Zgadzam się z przedmówcami. Jak już cywile, to raczej nie będą myśleć o ratowaniu innych. Chyba że jakoś na początku epidemii, kiedy sumienie jest silniejsze od instynktu samozachowawczego. :P
Cytat:
dziwi mnie, że w każdej opowieści o zombie jedynymi którzy przetrwali są właśnie bezbronni przechodnie, a uzbrojeni w czołgi i rakietnice komandosi przeszkoleni w survivalu i działaniach na terytorium opanowanym przez wroga już dawno wygineli.
|
Nec Hercules contra zombies.
Żołnierze, policjanci i inni bohaterowie dnia codziennego działają tak, by ratować zwykłych śmiertelników. A im więcej ocalonych, tym większa chrapka na zombie. I wystarczy, że jeden dostanie się do obiektu bronionego... No, potem szybko pójdzie.
Zwykły cywil przede wszystkim ratuje własne jestestwo.
Chociaż jak tak myślę... Kewlarowe zbroje wytrzymają postrzał ze strzelby z bliskiej odległości. Zastanawiające, że w filmach w takich nie chodzą. Bo skoro wytrzymają postrzelenie, to raczej zombie zęby też się nie przebiją... Komiko, zwracam honor.