Imprezka się rozkręciła.
Alkohol szumiał w głowach coraz bardziej. Dawcy Imion rozmawiali, pili śmiali się, wymieniali doświadczeniami.
-Barmanka ze Złotego Rogu, mówię ci... łatwa, wystarczy połechtać po tyłeczku, a daje się zaciągnąć do łóżka, każdemu, ale bohaterowi... K’Tenshini szykują się do odbicia skradzionych niall, jak myślisz, po co stoi w porcie?... Będzie wojna... “Rubinowy miecz” to kiepski okręt, za powolny. Nie da rady dwóch shivoam na raz. Mój miecz to coś co każdą w prawie w drżenie... Chyba ze śmiechu... Kuzyn twierdził, że widział adepta dzierżącego Zabójcę Horrorów... Przeklęci Zabójcy Horrorów, spalili wioskę na wschód on Czarnego Szczytu, nie oszczędzili nikogo... Gówno nie zabójcy, prawdziwi pracują pojedynczo lub we dwóch...
Może jakiś Kult Żywych Legend?... Słyszałem, jak kult Topora Rarogassa popełnił zbiorowe samobójstwa by ich krew obudziła zaklętą w broni moc... Bzdura... Nie popełnili samobójstwa. To inny kult ich wyrżnął.
Ponoć Poszukiwaczy Serca ktoś wybija. Jednego po drugim... I dobrze im tak, wielbicielom krwawych elfów. Głupiś... Oni nie cierpią cierniowców. Krwawa Puszcza wiesza każdego Poszukiwacza, którego złapią jej agenci. Ponoć krwawe elfy rodzą się z drzew jak jabłka. A tam... bzdura, wszak królowa krwawych elfów bierze sobie kochanków... Słyszałem że rządzi jeszcze od czasów Pogromu... Ja słyszałem, że dłużej...Kto był przed Alachią?... Chyba Sabrissa... To nie jest przypadkiem adeptka co ostatnio pobiła Rothgara?... To była Pustułka... Jaskółka?... Dobry ptaszek, jeśli się go odpowiednio przyrządzi.-
Tematy rozmów przeplatały się między sobą niczym barwny kobierzec.Szum rozmów zaś łączył się z pijackimi przyśpiewkami, odgłosami picia i jedzenia. Oraz muzyką tutejszych grajków.
To całe przyjątko niewątpliwie było okazją do nacieszenie się urokami Selenthiel. I do pożegnania miasta. Bo choć
Awicenna nie był niczemu winny, to tłumaczenie tego władzom miasta mogło zająć zbyt wiele czasu. A i ucieczka z miejsca... zdarzeń, nie dodawała iluzjoniście wiarygodności. Nie wspominając już o poprzednich niezbyt wiarygodnych czynach.
Wpadanie więc w łapy tutejszych władz, nie było więc dobrym pomysłem. Zwłaszcza, że miał jeszcze na głowie siostrę, którą musiał się zaopiekować. No i trzeba było znaleźć miejsce do spania, bo przecież do tamtej karczmy wrócić nie mógł. Ale póki co
Awicenna na był na barsawiańskiej zabawie.
Był alkohol, byli adepci przechwalający się zwycięstwami i licytujący na czyny. Były wreszcie adeptki.
Na przykład jak ta młoda, nieco pucułowata elfia dzierlatka.
Co jednak nie odbierało jej uroku. Ciemnobrązowe oczy i obfity jak na elfkę biust który... na pewno ładnie się prezentował bez okrywającej go ciemnej sukni. Jasnoczerwony płaszcz okrywał nie tylko jej ciało. Jego część zakrywała w połowie pięknie zdobioną . I słodki w brzmieniu głosik, który żarliwie bronił Poszukiwaczy Serca przed współrozmówcą... kimkolwiek oni byli.
Śliczna i dysponująca wiedzą, która mogła zainteresować
Awicennę. W dodatku trubadurka. Tego był pewien.
Oczywiście problemem, była... siostra. Głupio tak czarować uroczą adeptkę na oczach młodszej siostrzyczki, nieprawdaż?
Iluzjonista rozejrzał się i... zauważył, że jego siostrzyczka zdołała się już w mieszać w tłum zapewne.
I rzeczywiście. Zauważył ją. Jasna czupryna włosów
Amaltei była łatwa do zauważenia.
A i co mogło grozić młodej elfce wśród tylu bohaterów?
Niech się zabawi pod czujnym okiem brata. Jednym czujnym okiem. Drugie bowiem rozglądało się po adeptkach.
Niemniej Awicenna się mylił. Amaltea nie zapuściła się pomiędzy Dawców Imion w celach stricte poznawczych. Oprócz poznawania życia herosów Barsawii, głównie z ich przechwałek, powodem oddalenia się
Amy była znajoma twarz. Chyba zobaczyła
Hruska pomiędzy nowo przybyłymi. Chyba.
Ta niepewność spowodowała, że elfka nie pognała powiadomić brata o swym spostrzeżeniu.
Bo co jeśli, to nie był
Hrusk? Co wtedy?
To byłby blamaż przed bratem. Pozostało więc upewnić się wpierw czy miała rację, a potem powiadomić brata.
Choć... samotne wymierzenie sprawiedliwości i potem pochwalić się bratu, również kusiło.
Póki co było samotne przedzieranie się przez tłumek i wypatrywanie
Hruska. Spojrzenie Amy wędrowało po twarzach Dawców Imion i...tak!
Amaltea w duchu skakała z radości. Tak! To był
Hrusk! I był blisko drzwi karczmy!
I zaraz może wyjść, by zniknąć w ciemnościach nocy!
Młoda fechtmistrzyni gorączkowo rozważała wszelkie możliwe opcje. Mogła pognać do brata, ale ryzykując tego że
Hrusk jej ucieknie. Mogła śledzić tego młodego orka, zostawiając
Awicennę w karczmie.
Mogła krzyczeć, ale w karczmie panował spory harmider. Mogła zrobić wiele innych rzeczy, ale... cokolwiek miałaby zrobić, musiała to zrobić to szybko.
Nie ona jednak zerkała w kierunku
Hruska. Także i
Jhink to czynił. Wiedział, że prędzej czy później ktoś taki jak ten orczy młodzik pojawi się w karczmie. Sala pełna pijanych adeptów, którzy mieli magiczne przedmioty przy sobie i sakiewki... czasem nawet całkiem pełniutkie.
Okazja dla złodzieja. Adepta.
Jhink potrafił rozpoznać adepta tej dyscypliny, współpracował z nimi często. I ów młody ork niewątpliwie adeptem był. Początkującym, ale niezłym.
Dwie pierwsze ofiary nie zorientowały się że ich okradziono. Zbyt zajęte flirtem, nie zauważyły braku sakiewek.
Podobnie jak kolejne trzy ofiary. Młody ork z łupem zaczął się wycofywać w kierunku drzwi. Zaś
Jhink...
Pięć sakiewek to jednak sporo monet, prawda?
Pustułka tego nie widziała, bo już wyszła z karczmy. A właściwie została wyciągnięta na zewnątrz.
Wpierw jednak siedziała wśród swych kamratów i oglądała przedstawienie zatytułowane
“Kulas podrywa pannę ogniste cyce.”
Byli zbyt daleko by słyszeć co mówią, mogli jedynie obserwować ich mimike. Ale cóż to był za problem dla pijanej załogi.
-Ach...Nissa moje lędźwie płoną.- Ślepy podkładał raz głos
Kulasa, raz piskliwie naśladował kobiecy głos
Nissy.-
Ależ, czy twe zamiary są szczere?
Spojrzenie krytyczne mistrzyni żywiołów sprawiło, że
Kulas coś powiedział, co
Ślepy zinterpretował jako.-
Szczerze chcę ci pokazać moją maczugę, przed którą klękają wszystkie karczmarki stąd aż po Wrota Throalu. Nissa wybuchła śmiechem głośnym i pełnym drwiny. Coś rzekła, ale gwar rozmów zagłuszył wszytko, to jednak
Ślepy “odczytał” z jej ruchów warg.-
Pewnie w inny sposób jej znaleźć nie mogą.
-Kiepsko mu idzie. Wystawiłaś Kulaska Pustułko. Wiadomo było, że baba co się tak ceni jak ona, nie lezie do łóżka z każdym.- mruknął
Vern, a
Bohl parsknął ze śmiechem.-
Przecie wzroku mu nie zabrała, widziały Kulasa gały na kogo się pakowały.
-Nie bądź taka zimna ryba.- Ślepy “przetłumaczył” kolejne słowa Kulasa wywołując rechot załogi. Po czym skomentował.-
A jednak jest.
Bo też i "zimna ryba"
Nissa purpurowa z wściekłości chlusnęła winem, prosto na krocze
Kulasa.
I po sprawie. Monety zmieniły właścicieli.
Niemniej zanim ośmieszony
Kulas zbliżył się do stołu
Pustułki, pole widzenia dziewczyny zasłonił uradowany i najwyraźniej podchmielony
Scalor.
-Witaj moja droga Aune, świetny pomysł z tym przyjęciem! Byłaby z ciebie świetna shivalallalllahala.- wybełkotał w końcu słowo, którego dziewczyna właściwie nie zrozumiała.
-Ale, ale... musisz kogoś poznać! Koniecznie. Wszak nie poznałaś mojej miłości. Mojej cudownej ! Mojej Smoczej Tancerki!- rzekł głośno i nie dawał się przekonać do zmiany decyzji. To że było ciemno i zwiedzanie okrętu o tej porze nie ma większego sensu, również nie miało znaczenia dla pijanego t’skranga.
Był był pijany ze szczęścia, choć wino wielce się przyczyniło do tego stanu.
Pustułka więc zdecydowała się wyjść z nim. A po drodze wysłuchiwała jak wspaniałym i bardzo zwrotnym statkiem jest “Smocza Tancerka”. Jak nowatorska to konstrukcja. Jak
Scalor musiał rywalizować z innymi t’skrangami o dowództwo nad tym okrętem. Bo choć on był kapitanem to Smocza Tancerka należała do jego niall. Wtedy też
Pustułka zrozumiała, czemu
Saragass wybrał powietrze na swój żywioł. Jego okręt należał tylko do niego.
A idąc pijany
Scalor głośno zastanawiał się dlaczego. Po czym zwierzył się
Aune w zaufaniu z lęku który go trapił. Strachem przed wysokością.-
Nie jest to lęk tylko mój. Boi się każdy z nas. Każdy t’skrang. I każdy z nas walczy z nim wspinając się po linach i skacząc z jednej na drugą. Saragass posunął się w tej walce daleko, skoro wybrał żywot na powietrznym okręcie.-
Powoli dochodzili do dumy
Scalora, Smoczej Tancerki, był to handlowy parostatek t’skrangów zaopatrzony w ogniste działa i silnik parowy umieszczony na rufie. Tak samo jak i nadbudówkę oraz koło łopatkowe. Wzorem V'strimońskich shimoram Smocza Tancerka posiadała maszt i żagiel, co uniezależniało ją od zapasów drewna.
Był dość wąski i miał dość małe zanurzenie, co pozwalało mu płynąć daleko w górę.
Więcej mogła by dojrzeć z pokładu, gdyby miała okazję. Ale nim ta się pojawiła, uwagę obojga przykuła przepychanka koło trapu.
Rosły ludzki mężczyzna w uzbrojony w dziwaczny długi miecz o nadmiernie przedłużonej rękojeści, wyraźnie kłócił z zostawionymi na straży okrętu podwładnymi
Scalora. Groził im dłonią okrytą stalową rękawicą i wykrzykiwał coś o “traktowaniu przyjaciół kapitana jak byle kogo, zwłaszcza...tak znamienitych jak on”.
- Ragham! Co ty tu robisz? Nie miałeś przypadkiem... K’tenshiny w porcie, a ty się awanturujesz?- zaśmiał się
Scalor.
-Ba! To tylko kolejny krok na Drodze do sławy.- zaśmiał się znajomy t'skranga. Po czym zwrócił uwagę na
Aune.-
Ty też nie tracisz czasu. Zdobycz czy rekrutka?
-Pustułka.- rzekł w odpowiedzi
Scalor.
-Pustułka? Niemożliwe. A gdzie ma rogi? W opowieściach jest wyższa. I grubsza. Ta tutaj to przy niej chucherko.-mruknął
Ragham przyglądając się dziewczynie, która próbowała sobie przypomnieć, gdzie słyszała to imię.
Pewnym naprowadzeniem mogła tu być gałka z ognistego opalu kończąca rękojeść owego miecza.