Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-04-2012, 20:40   #29
Tadeus
 
Reputacja: 1 Tadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputację
David zaklął, ale tylko w myślach. Na szczęście znajdował się blisko dziewczyn i wozu, ale sytuacja tak czy inaczej była bardzo kiepska. Wyciągnął miecz, łuk w tych ciemnościach był tylko przeszkodą. Przełknął ślinę, a gdy się odezwał, mówił bardzo cicho.
- Bez paniki. Wypatrujcie ruchu, wsłuchujcie się i zabezpieczcie swoje plecy.
Nawet nie próbował wspominać o tym, że Drusilla mogłaby mieć na podorędziu jakiś czar światła. Pewnie tylko bardziej by ją zestresował, a jeśli coś miała to powinna użyć sama z siebie. Przykucnął, mając za plecami wóz i wpatrywał się w miejsca, gdzie były przejścia na ten dziedziniec. Jeśli wróg widział w tych ciemnościach to nie widział dla nich szans. Musieli się wycofać, ale czy to cokolwiek da? Czekał z bronią w gotowości.

Koncentrowanie się na wrotach do zamku faktycznie było rozsądnym wyjściem, w tej sytuacji jednak o mało co nie kosztowałoby go to życia. W ostatnim momencie dojrzał chmary czarnych, smolistych kształtów spływających z nieba prosto na głowy obrońców. Robiły to w absolutnie ciszy i z taką powolną elegancją, iż chyba tylko cudem udało mu się dojrzeć ich kontury na tle absolutnej czerni.


Gdzieś w oddali w mroku rozbrzmiały pierwsze przytłumione wrzaski i cichy chrupot łamanych kości. Ludzie rozglądali się na wszystkie strony, bliscy paniki, nie będący w stanie dojrzeć wroga.

Złowrogie stworzenia nie były jednak jedynym, co udało się łotrzykowi zaobserwować. Teraz, gdy wszystkie źródła światła tliły się jak świeczki, tym wyraźniej dojrzał łunę ognistego blasku roztaczającą się nad częścią zamku, w której doszło do boju między czarodziejką, a żołnierzami. Najwyraźniej magiczny ogień, nawet teraz, gdy już dogasał posiadał moc przełamania plugawego mroku. Ale ta część zamku była daleka, a zagrożenie spływające z nieba na ich głowy jak najbardziej bliskie!
- Jasna cholera! Wchodźcie pod wóz! Atakują z góry!
To wydawało się najłatwiejszym sposobem na uniknięcie tego czegoś. Zasięg wzroku był prawie żaden, nawet nie miał pojęcia gdzie są dziewczyny, ale atak z powietrza był faktem. Cholerne potwory, te tereny posiadały stanowczo za dużo tego typu cholerstw. Sam także wpełzł pod wóz, czekając aż to coś poopada na ziemię. Wydawało się wręcz niemożliwe, by mogły bez problemu utrzymywać się wysoko przez długi czas.

Ci, którzy usłyszęli i zrozumieli ostrzeżenie łotrzyka mieli szczęście. Powskakiwali pod wozy, załomy i własne wystraszone konie unikając pierwszego i najbardziej morderczego ataku. Reszta jednak nie miała takiego szczęścia. Łotrzyk usłyszał tylko ciąg cichych jęknięć, gdy bestie miażdżyły w sobie głowy zaskoczonych nieszczęśników, tłumiąc skutecznie ich krzyki. Ale i ci pochowani nie mogli czuć się bezpiecznie. Bestie w powietrzu może i wyglądały powolnie i majestatycznie, ale ich zakończone kolcami macki były piekielnie szybkie, a pulsujące pod skórzastymi płaszczami mięśnie pozwalały im spinać się do potężnych skoków. Łotrzyk zobaczył jak pachołek kryjący się pod pobliskim wozem został momentalnie wyszarpany z kryjówki i obskoczony przez trzy istoty, które błyskawicznie odebrały mu życie łamiąc kości w jego ciele. Nie miał czasu spieszyć mu na ratunek, przy ich własnym wozie spłynęły bowiem na ziemię dwie z mrocznych istot. Drusilla zapiszczała przerażona, gdy w powietrzu jak bicze strzeliły zakończone kolcami macki.

Jedna z nich momentalnie ruszyła w stronę próbującej zasłonić się nożem Betty. Próbowała na próżno. Odnóże błyskawicznie owinęło się wokół jej uda, raniąc ją do krwi i ściągając w stronę potwora. David warknął wściekle, wytaczając się spod wozu. I tak nie zamierzał tkwić tam dłużej, brak ruchu był zabójczy dla jego stylu walki. Mocniej ścisnął miecz i z całą siłą zaatakował, próbując przeciąć mackę potwora, a przede wszystkim uwolnić od niej Betty. Cios trafił w skórzastą mackę z ogromnym impetem, było już jednak za późno, by za jego pomocą oswobodzić pochwyconą dziewczynę. Ta została już oplątana resztą pulsującego korpusu. Betty się jednak nie poddawała, rzucała się jak dzika, próbując wyrwać się z morderczego objęcia. Na nic się to jednak nie zdało.

W tym samym czasie drugi potwór postanowił wykorzystać sytuację i rzucił się na atakującego jego ziomka łotrzyka. Nie miał jednak szans z szybkim jak wiatr człowiekiem. David bez problemu uniknął jego ciosu, odskakując bez większego wysiłku na bok. Betty z każdą chwilą robiła się coraz bardziej sina i coraz słabiej się wyrywała. Drusilla wiedziała, że los jej przyjaciółki może już zależeć tylko od niej i jej magii. Ponownie rzuciła znane już Davidowi zaklęcie. Chmura wielokolorowego błyszczącego pyłu pognała w stronę potworów i pochwyconej Betty. Gdy pył opadł ujrzęli krwawiącą, ale dumną z siebie Betty kopiącą wściekle dwa nie mogące poruszać się cielska potworów. Najwyraźniej jeszcze żyły, choć czar je ogłuszył.

Tymczasem wszędzie wokół trwała walka ze skórzastymi najeźdźcami. Bluźnierczy mrok zaczął powoli ustępować, tak że łotrzyk dostrzegł liczne ciemne sylwetki próbujące przedostać się przez mury nad zabarykadowanymi bramami. Było ich zbyt wiele. Bez wsparcia nie mieli wielkich szans na zwycięstwo. Nie wyglądało do dobrze, ale David najpierw doskoczył do ogłuszonych stworzeń, bez wahania i zastanawiania się wbijając miecz najpierw w jedno, a potem w drugie, starając się przebić im to, co mogło uchodzić za zalążek głowy. Nie musieli ich nawet dobijać, zdawało się to bez znaczenia - kolejna fala przeciwników już dobijała się do drzwi, a nie było nikogo, kto mógłby ich powstrzymać. Nie było też co się dziwić - ci co umieli walczyć byli dalej, tam gdzie ogień i czarodziejka. Nie było innej ucieczki z tego miejsca.
- Musimy uciekać, przebijamy się do ognia. Trzymajcie się blisko mnie!
Ruszył w stronę tej części zamku, w której wcześniej przebywała magiczka, licząc, że efekty pozostawiony przez nią czarów cokolwiek zmienią. Widoczność lekko się poprawiła, więc wybierał drogę ostrożnie, acz szybko, starając się jednak przejść tak, aby była szansa na uratowanie i zabranie ze sobą kilku z tych nieszczęśników. Bez zbytniego spowolnienia.

Przemknęli między walczącymi ze sobą grupkami ludzi i stworów, między spanikowanymi zwierzętami i podpalonymi wozami. Ze sobą zabrać udało im się tylko dwóch mężczyzn - ich odzież była na tyle pobrudzona i pokrwawiona, iż ciężko było stwierdzić jakiego byli fachu, mieli jednak ze sobą dwie kusze, co czyniło ich w miarę przydatnymi. Dopadli do wrót dzielących ich od docelowej części zamku. Były zamknięte, jednak ze względu na ostatnią zdradę najwyraźniej nikt nie zdążył zasunąć w nich rygli. Naparli wszyscy razem na ciężkie, okute drewno, wślizgując się po chwili do środka. Przywitało ich iście imponujące pobojowisko. Wszystko co nie było akurat osmolone lub zwęglowne wydawało się przynajmniej tlić, w tym sporo ciał żołnierzy porozrzucanych po dziedzińcu jak czarne kukły. Nie wszyscy jednak polegli w tym boju, a przynajmniej jeszcze nie do końca. Dostrzegli mocno poranione ciało czarodziejki pojękującej cicho z bólu, cała jej suknia zalana była krwią, z barku nadal sterczała strzała. Nieopodal jej czołgał się Yalon, jego broda była doszczętnie spalona, skóra zaś przypominała stopiony wosk, najwyraźniej pozostały jednak w nim resztki życia, zbliżał się bowiem stopniowo do czarodziejki, podpierając się toporem. Po wyrazie jego twarzy widać było, iż raczej nie miał względem niej pokojowych zamiarów.

Na zewnątrz coś wielkiego i bardzo silnego uderzyło w mury starej twierdzy, próbując dostać się do środka.

+400pd!
 
Tadeus jest offline