Spanikowany Drogbar, nie do końca jeszcze zdając sobie sprawę z tego co się dzieje, w szoku rzucił się w kierunku najbliższych drzwi, chcąc odciąć się od potwora i zyskać trochę czasu.
W jego kierunku poleciało jakieś oko. Zdołał jakoś uniknąć zderzenia z nim, a gałka oczna uderzyła o ścianę wybuchając zielonkawym gazem. Część oparów dotarła do ust krasnoluda wywołując zawroty głowy i krztuszenie, gdy biegiem dopadł do drzwi. Gazy zawarte w lewitujących oczach były zapewne trujące, i gdyby nie łut szczęścia i krasnoludzka wytrzymałość brodacz leżał by już zatruty na ziemi.
Drzwi zostały zawarte, ale alchemik wiedział jak marna to bariera. Zaparł się plecami o drzwi i czując upływ krwi szybko wypił ekstrakt leczący. Następnie otwierając fiolkę z antytoksyną krzyknął:
- Bogu oko! Czy to twoi ludzie? Chcę być po twojej stronie! Dlaczego nie wyślesz mi drowa, z którym bym mógł pomówić tylko jakieś maszkary! - nie bardzo liczył na odpowiedź, był to jedynie akt desperacji i bezradności. Złodziej oczu od razu skojarzył mu się z bożkiem z posągu. A krasnal na razie był w takim szoku, że nawet nie zdawał sobie sprawy, że właśnie stracił oko.
Bóstwo jednak nie odpowiedziało, może miało ważniejsze sprawy na głowie. A może po prostu było sadystycznym sukinsynem jak reszta istot w podziemiu. I bardziej od ratowania wod walki z wrogim bóstwem, czy też istotą... wolał patrzeć, jak inni cierpią.
Zerkając jednym ocalałym okiem, na ścianę obok, przez moment zamarł w przerażeniu. Ona się rozpadała... w ścianie obok drzwi w szybkim tempie tworzyła się spora dziura. Szybko przełknął otwartą antytoksynę i poprawił ostatni granat tak, aby był pod ręką i mógł go momentalnie odpalić. Kiedy to uczynił przygotował sobie bombkę i z reagentami w ręku czekał na to co pojawi się w dziurze.
Najpierw przeleciały gałki oczne obserwując Drogbara, po czym jedna ruszyła na niego w samobójczym ataku. Brak oka dał się we znaki alchemikowi. Był pewien że zatrzyma oko ręką, tym czasem ono przeleciało niby nigdy nic obok niej. Ból jaki mu zadało tym wybuchem i rany były odczuwalne. Jego twarz pokrywały ranki i poparzenia co koszmarnie komponowało się z wyłupionym okiem. Niemniej mgiełka trucizny, nie wpłynęła na niego w żaden sposób. Antytoksyna działała a zresztą z gorszymi jadami miał w życiu do czynienia. Po chwili zjawił się sam władca oczu unosząc się w powietrzu, cicho i bezszelestnie.
Gdy tylko ujrzał latającego stwora, zacisnął mocno powieki wyrwanego oka, licząc na to, że organizm zareaguje wtedy naturalniej i jego celność będzie na tyle skuteczna że uda mu się go uszkodzić. Szybko zmieszał reagenty i cisnął w niego fiolkę. Nie było łatwo go trafić, stwór nagle przemieścił się w bok unikając bezpośredniego wybuchu. Znalazł się zaledwie a granicy wybuchu, toteż jego rany były nieznaczne. Natychmiast ruszył w kierunku alchemika po swe trofeum... drugą gałkę oczną.
Widząc szybko zbliżającą się do niego kreaturę, postanowił użyć czegoś co go nie porani na bliższy dystans a i czym łatwiej będzie trafić. Łyknął ekstrakt ognistego oddechu i zionął w kierunku stwora.Ten znalazł się w zasięgu stożka płomieni, które momentalnie ogarnęły jego ciało. Odsunął się gwałtownie ale nie zdołał uniknąć poparzeń, za to... zniknął.
Mając wciąż ogień w płucach Gurnes nie zastanawiał się tylko zionął w miejsce w którym zniknął złodziejaszek. Liczył, że to jedynie iluzja a nie pełna dematerializacja. Ogień chybił. Stożek ognia zapewne nie dosięgnął stwora, który krył się gdzieś w pobliżu. A dokładniej, za plecami krasnoluda, bowiem to właśnie z tyłu, zaatakowały Drogbara macki, trafiając w tułów i wbijając się w niego boleśnie.
Czując wbite odnóża, krasnolud spróbował je złapać i przeciągnąć tak aby potwór znalazł się w zasięgu ostatniego podmuchu. Potwór był całkiem lekki, toteż bez problemu udało mu się tego dokonać. Gdy znaleźli się twarzą w “twarz”, użył płomiennego tchu licząc iż cios z bliska okaże się skuteczny. Udało się...ogień objął stwora zmuszając go do “puszczenia” krasnoluda. I ze wzajemnością, bowiem alchemik musiał puścić stworzenie, by uniknąć ataku na drugie oko. Stwór uniósł się nieco w górę i wokół krasnoluda zapanowała głęboka ciemność, skrywająca wszystko przed jego wzrokiem.
Nie wiedząc co się dzieję brodacz wyszarpnął szybką pochodnię i zerwał woskową pieczęć. Magiczny mrok przytłumił jednak światło pochodni, sprawiając że Drogbar z trudem przebijał ciemność wzrokiem. Za to jego przeciwnik nie miał z tym najwyraźniej problemów. Ponownie z mroku wynurzyły się macki, trafiając między żebra i wywołując koszmarny ból.
Krasnolud czuł, jak krople krwi spływają z jego ran, a w głowie zaczyna mu się mącić. Było źle, bardzo źle. Przewidział to już na początku i właśnie na taką okazję przygotował granat. Nie musiał widzieć, żeby go odnaleźć. W końcu robił to już tyle razy... i teraz robi to po raz ostatni...
Pierwszą myślą było to, że jednak prawdą jest, iż tuż przed śmiercią przeżywa się jeszcze raz swoje życie. W jednej chwili ujrzał tysiące scen jakie utkwiły mu w pamięci. Pierwsze jeszcze gdy był małym szkrabem, kolejne zmieniały się wraz z jego dorastaniem. Najdziwniejsze było, że nie było żadnej sceny z miasta. Zupełnie jakby jego życie zakończyło się już przed tą przygodą.
Cieszył się z tego. To chore miejsce w kilka dni potrafiło go kompletnie wypaczyć... Teraz to szaleństwo się kończy... Może i lepiej... Może uda mu się ocalić resztki jego dawnej duszy... Może przy okazji zabierze ze sobą część tego piekła...
Zawleczka upadła z cichym brzdękiem na podłogę. To był już koniec. Ten który prawie co zaprzedał duszę by ujść z życiem teraz sam sobie je odbierał. Czuł, że to słuszne... jedyna słuszna rzecz odkąd zdecydował się tutaj wyruszyć.
- Miałaś rację Kochana... Przepraszam - roniąc łzę wyszeptał cicho... a potem nie było już nic.
Eksplozja była olbrzymia. Umieszczone w plecaku chemikalia podsyciły ogień, wywołując potężny huk i pochłaniając ciało krasnoluda oraz stwora w olbrzymiej kuli ognia.
Wybuch zniszczył również ściany pokoju, w tym i ścianę nośną. Budynek runął, grzebiąc pod gruzami zarówno szczątki
Drogbara Gurnesa jak i bestii z którą walczył.
***
Drogbar Gurnes
Alchemik Browarnik Epitafium - piwo temu kto wymyśli jakiś fajny