Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-04-2012, 22:28   #27
Eyriashka
 
Eyriashka's Avatar
 
Reputacja: 1 Eyriashka ma z czego być dumnyEyriashka ma z czego być dumnyEyriashka ma z czego być dumnyEyriashka ma z czego być dumnyEyriashka ma z czego być dumnyEyriashka ma z czego być dumnyEyriashka ma z czego być dumnyEyriashka ma z czego być dumnyEyriashka ma z czego być dumnyEyriashka ma z czego być dumnyEyriashka ma z czego być dumny

Młoda pokojówka z wyrobioną gracją przyszyła brakujący guziczek. Spokojnie ubrała się zastanawiając się czy nie byłoby naturalnym odruchem rzucić się do kąpieli. Lub chociaż rozpłakać. Przekrzywiła głowę w drobnym lusterku, którego nie można było nawet porównać do tamtego z kozetki. Tutaj widziała jedynie swoje popiersie, z którego właśnie spozierały na nią dwa smętne, umalowane ciężkim tuszem oczęta. Czy tak właśnie objawiał się szok?
Podniosła dłoń i przyjrzała się jej wnętrzu. Nadal czuła jak ocierał się o nią. Skóra, bogato obdarzony włosami i szeroki, szeroki tors. Przysunęła ją do nosa przymykając powieki. Nadal śmierdziała jego potem. Powinna go zmyć, ale czy... ten zapach w pewien sposób nie był kuszący?
Otwierając oczy dostrzegła jak kąciki ust opadają do neutralnej pozycji. To było chore. Skupiła wściekłe spojrzenie na własnych źrenicach. Nie powinnaś tak myśleć. W odpowiedzi dziewczyna z lusterka zacisnęła mocno pięści. Mogła już wyjść. Właśnie miała zamiar otworzyć drzwi, gdy te same ustąpiły przed ciężarem potwora o którym przed chwilą sama rozmyślała. Nabrała powietrza w płuca i dosłownie odskoczyła do tyłu. Serce w piersi biło galopującym staccato. Jednak głos jaki wydobył się ze zduszonego gardła mężczyzny urwał tę całą gonitwę.
Wyciągnęła bez słowa do niego dłoń.
Biała, delikatna, choć trochę zniszczona dłoń pokojówki była dla niego, jak lina ratunkowa. Chwycił ją, jakby od tego zależało jego życie. Zrobił krok do przodu i drugi, ale przy trzecim ugięły się pod nim kolana - nawet nie zabolało, gdy uderzyły o ziemię. Jedynym, co trzymało go w pionie było smukłe ciało Anabell, tuż przed nim. To samo, które przed chwilą sprofanował.
Objął ją łagodnie, jak nigdy nikogo i przycisnął policzek do jej łona.
- Anabell - nie poznawał własnego głosu. Ścisnął ją mocniej, by sprawdzić, czy naprawdę tam jest. Zacisnął pięść na spódnicy i zacisnął zęby. Była tutaj, czuł jej zapach, czuł pulsującą tętnicę udową, chciał więcej. To było coś, co znał, nie ten spaczony świat, w którym zabrakło jedynej prawdziwie kochanej osoby.
- Anabell - warknął, zatapiając nos miedzy jej nogami. Podciągnął spódnicę do góry i szarpnął zębami delikatny materiał pod spodem. Nie trzeba było wiele by sfatygowana bielizna poddała się pod jego naporem.
Odepchnęła go. Nie po prostu, jak odpycha się kogoś kto się naprzyksza, ale włożyła w to całą swoją siłę. Upadł na plecy. To nie był ten sam Guy, który gwałcił ją niespełna... ile... godzinę temu? Ten był zepsuty. A ona dokładnie znała metodę, by naprawić kogoś z tej popapranej rodziny Hastingsów. Niedźwiedź musiał uderzyć chyba o podłogę potylicą, gdyż dość długo dochodził do siebie. Wystarczająco długo, by Durand mogła sięgnąć po nożyczki. Żyletka byłaby ostrzejsza, ale pokojówka lubiła sprawdzone metody. Uśmiechnęła się i wcale niedelikatnie usiadła na brzuchu mężczyzny. Rozpięła kolejno guziki koszuli. Jego ręce, które błądziły w górę po jej udach ignorowała aż do momentu, gdy nie stawały się irytujące. Pierwszy dreszczyk ekscytacji nadszedł kiedy te palce zacisnęły się - z bólu. Jednak nie przestała wycinać inicjałów.
- I-so-bel Du-rand - krwawe litery pojawiły się pod sercem Guya. Była pewna, że przejechała ostrzem nożyc po jego żebrach. Dyszał ciężej, niż wtedy, gdy ją brał siłą, co sprawiało, że krew jeszcze mocniej pulsowała w świeżej ranie. ID - freudowskia podświadomość. Hm, nawet tego nie planowała. Krople osocza spływały na dywan. Pochyliła się i z lekkim wahaniem dotknęła językiem jednego z karmazynowych śladów. Słony. Lepsze to niż sztuczna słodycz. Wyprostowała się i przyjrzała się Hastingsowi.
Patrzył na nią szeroko otwartymi oczyma. Nie mrugnął ani razu, przez cały czas, gdy skupiona była na swoim dziele. Nie chciał stracić nawet sekundy z tego diabelskiego spektaklu.
Nie drgnął też, choć wysiłek powstrzymywania mięśni przed odruchową reakcją przywołał mu warstwę zimnego potu na czoło. Niewiele było idealnych chwil do przeżycia na tym świecie, Guy Hastings dziwnym zrządzeniem losu natknął się na swoją. Wyszczerzył zęby w sławnym, dzikim uśmiechu. Kosztowało go to wiele, ale chwycił Anabell w żelazny uścisk i zamienił się z nią miejscami. Krew powoli spływała na nią, niczym strugi karmazynowego deszczu.
Pierwszy raz czuł takie pożądanie.
- Musisz być silny - uśmiechnęła się rozpinając powoli swoją koszulę.

 
__________________
Life is a bitch. Sometimes I think it even might be a redhead with a bad case of short temper.

Ostatnio edytowane przez Eyriashka : 10-04-2012 o 23:03.
Eyriashka jest offline