Cześć członków grupy oddała strzały. Mutant trzymający Dawita padł. Twardy biegnąc pacnął z otwartej ręki nizołka w głowę. Nie po to by zranić ale by zabolało. Maluch wpakował ich w nie lada kabałę. Jeśli mutanci uciekną będą mieli kłopoty... Jednak ludzie mieli szansę ich dogonić, miejmy nadzieję przed kolejną ich grupą.
-Gońcie ile sił w nogach przyjaciele. Nie mogą ujść, bo będziemy mieli poważne tarapaty.
Twardy i Ragnar biegli ile sił w nogach, jednak oczywisty był fakt, że wyprzedzi ich lżej opancerzony Zirnig, już o banitach i strażnikach dróg nie wspominając. Korytarz był jednak wąski i nie dało się gnać za uciekinierami zbitą grupką. Pierwszy biegł Karl. Młody banita był szybki i najlepiej spośród całej tej zbieraniny nadawał się do gonitwy. Tuż zanim biegł Dolf – dowódca Strażników dróg na usługach Von Waltera. Karl trzymał w ręku długi miecz. Dogonienie mutanta okazało się nie tak trudne jak z początku każdy przypuszczał. Banita jednym szybkim cięciem w zgięcie kolana powalił bydlaka, który od razu przewrócił się jak długi. Dolf nie cackał się z osobnikiem i choć mógł go oszczędzić dla samego faktu wypytania stwora, najwidoczniej nie pomyślał o tym na czas i jednym płynnym ruchem dwuręczniaka dobił wstającą bestię, po czym bez chwili wytchnienia pobiegł za oddalającym się Karlem, który wciąż biegł za ostatnim mutantem. Korytarz zakręcał i banita wraz z mutantem na chwilę zniknęli kompanom z oczu. Kiedy grupa minęła zakręt wąski korytarz przerodził się w szeroką na około trzy metry jaskinię. Z zasięgu wzroku pogoni tracił się mutant, który najwidoczniej świetnie poruszał się po śliskim podłożu. Nigdzie jednak nie było widać Karla. Dopiero nieoczekiwana reakcja Strażnika dróg wyjaśniła, co też stało się z młodzikiem. Dolf niespodziewanie skoczył w przód, przeskakując nad niewielką szczeliną w podłożu. Szczelina nie była wielka, łatwa do przeskoczenia, ale z pewnością mógł się w niej zmieścić człowiek...
Dolfowi udało się na szczęście dogonić stwora i cios dwuręczniaka w plecy powalił bestię. Kiedy pozostali dogonili strażnika dróg mutant toczył z ust żółtą maź, prawdopodobnie umierając w cierpieniu. Jaskinia prowadziła jeszcze jakieś trzydzieści metrów w przód przeradzając się po raz kolejny w wąską szczelinę między skałami.
-Ehh kurwa jeden żywy by się przydał na spytki.-Twardy splunął na stwora czekając na resztę grupy.
-Pieruńsko wysoko. Jak poleciał pionowo w dół trup. Ale tu dosyć ciasno może ześlizgnął się do samego dołu. Wtedy ranny będzie ciężko ale pewnie dycha.
Gdy dołączył do nich Dawit i reszta grupy Twardy zimnym głosem powiedział do malca.
-Poprosiłem cię o zwiad do pierwszego wroga. Gdyby nie twoja brawura będąca zwykłą głupotą, zaskoczylibyśmy ich. Mogliśmy cię też zostawić na pastwę losu. Przyszliśmy jednak z odsieczą. Ci dwaj nie mogli ujść, byłoby zbyt dużo problemów. Cenę za twoją głupotę zapłacił młody Karl. Na twoje sumienie to spada.- o tym, że za następny taki numer Twardy go zajebie albo pozwoli na to wrogom nie wspomniał. Pozostawił to do łatwego domysłu niziołka. |