Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-04-2012, 20:47   #17
Velg
Konto usunięte
 
Velg's Avatar
 
Reputacja: 1 Velg jest po prostu świetnyVelg jest po prostu świetnyVelg jest po prostu świetnyVelg jest po prostu świetnyVelg jest po prostu świetnyVelg jest po prostu świetnyVelg jest po prostu świetnyVelg jest po prostu świetnyVelg jest po prostu świetnyVelg jest po prostu świetnyVelg jest po prostu świetny
Dopiero spotkanie ze siostrą uzmysłowiło iluzjoniście, jak bardzo zmienił się przez dwa lata spędzone w prowincji barsawiańskiej. Gdy po raz ostatni opuszczał Wielką Therę, był modelowym arystokratą – no, na tyle, na ile jest to możliwe dla dysydenta i osoby dość rubasznej. A teraz odruchowo opuszczał nawet „prowincję” przed „Barsawią” - jakby był jakimś niedouczonym tłumokiem. Awicenna coś czuł, że przed powrotem do domu będzie musiał trochę przejrzeć swój słownik...

Ale najpierw trzeba było dożyć momentu, w którym mógłby powrócić do Miasta. Czyli – w przełożeniu na teraźniejszość – rozmówić się z Scalorem Tryskinem, aby zdobyć miejsca na pokładzie „Smoczej Tancerki”.

T'skranga wypatrzył dość łatwo. Scalor właśnie kończył rozmowę z jakimś... czarodziejem? No, o ile można było wnioskować z abstrakcyjnych wzorów na szatach. A smętnie opadający, tryskinowy ogon, świadczył, że rozmowa nie przebiegała po myśli kapitana. Dopiero po chwili t'skrang zauważył podchodzące rodzeństwo.

- Witajcie, drodzy... hmm... droga zakochana parko?
- Ha, niestety więzy pokrewieństwa trzymają mnie na wodzy – odpowiedział na powitanie Awicenna, wzdychając teatralnie - A szkoda, bo sławna Amaltea to w równym stopniu dobra towarzyszka mężczyzny, jak i nieustraszona wojowniczka? Nie mów, że o niej nie słyszałeś!
- Niewątpliwie to zaszczyt mieć tak uroczą siostrzyczkę, ale łączy się z tym obowiązek opędzania od niej natrętnych niczym muchy adoratorów? - rzekł Scalor, uśmiechając się czarująco - przynajmniej w swoim mniemaniu. Chwilę później wykonał układ dziwnych wygibasów, które zapewne miały być ukłonem. Jego ogon ze świstem przecinał powietrze. - Amaltea, Amaltea...to imię wydaje się znajome. Wygrałaś może jakiś turniej ostatnio, moja droga?
Elfka, do tej pory przyglądająca się Scalorowi z uwagą, słysząc pytanie wyraźnie się rozpromieniła.
- Nawet organizowałam! Ale nie tutaj. Tutaj wygrałam tylko główną nagrodę trzy tygodnie temu w Omarcie, ale musimy się chyba zgodzić, że nie było to wielkie wydarzenie na miarę bohaterskiego czynu. - Małe, lokalne turnieje były dobrym źródłem zarobku, ale niekoniecznie wielkiej sławy. - Poza tym czuję się zaszczycona komplementem, ale muszę zauważyć, że od natrętnych adoratorów jestem w stanie opędzać się zupełnie samodzielnie. I... również witam - przypomniała sobie, z karygodnym opóźnieniem, o tym, że o maniery należy dbać zawsze i wszędzie.
- Skromność nie przystoi podczas takich rozmów jak ta - rzekł wesołym głosem t’skrang i wyszczerzywszy zęby, dodał: - Acz... w połączeniu z niewinnością dodaje ci uroku, młoda damo.
Ama skinęła głową z uśmiechem zdradzajacym, że komplementy t’skranga trafiały w jej gust.
- Przeto właśnie dlatego los pobłogosławił mnie powołaniem iluzjonisty - by łatwo strzec piękna przed oczami niegodnych - odpowiedział iluzjonista, nie odnosząc się do słów siostrzyczki, po czym konspiracyjnie mrugnął i rzekł już w języku t'skrangów - I gotów jestem powiedzieć, że jest pod wrażeniem. Aż gotowa byłaby chyba rozpowiadać o waszej śmiałości, hojności i zuchwałości nawet w swoim odległym domu! - „wsród t'skrangów sycz jak t'skrang“... na Scalora wizja sławy ciagnącej się w dalekie strony chyba powinna dobrze podziałać.
- Iluzjonista? A godność twa, przyjacielu? - spytał Scalor z zaciekawieniem przyglądając się i Awicennie. - I czyż równie, czy bardziej chwacki niż siostra? Bo też i wyprawa dla chłopów na schwał jest... No i dziewcząt na schwał też.

- A to się zmienia... – mówił po t'skrangowemu, aby jeśli ktoś by przypadkiem usłyszał rozmowę, to jej nie zrozumiał – Choć zazwyczaj zwą mnie Awicenną – popatrzył uważniej na Scalora – I w mieście już o mnie całkiem sporo słyszano od czasu, kiedy umarłem – uśmiechnął się kpiąco – A sądzę, że kiedy znajdą truchło skaryfikowanego zabójcy-kultysty, to usłyszą jeszcze więcej.

Awicenna ani trochę się nie zawahał – jak na dłoni widać było bijącą od niego pewność.

- To powinno dobitnie świadczyć o moich umiejętnościach. Kwestią jest więc bardziej, co oferujesz... i do czego dążysz tą wyprawą – odwrócił się gwałtownie i teatralnie therańczyk – Bowiem jeśli wyprawa będzie nieopłacalna i nieciekawa, mogę zgoła mniej teatralnie skorzystać z innego parostatku.
- No nie wiem. Liczę na to że przynajmniej ta piękna panna zaszczyci mój okręt swą obecnością. - rzekł t’skrang wesoło kierując swe słowa do Amaltei. Po czym znów spojrzenie oczu spoczęło na Awicennie. - Co oferuję? Sekret. Ogólnie rzecz biorąc wyprawę, po... okręt i jego zawartość. Nic więcej nie powiem, poza jednym... wyprawa będzie wielce zyskowna. I tylko od ciebie zależy czy i ty zdecydujesz się dołączyć i coś przy tej okazji zarobić.
- Czyli obiecujesz nieznaną część nieznanego łupu? Oj, to może być mniej niż miska owsianki – westchnął teatralnie elf – Nie, chcę przynajmniej wiedzieć, jaką część obiecasz. Bo na nieznaną część i kilka kości ze statku to możesz łapać Burka, a nie mnie... – westchnął znów.
- Wybrzydzasz straszliwie - mruknęła cicho Ama. Przysłuchiwała się konwersacji i z coraz bardziej niechętną miną patrzyła na brata - Dajmy spokój zyskom, liczy się przygoda!
- Ach... Czyż iluzjonista nie powinien być Dawcą Imion, który umie dostrzec możliwości płynące z sytuacji? - spytał z lekką ironią w głosie t’skrang biorąc w łapę gotowanego na parze raka. - Podróż statkiem z wiktem i opierunkiem, misje po drodze do zrealizowania i łup, dla ktorego ja narażam swój okręt. Możliwości i zysk, które...-przesunął rakiem przed twarzą Awicenny. - ...są czymś więcej niż tylko tym co widać przez oczami. Mógłbym ci prawda zaproponować sumkę, ale potem nie narzekaj jeśli uznasz, że cię oszukałem.
- Mówisz, jakbyś chciał, żebym skrócił sobie wycieczkę w połowie – obojętnie podsumował część o wikcie i opierunku Awicenna – A to wcale kusząca wizja. Ale ponieważ widzę, że inaczej do konkretnych umów nie dojdziemy... Chcę tyle, co Pustułka. – zarzucił propozycją. Nie przypuszczał, by kobieta ceniła się nisko, więc...
-Tyle, że... ona nie zażądała nic dla siebie - rzekł, wzruszając ramionami Scalor.
- Nie szkodzi – stwierdził iluzjonista – Jakoś nie przypuszczam, by odeszła ze statku niezadowolona – uśmiechnął się kpiąco – A przynajmniej – sądząc z jej sławy – jej zadowolenie byłoby najlepsze dla losów wszystkich.
- Wątpisz w moją hojność lub honor? - spytał kapitan Tryskin z ciekawością w głosie uśmiechając się niemalże wyzywająco. - Albo... co gorsza, w moją reputację? Zapewniam, że stratny nie będziesz na tej wyprawie. Masz na to słowo szlachcica.
- Nie, ale w wysokie wymogi Aune wierzę równie mocno – mrugnął okiem – Jeśli zaś w to nie wierzysz, to poczekaj – gdzieś tu mam kilkanaście stron poematów o kobietach kapryśnych, pióra mego zmarłego kompana... – zażartował... - Swoją drogą, gdzie dostaliście tyle raków? - rozejrzał się z zaciekawieniem. Niby pytanie nie mieściło się w temacie rozmowy, ale Awicennę nurtowało, skąd w małym Selenthiel znalazło się tyle skorupiaków na kolację.
- O to trzeba by gospodarza spytać, ale jak znam życie to z dopływów do Pyros. Owoce rzeki, że tak powiem. Raków jest pełno, a mój lud ma wprawę w ich łowieniu - odparł z pewną dumą Scalor.
- Więc... skoro powiadasz, że ręczysz za moje zadowolenie, to chyba mogę pominąć kłótnię o warunki na pokładzie, towarzyszy podróży i rodzaj raków w śniadaniu... i zwyczajnie zaliczyć się w poczet załogi – wyciągnął rękę ku Scalorowi, aby przypieczętować umowę. Nie, by nie mógł się handlować jeszcze dłużej – ale najwyraźniej jaszczuroludź był istnym wzorcem t'skranga, więc ponad słowo szlachcica nic by nie wyciągnął.
- Cóż... zrozumiesz więcej jak już wypłyniemy poza osadę - odparł enigamtycznie t’skrang, uśmiechając się tajemniczo i ściskając dłoń iluzjonisty. I spojrzał na Amalteę, uśmiechając się i dodając: - Rozumiem że i ciebie, górski fiołeczku, mogę zaliczyć w poczet załogi?
- Tak jest, kapitanie! - wykrzyknęła radośnie Amaltea, skupiając na siebie spojrzenia sporej części pobliskich ucztujących.
-Więc wypijmy za to.- rzekł radośnie t’skrang nalewając wina do trzech kielichów.-A potem stawcie się w ciagu dwóch dni na pokładzie “Smoczej tancerki”, a ja zaś... muszę jeszcze połowić parę talentów do tej wyprawy.
Ujął jeden kielich w dłoń i rzekł głośno.-Za sławę, bogactwo i powodzenie. Oby nigdy nas te trzy córki szczęścia nie opuszczały.
- Taa... – mruknął Awicenna – Sława, bogactwo i powodzenie, choćby nam same Pasje w oczy dmuchały! – wzniósł toast, chwytając jeden kielich tuż po tym, jak opuścił ręce t'skranga. Chwycił dość żywiołowo, godzi się powiedzieć - gdyby Scalor nie był niezłej budowy, to mógłby się zatoczyć. Awicenna jednak nie przejął się tym, podniósł naczynie do ust i wychylił większą część jego zawartości. Wreszcie, niby przypadkiem, zasłonił usta dłonią, aby nie czynić gospodarzowi afrontu zbyt jawnie zlizując ostatnie krople wina.
- Za sławę, sławę i sławę! I przygodę godną bohaterów!... Oraz łupy! - dołączyła do toastu Amaltea. W przeciwieństwie do brata jednak, nie wychyliła kielicha do dna, tylko jak przystało na dobrze wychowaną panienkę, najpierw powąchała dyskretnie delikatny aromat wina, ciekawa jego bukietu, a dopiero potem skosztowała trunku.
Wypiwszy trunek jednym haustem Scalor odstawił z impetem kielich na stół i rzekł.-No to... bawcie się dobrze na imprezie. A mnie niestety obowiązki wzywają. Bohaterowie się sami nie zbiorą, prawda?
Po czym pożegnawszy się chwiejnym wygibasem w ramach ukłonu, oddalił się łowić nowe “rybki”.

Awicenna krytycznym okiem spojrzał na kielich. Był miedziany. Całkiem ładny, ale irytująco wytrzymały. Przebić gestu kapitana i rozbić go na kawałki się nie dało. Odłożył więc kielich w tempie normalniejszym.

- Zbierzcie więc bohaterów – powiedział z uśmiechem – A ja mogę wam powiedzieć, że to z pewnością był najdostojniejszy toast, jaki kiedykolwiek widziały te kielichy!

Pożegnawszy się, iluzjonista odszedł w swoją stronę. Wypadało nie tracić czasu i porządnie pożegnać się ze wszystkimi urokami lądu - bo następną noc spędzić miał już pewnie na pokładzie 'Smoczej Tancerki'.
 

Ostatnio edytowane przez Velg : 09-04-2012 o 20:49.
Velg jest offline