę pannie towarzyszył. Choć, nie ukrywam, że liczę na chwilę rozmowy później.
Dziewczyna spojrzała na niego jak na dwugłowego źrebaka. Szczęka opadła jej i zamknęła się na powrót w ułamku sekundy. Prychnęła, jak dzika kotka, obróciła się na pięcie i wymaszerowała z pokoju z wysoko podniesioną głową. Ktoś musiał wezwać policję.
Szlachcic odprowadził ją wzrokiem uśmiechając się wesoło. Wreszcie jakaś intrygująca osóbka płci pięknej. Pozbawiona egzaltacji, bez póz i miałkich manieryzmów, nudnego egocentryzmu i masek mających ukrywać płytkość osobowości. Nie lubiła go, gardziła nim, bała się go... to prawda. Ale wszystko to odczuwała szczerze i pełnią swego serca. Przez to go intrygowała. Przez to chętnie zmarnowałby parę godzin podchodząc ją i oswajając... nawet jeśli bez skutku, to i tak nie uznałby tego czasu za stracony.

Rozmówiwszy się z Celią, Ian podszedł zwłok lorda Hastingsa, próbując... sam nie wiedział co. Wzbudzić w sobie żal? Poczucie winy? Ból po stracie?
Kiedyś jego ojciec i lord Hastings byli najlepszymi przyjaciółmi. Kiedyś nazywał tą osobę wujem.
Ale to było kiedyś... kiedy był małym szkrabem. Obecnie, stare więzy uległy zatarciu.
A może zatarło je to co usłyszał od umierającej matki?
Nieważna była przyczyna. Szok i ból wywołane zgonem Harolda Hastingsa, nie były tak silne jak być powinny.
Za to zwłoki budziły ciekawość. I to dużą. Kucnął w pobliżu nich opierając obie dłonie na ustawionym pionowo parasolu.
Po czym zaczął przyglądać się im w skupieniu. Niczym motylowi nabitemu na szpilkę. Bo też był to nader interesujący okaz.
Jego myśli krążyły wokół jednego pytania, acz strasznie istotnego. “Dlaczego w ten sposób?”.
Można wszak zabić człowieka za pomocą kilkunastu innych metod. A mimo to zabójca wybrał spektakularne, ale trudne do przeprowadzenia morderstwo.
A może nie?
A może szpikulec wbito mu po śmierci?

- Ciekawe nieprawdaż? -
z zamyślenia wyrwał go głos mężczyzny, kucającego w bliźniaczej pozycji tuż obok - Strasznie dużo krwi, jak na taką małą dziurkę, hm? - francuz uśmiechał się lekko makabrycznie, zważywszy na okoliczności.
-Intrygujące. Tyle zachodu dla tak makabrycznego efektu. Czaszka wszak to niemal pancerna puszka. Ma chronić mózg przed obrażeniami. Wszak łatwiej po prostu byłoby wbić mu ten szpikulec w serce, po prostu.- tu czubek szpikulca parasola dotknął okolic serca denata.- Ktoś tu lubi przesadny dramatyzm.
Ian zbladł przypominając sobie rozmowę z Celią i Egon. To pewnie tylko zbieg okoliczności. To musiał być zbieg okoliczności.
Gael Dubois westchnął.
- Ma pan oczywiście rację, ktoś lubi dramatyzm, a raczej powiedziałbym, efekty wizualne - ponownie pokazał palcem na wystający z czaszki denata przyrząd - Jednak chodziło mi głównie o to, że całą ta krew - zakreślił palcem szerokie koło - Nie wyciekła z tej małej dziurki, a raczej … hm? - to pytanie sprawiło, że Ian poczuł się przez chwilę znów jak student.
- Z rany zadanej w okolice jakiejś tętnicy może, z rany na plecach? -zgadywał Ian i zerknął na nogi denata.- Ja bym wybrał tętnicę udową, szybkie wykrwawienie. Potem młotek, by wbić szpikulec niczym dłuto.
- C’est magnifique -
uśmiech na twarzy mężczyzny urósł do obscenicznych rozmiarów, a jego ręka wylądowała na ramieniu Iana. Francuzi i ich, dotykalskość, którą jednakże Ian znosił dzielnie. - Prawie dobrze, prawie. Widzi pan - nie zważając na to, że Ramsay porusza się z pomocą parasola, Dubois wsparł się na nim by stanąć na równe nogi - Miejsce między oczami jest zaskakująco miękkie. Nie trzeba wiele siły by wbić tam ostry przedmiot.
-Po śmierci na pewno. Ale trafienie za życia? Proszę mi wierzyć, to niemożliwe. To za mały punkcik. Poza tym... kto wie o takich rzeczach, poza znawcami anatomii?-
Ian wyłożył swoje wątpliwości.
Francuz uśmiechnął się kwaśno.
- Zdziwiłby się pan - westchnął - I bynajmniej nie sugeruję trafienia za życia. Sądzę raczej, że śmierć tego gentlemana spowodowały liczne rany na plecach. Ktoś go bardzo nie lubił.
-Lorda Hastingsa? Jakoś nie przypominam sobie nikogo, kto mógłby żywić urazę, a był na przyjęciu.
- zastanowił się drapiąc po podbródku. Nagle coś sobie przypomniał. Uśmiechnął się i rzekł.-My tu tak sobie deliberujemy, a przecież nie zostaliśmy sobie jeszcze przedstawieni. Sir Ian Ramsay, do usług.
- Gael Dubois, detektyw -
skłonił lekko głowę - I pragnę zauważyć, że nie wszyscy obnoszą się z zamiarem popełnienia morderstwa.
-Ale na tym przyjęciu, niewiele osób było z pokolenia lorda Hastingsa. Większość to przyjaciele i znajomi Egona lub panny Black.-
stwierdził po chwili namysłu Ian.- Dubois, Dubois. Dobry przyjaciel lady Aston, jak mniemam? I badacz morderstw pod piramidami?
- Ach to -
skrzywił się. Nie lubił przegrywać - To jeszcze nie skończona sprawa.
-Morderstwa na planie filmowym. Jeszcze ktoś napisze scenariusz na temat. -rzekł żartobliwym tonem Ian.- I tak sztuka filmowa niczym Uroboros zacznie gryźć własny ogon.
Czubek parasola stuknął rączkę szpikulca wbitego w czoło, a Ian powrócił do kwestii morderstwa.- Jeśli ktoś nienawidził Harolda na tyle by zmasakrować mu plecy to... szpikulec w czoło ma być wyrazem ostatecznej zemsty? Czy próbą odwrócenia uwagi?
- Bon … prawdopodobnie oba te stwierdzenia są w pewnym stopniu prawdziwe
- Dubois położył dłoń na przedramieniu Iana, by powstrzymać dalsze ruchy w stronę ciała. Pogroził lekko palcem - Nie dotykamy.
-Dlatego używam parasola. Nie zostawia odcisków palców na ciele. Niestety szczypczyki do owadów zostawiłem w domu.-
odparł z uśmiechem Ian, wstając z pozycji kucającej.-Popytać wdowę w kwestii, czy przyjmie pana pomoc w kwestii dochodzenia ?
Brew francuza uniosła się w szlachetnym łuku. Ciekawe.
- Ależ, nie zaszkodzi, hm? - uśmiechnął się i krzyżując ręce na piersi wrócił do swoich tajemniczych dedukcji i obserwacji.
-Pewnie nie, aczkolwiek możliwe że lady Aston mnie w tym ubiegnie. Bardzo ceni pana talent.- stwierdził Ian rozglądając się dookoła i szukając wzrokiem zarówno jednej jak i drugiej kobiety.

Lady Aston zauważył niemal od razu, stała nieco z boku i zasłaniała usta dłonią. Była wyjątkowo blada, co potęgował jej czarny strój. Natomiast Margaret Hastings nie było w zasięgu wzroku.
Ian powoli ruszył w jej kierunku, a gdy zbliżył się do niej zapytał powoli.-Czy wszystko w porządku? Wygląda pani jakby miała za chwilę zemdleć. Może lepiej niech pani usiądzie, a ja przyniosę jakiegoś drinka na uspokojenie nerwów.
- Tak - wyszeptała na granicy słyszalności - To dobry pomysł - ruszyła w stronę drzwi, ale zachwiała się i musiała wesprzeć się o ścianę.
Ian pośpieszył z pomocą obejmując swym ramieniem jej ramię.- Doprowadzę do fotela i za chwilę przyniosę wino. To powinno pomóc.
Kiwnęła głową i pozwoliła się podprowadzić na miejsce. Usiadła w zupełnej ciszy.
A Ian ruszył po środek uspokajający dla kobiety. Najlepiej całą butelkę owego środka. Jedna lampka wina w jej przypadku może nie wystarczyć. A potem, cóż... poszukać trzeba lady Hastings.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline