Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-04-2012, 19:54   #6
Baczy
 
Baczy's Avatar
 
Reputacja: 1 Baczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumny
Mężczyzna zdjął skórzaną kurtkę, noc była dość ciepła. Spojrzał jeszcze raz na kobietę- co on tu właściwie robi? Co się dzieje? Jest na haju, czy jak? Przeniósł wzrok na wielobarwnego ptaka, żywcem wyciągniętego z kolorowanki dla dzieci. Tak, ktoś mógł go czymś odurzyć. Przykucnął jednak i zaczął kopać w wyznaczonym miejscu.
- Powiesz mi, kim jesteś, czy może mam zgadywać? I w ogóle, co to za przedstawienie, z tym ptakiem, to znaczy z kobietą zamieniającą się w ptaka, z tobą zmieniającą postać... To coś ze mną jest nie tak, czy świat wreszcie stoczył się w otchłań szaleństwa?- zakończył cytatem z jakiegoś europejskiego dramatu.

- Nie tak? Tego bym nie powiedziała. Wprost przeciwnie, wszystko z tobą w porządku. W gruncie rzeczy nawet lepiej.
Strzeliła palcami, kolorowy ptak bez chwili zwłoki podleciał do niej i przysiadł na ramieniu kobiety. Pozwoliła sobie jeszcze przez moment gładzić piękne pióra na jego brzuchu i dopiero wtedy ponownie się odezwała.

- Jestem Ard, choć niektórzy zdają się preferować imię Ashi. Ta piękna istota to natomiast Huma - spojrzała na zwierzę. - Huma pozwól, że przedstawię ci Ereza, twojego nowego pana i mojego syna.
Erez przestał kopać i spojrzał na kobietę pytająco. Po chwili ciszy potrząsnął głową i prychnął.

- To nawet mogłoby być zabawne gdyby nie fakt, że moja matka nie żyje. Od dawna.- Zamilkł, jednak ponownie spojrzał na ptaka. Zakładając, że nie zwariował, to był świadkiem tak niezwykłych rzeczy, że nie powinien odrzucać żadnego rozwiązania. Wstał, wpatrując się w Ard z nieskrywanym zdziwieniem.
- Jak to możliwe? To wszystko- ty, jako moja zmarła matka, zmieniająca wygląd w przeciągu sekundy, to samo ten ptak. A rozrusznik w aucie, lewarek, kamizelka...- W tym momencie przypomniał sobie jak kobieta mówiła o mężu, który zginął w wypadku samochodowym, tak samo, jak jego rodzice. - Jesteś jakąś... wróżką?

Huma zaskrzeczała donośnie, Ard zawtórowała jej natomiast wesołym śmiechem. Stał więc tak, nadal bez odpowiedzi, Wyśmiany przez jedyne żywe istoty w zasięgu jego wzroku.

- Wybacz, ale nie mogłam się powstrzymać. Odpowiadając natomiast na twe pytanie. Nie, nie jestem wróżką - zamyśliła się. - Ujmę to tak. Sięgnij pamięcią wstecz do lat szkolnych, kiedy na lekcjach historii i sztuki słyszałeś o starożytnych bogach, czy mitycznych bohaterach. Teraz postaraj się zrozumieć, że to nie były tylko wymyślone historie.
Kobieta podeszła do niego i musiał jej to oddać. Naprawdę otaczało ją coś, co trudno było w ogóle ubrać w słowa. Chwilę później rozłożyła ręce i wykonała elegancki piruet.

- Spójrz uważnie, masz bowiem zaszczyt cieszyć się widokiem bogini Ard z domu Yazata, opiekunów Perskiego Imperium. Ty zaś jesteś krwią z mej krwi - ich spojrzenia przecięły się. - Wykorzystaj wszystkie siły, które tkwią w twym ciele. Sięgnij do najciemniejszych zakamarków swego umysłu. Przejdź poza granicę tego co ludzkie i znajdź odpowiedź. Tak, ona jest w tobie, zawsze była. Najwyższa pora by się o nią upomnieć.
Podskoczyła, lecz nim upadła na ziemię, za jej plecami pojawiła się Huma. Chwyciła Ard za ramiona i przeniosła tuż nad Erezem przy akompaniamencie jej śmiechu. Kiedy oboje wylądowali bogini spojrzała na efekt pracy swego syna i pokręciła głową z dezaprobatą.

- Póki co zajmij się jednak kopaniem.
- Ale... Moi rodzice mieli wypadek... Dlaczego... Jesteś moją matką, dlaczego nie było Cię przy mnie, skoro żyjesz?- smutek zstąpił na twarz mężczyzny. Wujostwo bardzo dobrze go wychowało, a on sam pogodził się z wczesną śmiercią rodziców. Teraz jednak, kiedy wyszło na jaw, że jedno z nich żyje, czuł się bardzo nieswojo. Pozostawiony, odrzucony... Przemilczał póki co kwestię “boskości” Ard, ponieważ po tym co widział, akurat to miało sens.

- Niewiedza bywa wielkim błogosławieństwem. Pomyśl gdzie byłbyś dziś, gdybyś przez całe życie znał prawdę o swej rodzinie. Masz potencjał i siłę by wywalczyć sobie miejsce u mego boku w niebiosach. Póki co nadal jesteś jednak tylko człowiekiem. Bezpieczniej było dać cieszyć ci się niewiedzą. Tak jak bezpieczniej jest wyjawić ci prawdę teraz.
Pchnęła Ereza delikatnie, odsuwając go od dziury, którą zdołał wykopać do tej pory. Chwilę później coś do niej wsadziła i przykryła cienką warstwą ziemi. Jej dłoń zaczęła tańczyć w powietrzu. Ruchy były płynne, powolne i wyraźnie działały. Wyraźnie widział jak z dziury wyrasta coś jakby niewielka gałąź. To nie wszystko. Ona rosła i to szybko. Potrzebowała tylko sekund by grubością dorównać pniom niewielkich drzew. Na jej szczycie wykształcił się natomiast ogromny pąk. Ard wyprostowała się i wtedy ten zakwitł. Ogromny lotos nie zwrócił jednak jego uwagi, bardziej to co na nim leżało. Pierwszy przedmiot od razu skojarzył mu się z kamizelką kuloodporną, nieco cieńszą od tych które już widział. Nadal nie ulegało wątpliwości, że została stworzona z myślą o ochronie. Drugim było niewielkie świecidełko. Dopiero kiedy się przyjrzał mógł zauważyć, że był to złoty ząb.

- Jeszcze tego nie wiesz, ale niewyobrażalne moce są na każde twe skinienie. By z nich korzystać potrzebujesz jednak reliktów. To niebywale cenne przedmioty, jedyne w swoim rodzaju, naprawdę. Owszem ich wygląd może być mylący, ale i w tym jest cel - uniosła dłoń i pogroziła mu palcem. - Nikt nie może o nich wiedzieć. Absolutnie nikt. Zaufaj mi, od tego zależy twe życie. Teraz weź je i uwolnij uwięzione w twym wnętrzu moce.
- Czyli jestem synem bogini. Perskiej bogini- bardziej stwierdził, niż zapytał mężczyzna, wpatrując się w ogromny kwiat i leżące na nim przedmioty. Schylił się i przyjrzał złotemu zębowi- świecący, zupełnie jakby przed momentem został wypolerowany, i nietknięty przez ząb czasu, ząb trzonowy. Chwycił go delikatnie i poczuł dziwne mrowienie, które przeszyło całe jego ciało, by po chwili skupić się na rozciętym podczas wczorajszej akcji łuku brwiowym. Ard podeszła i wyciągnęła dłoń w jego stronę. Erez zastygł w bezruchu, zupełnie jakby po twarzy chodziła mu Tarantula. Zadbane paznokcie bogini przecięły bezceremonialnie dwa szwy spinające ranę. Mężczyzna wykrzywił się, jednak ból szybko zniknął, zastąpiony przez mrowienie, jednak i to dosłownie po sekundzie zniknęło. Kobieta wyszarpnęła resztki szwów i chwyciła go za podbródek, oglądając ranę z każdej strony. A raczej nie ranę, tylko miejsce, w którym była- gdy oka mężczyzny nie zalała krew, domyślał się, co się stało, musiał jednak dotknąć skóry żeby się o tym przekonać. Rozcięcie zniknęło, nie pozostał po nim nawet ślad.
- To... ja?- matka tylko uśmiechnęła się, wręcz rozbawiona tym niekonkretnym pytaniem.
- Co jeszcze umiem? -spytał zaciekawiony i pochłonięty nowymi, nieludzkimi wręcz umiejętnościami.

Mężczyzna wpatrywał się w zamyśloną Ashi, nie zauważył nawet, że Huma poderwał się do lotu. Okrążył mężczyznę i zapikował w dół, lecąc wprost na swojego nowego właściciela. Już miał dźgnąć go dziobem w plecy, gdy Ereza zaczęły bombardować dziwne myśli- zupełnie jak kiedy wchodził z jednostką w pułapkę zastawioną przez porywaczy, albo gdy w barze zaatakował go od tyłu pijany złodziej, którego kiedyś aresztował. Wiedział, że coś jest nie tak, a teraz, mocniej niż kiedykolwiek, poczuł, że grozi mu bezpośrednie niebezpieczeństwo. W tej samej chwili zrozumiał, że Ard wcale nie pogrążyła się w myślach- ona czeka. W ostatniej chwili odskoczył na bok, kucając i unikając dzięki temu ataku Huma. Ptak, jak gdyby nigdy nic wylądował na dachu samochodu. Erez wstał i z niepokojem zauważył, że Ard nie ma w pobliżu.

- Berek!- odezwała się za jego plecami. Odruchowo odwrócił się szybko w jej kierunku, na tyle, żeby zobaczyć jak, uśmiechnięta niczym dziecko, popycha go dwoma rękoma. Zachwiał się, zrobił krok w tył, lecz potknął się o korzeń drzewa, które wyhodowała bogini. Mentalnie szykował się na upadek, jednak coś w nim chciało go przed tym uratować. Poddał się tej sile i w jednej chwili zrozumiał jej plan. Zamachnął się dwoma rękoma w bok, skręcając jednocześnie tułów, i wybił się jedną nogą w tył. w konsekwencji był w idealnej pozycji do zrobienia przewrotu w przód. Szybko stanął na nogi i odwrócił się twarzą do matki.
- Ej, to nie fair, atakować od tyłu- powiedział, udając obrażonego.
- Więc to teraz potrafię? Dzięki temu?- otworzył dłoń, na której leżał złoty ząb.
- Owszem, dzięki temu. Przede wszystkim jednak dzięki temu co znajduje się w tobie. Zapomnij na moment o reliktach i skup się na swoim otoczeniu. To miejsce dla normalnych ludzi wydaje się być tylko górą piachu. Posiada jednak swoją historię, teraz znajdującą się w twoim zasięgu.

Wcześniej tego nie widział, ale teraz zaczął widzieć i czuć rzeczy, które były mu do tej pory nieznane. Każdy kamień, byle pył kurzu, nawet poduch wiatru. W jednym momencie wszystko to posiadało swoją własną historię. Rzecz początkowo tak niesamowita, szybko zaczęła jednak działać poza jego kontrolą. Jego głowę zaczęły wypełniać informacje, których ilość zdawała się rozrywać ją od środka. Świat zaczął wirować, chwilę potem przyszły mdłości. Kiedy upadał na ziemię ostatni raz zatrzymał wzrok na Ard. Szybko nawet ją okryła jednak ciemność.
 
__________________
– ...jestem prawie całkowicie przekonany, że Bóg umarł.
– Nie wiedziałem, że chorował.
Baczy jest offline