Noltan, na wszelki wypadek wcisnął się w jakąś groblę, tak, aby żółtek go nie wypatrzył w czasie jakiejś błyskawicy. Wymierzył w niego rewolwer, będąc gotowy na to że może wypatrzyć Collinsa lub ich żółtego kolegę. Wtedy, po prostu wpakował by kulkę w bebechy.
Wtedy też zauważył kątem oka światło nieco z boku, dalej. Nie wiedział czy to aby okrężną drogą nie wracają chłopaki z tylną strażą, ale, wydało mu się to bardziej niebezpieczne, niż goły jak święty turecki japs. Teraz muszka rewolweru celowała w światło, pomiędzy listowiem. A raczej trochę w bok, biorąc poprawkę na to, że latarkę przeważnie trzyma się w wyciągniętej ręce.
Kusiło go, żeby nie pociągnąć za cyngiel i zobaczyć co się stanie. Ale opanował się, sąd wojenny za tą nieprzemyślaną decyzję mógłby kosztować go życie. A on kochał swoje życie, i to bardzo. Nie chciał się z nim rozstawać przed czasem. Dlatego też po prostu celował w nikłe światło, będąc gotowym w każdej chwili pociągnąć za spust. Uśmiercić to, co tam było. Cokolwiek to było.
__________________ Po prostu być, iść tam gdzie masz iść.
Po prostu być, urzeczywistniać sny.
Po prostu być, żyć tak jak chcesz żyć.
Po prostu być, po prostu być. |