Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-04-2012, 23:19   #12
Wnerwik
 
Wnerwik's Avatar
 
Reputacja: 1 Wnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetny
Średniego wzrostu, szczupły, niezbyt szeroki w barach. Całkiem przystojny blondyn o czarującym spojrzeniu niebieskich oczu, z zawadiackim kolczykiem w lewym uchu.
Ubrany był w nieco wytarte podróżne ubranie, przez ramię miał przewieszoną podróżną torbę, a u jego pasa wisiała pochwa ze starym mieczem, który zaczynał rdzewieć z powodu zaniedbania.
Taki właśnie był Corvin.
Po nienagannej dykcji i tym, że miał swoje zdanie na każdy temat poznać można było w nim Reiklandczyka. Ale co u licha, Reiklandczyk robił w Ostlandzie? Wszak na żołnierza nie wyglądał, a przeciętny mieszkaniec południa wolałby zostać w domu niż udać się na dziki wschód.

W przeciwieństwie do reszty "drużyny" po raz pierwszy znalazł się na dziedzińcu "Czarciej Mogiły". A konkretniej to przebywał tam już od kilku dni, od czasu kiedy przywlekli go tu, związanego i zakneblowanego, siepacze von Antary.
Dostał ultimatum. Albo zostanie "sługą" szlachcica albo jego głowa zostanie oddzielona od reszty ciała i zatknięta na pice przy wjazdowej bramie.
Corvin bardzo lubił swoją głowę i nie zamierzał się z nią rozstawać.

Ale gdy usłyszał jakie czekało go zadanie zaczął się zastanawiać.
"- W sumie" - myślał sobie "- zostanie głową na pice nie byłoby takie złe. Szybka śmierć, bezproblemowa... I jeszcze te widoki roztaczające się z blanek!"
Szczerze mówiąc, misja na którą zostali wysłani była wyrokiem śmierci. Corvin rozejrzał się po reszcie zebranych - właściwie to też wyglądali jakby byli z łapanki i ich miny również nie były za wesołe.
Stara zasada której się trzymał Corvin mówiła, by trzymać swoje dupsko jak najdalej od Chaosu, a teraz wyprawiali się do skażonego Chaosem klasztoru. Pięknie.
Przecież posiadanie macek dawało tyle nowych możliwości, kto by nie chciał ich mieć?

Przed wyprawą należało się odpowiednio przygotować. Corvin postanowił wydać swoje ostatnie pieniądze na jakąś broń. Szczerze mówiąc to wychodził z założenia, że o wiele więcej satysfakcji daje pokonanie wroga za pomocą sprytu i słów, niż spuszczenie mu wp%$#dolu, ale skoro miał być ochroniarzem... Bandytów zwykle trudno jest przegadać, bo najpierw strzelają, a potem dobijają rannych zamiast z nimi gadać.
Tak więc wydał swoje pieniądze na łuk i strzały. Niby miał miecz, ale mógł nim co najwyżej komuś pogrozić, bo za cholerę nie potrafił się nim posługiwać. Łukiem niby też nie, ale by strzelić z łuku nie trzeba podchodzić do przeciwnika, prawda?
Prócz tego załatwił muła.
Usłyszał, że najemnicy von Antary zamierzają zrobić zrzutę na jakieś zwierzę, które nosiłoby za nich ich klamoty. Corvin był zdania, że należy żyć w dobrej komitywie z ludźmi od których zależy los twojego tyłka dlatego postanowił użyć swych nieprzeciętnych werbalnych zdolności, by spróbować wynegocjować muła od zarządcy "Czarciej Mogiły".
- Panie, misja zlecona nam przez czcigodnego Magnusa jest niezwykle ważna! Każda chwila się liczy!
- To zbierajcie manatki i wyruszajcie, a nie tracicie czas na zbędne rozmowy.
- Ja właśnie w tej sprawie. Rozumiem, że nie możecie dać nam wszystkim koni, ale przydałby się choć jeden, juczny, by nas odciążyć podczas marszu. Dzięki temu będziemy mogli iść szybciej.
- Nie.
- Od tego zależą ludzkie życia!
- Nie dam wam konia.
- Ale...
- Dostaniecie muła.
- Bardzo dziękuję w imieniu całej naszej kompanii!
- Na twarzy mężczyzny pojawił się uśmiech i już miał odejść gdy zarządca położył dłoń na jego ramieniu.
- Nie tak prędko. Po wykonaniu misji będziecie musieli go oddać. Jeśli nie wróci na zamek jego koszt zostanie potrącony z waszego wynagrodzenia, każdemu kto przeżyje po równo. - Corvin zastanawiał się chwilę rozważając wszystkie za i przeciw.
"- W sumie, i tak wyjdzie taniej niż jakbyśmy mieli robić zrzutę... Poza tym jak go coś zabije to najwyżej się po drodze ukradnie nowego..."
- Niech będzie. Przekażę to towarzyszom.
- Nie przekazał. Byli tacy szczęśliwy gdy pokazał im muła, że nie chciał im psuć nastrojów. Nazwali go "Brutal". To imię miało zasiać strach w sercach ich przeciwników!
Jeśli dowiedzą się jak się nazywa to może dadzą im chwilę na ucieczkę, gdy będą tarzać się ze śmiechu.

Ucieszył się widząc ludzi von Antary.
"- Nareszcie! Może trafi się okazja by trochę zarobić!" - przemknęło mu przez myśl. Prawdę mówiąc na zamku wydał wszystko, co do ostatniego miedziaka.
Jednak mina zaraz mu zrzedła gdy tylko usłyszał wystrzały. Od razu zaczął się rozglądać w poszukiwaniu miejsca w którym mógłby się ukryć. Walka nie była jego mocną stroną, wolał pozostawić to reszcie bandy, która właśnie biegła na spotkanie wroga.
Zaczął się ewakuować w stronę nadbrzeżnych krzaków, lecz nim do nich doszedł spostrzegł, że pozostawiono muła bez opieki. Westchnął i zawrócił.
- Chodź, Brutalku, chodź. Nie chcemy przecież by źli ludzie zrobili ci krzywdę... - przemawiał łagodnie do muła, prowadząc go w stronę zarośli. - Napijesz się i odpoczniesz. Pewnie jesteś zmęczony po tylu dniach podróży... Choodź. - Zwierzak był trochę uparty, ale w końcu dał się ruszyć. Dużym minusem prowadzenia muła było to, że stał się strasznie widoczny. Ale do plusów można było zaliczyć to, że w razie czego muł mógł go zasłonić przed ostrzałem, prawda?
No i jeśli któryś z jego nowych towarzyszy zginie będzie mógł sobie przywłaszczyć jego rzeczy które zostawił na grzbiecie zwierzaka.
 
Wnerwik jest offline