Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-04-2012, 17:56   #7
Agape
 
Agape's Avatar
 
Reputacja: 1 Agape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłość
Nie trzeba było wiele czasu by z początku nieco nieszczęśliwy Hiro dał się oczarować wielkiemu miastu. Jakże kusiło go by wjechać na szczyt wieży Eiffla i obejrzeć Paryż z góry, zwiedzić Luwr, a już szczególnie odwiedzić Muzeum Figur Woskowych Grévina. Znalazłoby się pewnie jeszcze mnóstwo ciekawych miejsc, ale nie przybyli tu na wycieczkę, niestety. Kiedy dotarli na miejsce wyjął swój nieodłączny notatnik i zapisał kilka ogólnych informacji na temat cyrku jak i jego nijakiego właściciela Ride de Forme. Zamierzał zrobić tak dokładny raport jak to tylko było możliwe. Kiedy skończył schował notes i ruszył do wejścia, kładąc spoconą dłoń na rękojeści miecza. Dlaczego tak się denerwował? Przecież mieli tylko przynieść jakiś cylinder. Może i nie należał do szczególnie odważnych, ale nawet on nie potrafił sobie wyobrazić niebezpiecznego kapelusza, nakrycia głowy zdecydowanie nie podpadały pod tę kategorię. Zaraz! Dlaczego w ogóle to słowo zagościło w jego myślach? W ogłoszeniu była mowa o szalonym namiocie cyrkowym, kapeluszu który ożył i coś o panice, ale nic o niebezpieczeństwie. „Kogo ja próbuję oszukać, wcale nie musieli tego pisać.” Samo to że do zadania potrzeba było więcej osób wystarczało żeby dojść do niepokojących wniosków. Wysunął z pochwy miecz i skierował jego drżący czubek w stronę cylindra. Głośno przełknął ślinę i krok po kroku podążył w stronę przedmiotu.

- Bądźcie ostrożni, proszę.- szepnął do towarzyszy, sam skoncentrowany by całkowitą ostrożność zachować, jeszcze by mu tego brakowało żeby któreś z nich podbiegło radośnie do cylindra i wsadziło go sobie na głowę.

- Spokojnie, Hiro, nie jesteśmy głupi.- Rzucił Blacksad. Był spokojny, swój kapelusz założył tak, że szerokie rondo rzucało na jego oczy cień. Przy jego szczupłej z natury sylwetce wyglądał jak ludzkich rozmiarów czarny gwóźdź, co można by uznać za komiczne, znając możliwości tego młodego gentlemana. Z wewnętrznej kieszeni marynarki brunet wyjął mały dyktafon i włączył nagrywanie.

- Paryż. Francja. Dopiero co zaczynamy zadanie, a już uważam, że nasz wspólnik ma mnie za debila.- Tutaj Blacksad wyłączył dyktafon i spojżał chłodno na Hiro. Na co Hiro odpowiedział wzruszeniem ramion. Z kolei Nico spojżała na swojego partnera karcąco, a na blondyna przepraszająco.

- Jak ci nie wstyd, Blacky...!

- Nie wiem czego mogę się po was spodziewać więc wolałem uprzedzić.- wyjaśnił swoje zachowanie Hiro- Miło wiedzieć że nie przypominacie Black*Stara. Jak go znam to już próbowałby wyciągnąć królika z tego cylindra.

- Taaaaak... To byłoby możliwe.- Skwitował wypowiedź kolegi brunet, po czym zwrócił się do jedynej damy w ich towarzystwie.- Wiesz, właściwie czuje jakieś dziwne kręcenie w przełyku...

- Na prawdę?
- Uniosła głowę z nadzieją.

- Nie. Po prostu jestem głodny. Załatwmy to i chodźmy na boeuf bourguignon.-

- Jesteś niemożliwy!
- Wykrzyknęła Nico, ale Blacksad nic już nie mówił. Ostrożnie podszedł do kapelusza okrążając go w pewnej odległości, tak by zbliżyć się od strony przeciwnej dla wejścia do cyrku. Cylinder wydawał się najzwyklejszą w świecie częścią garderoby cyrkowej.

- Czy któreś z was czuje tutaj jakieś emanacje Złych Dusz? Skoro nie mogę liczyć na moją wołowinę w winie, to zadowoliłbym się chociaż tym...

Gdy zbliżyliście się na pewną odległość do kapelusza, ten nagle odskoczył w powietrze z donośnym śmiechem. Wtedy Hiro i Nico wyczuli aurę złej duszy znajdującej się w pomieszczeniu.


Z wnętrza cylindra wyskoczyła gruba, groteskowa postać o niebieskiej skórze, długich, skośnych uszach oraz przedziwnej parasolce. W żaden znany zdrowej logice sposób nie było mowy aby ten osobnik zmieścił się do wnętrza. Obecnie jednak spadał z parasolką niczym spadochronem.

- Ja wyczuwam aż trzy, i wszystkie chyba dobre! Datę przydatności do spożycia raczej jeszcze macie~! Ale to swoją drogą. Co was tu sprowadza~? - zapytał komicznym głosem.

Tak, Hiro zdecydowanie wiedział że coś się stanie, bo stać się po prostu musiało, miał jednak cichą nadzieję że kapelusz jeszcze przez chwilę pozostanie tylko kapeluszem, no przynajmniej do momentu kiedy nie trąci go czubkiem swojego miecza. Cylinder miał inne plany. Chyba poczuł się wywołany do odpowiedzi na pytanie, które przecież wcale nie było skierowane do niego. Kiedy wystrzelił w górę Hiro zrobił dokładnie to samo z tym że on się nie śmiał, przypominał raczej przestraszonego kota. Jeszcze zanim zobaczył dziwaczną postać miał pewność że jest zła, stał jak sparaliżowany i patrzył jak opada. Dopiero słowa go otrzeźwiły. Głośno przełknął ślinę.

- Może zostańmy jednak przy wołowinie.- zasugerował nieśmiało, ściskając mocniej rękojeść miecza.

Nico zaskoczona wciągnęła powietrze ze świstem. Nie tego spodziewała się po kapeluszu. Choć czuła już wcześniej, gdy Blacksad podszedł doń, delikatną aurę zła od nakrycia głowy, nie zdążyła nawet ostrzec partnera, a co dopiero zareagować w jakiś sposób.

Cóż, Hiro miał swój miecz, ale ona bez Blacksada była niemal kompletnie bezbronna. Potrafiła co prawda sterować swoją falą duszy, ale to jej partner był przekaźnikiem, nadającym takiemu atakowi odpowiednią moc.

- Blacky...- Powiedziała bezgłośnie, patrząc wymownie na bruneta, nadal stojącego z drugiej strony szalonego kapelusznika.

Jedyna nadzieja na właczenie się do bitwy dla naszej pary była w tej chwili złożona na ręce Hiro. Jeśli nie odwróci on uwagi wroga na tyle długo, by Nico i Blacksad zdołali się do siebie zbliżyć, nie sądzę, by mieli szansę na zwycięstwo.

Dziewczyna położyła dłoń na ramieniu blondyna.

- Zajmij się nim.- Szepnęła.

Blacksad tymczasem skrzyżował ręce.

- A, zdaje się, że Anglicy mieli jednak rację, choć nie wyczuwam tu rtęci.- Rzucił.

- Po co tak agresywnie? - zapytał kapelusz. Spokojnie opadał i mimo swojej sugerującej ogromną wagę postury, wylądował na czubku miecza Hiro, spoglądając na chłopca. - Co was tu sprowadza? - zapytał ponownie.

Blacksad prychnął pogardliwie.

- Zdaje się, że jesteśmy w sytuacji impasowej, Kapeluszniku. Wątpię, byś zgodził się potulnie udać się z nami, a my nie możemy pozwolić sobie na zostawienie cię tutaj. To znaczy: możemy. Ale po co, osobiście uważam że rozlew krwi bez opamiętania nie przystoi mi jako gentlemanowi.

Nico zaśmiała się rozbawiona.

- Ty? Jako gentleman? Daj spokój, gdyby nie ja mieszkałbyś w schronisku dla zwierząt.

Jednak brunet powstrzymał się od komentarza, wzrokiem pouczając swoją partnerkę o tym, że policzą się za tą uwagę, gdy zakończą zadanie. Pozostało czekać na reakcję grubcia, który - jak gdyby nigdy nic - pozował im na czubku miecza Hiro.

Hiro tym czasem stał i gapił się bezmyślnie jak wszystko wokół stawało się coraz mniej realne. Nico położyła mu dłoń na ramieniu i… Nie, to nie mogła być prawda! Miał się tym zająć? Kpiła sobie czy jak? Ahh przecież nie mogła nic zrobić, nie kiedy Blacksad stał sobie z założonymi rękami i bredził coś o Anglikach i rtęci. Co to miało znaczyć? Nie miał bladego pojęcia, ale gdyby miał dyktafon i nie trzymał miecza wyjąłby go teraz i nagrał coś w stylu:” - Paryż. Francja. Dopiero co zaczynamy zadanie, a mój wspólnik uważa że mam go za debila. Co więcej ma całkowitą rację. „ co pewnie nie wpłynęłoby dobrze na ich wzajemne relacje. Na szczęście nie miał dyktafonu. Zresztą i tak by pewnie go nie użył, nie kiedy widział co wyprawia grubas z cylindra, któremu najwyraźniej zdawało się że jest filigranową wróżką.

-Yyyyy~~- to było jedyne co zdołał z siebie wydusić po tym jak bekowaty jegomość przysiadł na czubku jego miecza niczym motylek na kwiatku. „To sen! To musi być sen, czysta abstrakcja. Niepotrzebnie jadłem na kolację tę ośmiornice, smakowała jakoś dziwnie.” Doszedłszy do tych jakże konstruktywnych wniosków skołowany blondyn uspokoił się zupełnie. We śnie nic nie może mu się stać. Łagodnym ruchem opuścił czubek miecza na piasek areny stawiając na niej Kapelusznika. Zupełnie ignorując wymianę zdań między Blacksadem i Nico zwrócił się do przedmiotu ich zadania.

- Przybyliśmy z Shibusenu, Shinigami-sama chciałby… się z tobą spotkać, chętnie cię do niego zabierzemy.

- Oh? To pan Shiningami jest niegrzeczny. Niech sam wpadnie. - zaproponował kapelusz, po czym skoczył w przód i odbił się na brzuchu niczym balon, tylko po to aby ponownie zacząć opadać w dół na parasoli. - Czas zacząć przedstawienie! Niech zebrani pokażą swoje bilety~! Macie bilety, prawda? - zapytał oglądając was z góry. - Tcheehehe~~

Hiro raczej nie spodziewał się by Kapelusznik ochoczo przystał na jego propozycję, wzruszył więc tylko ramionami jak to miał w zwyczaju i postanowił odnieść się do dalszej części wypowiedzi ignorując dziwne wybryki.

- Przykro mi, nie mam biletu, moi koledzy także ich nie mają i jak widzę- teatralnie rozejrzał się po trybunach jakby czegoś szukał- nie przyszedł nikt, zupełnie nikt, kto chciałby to przedstawienie obejrzeć.- miał nadzieję że grubas sam zrozumie iż nie świadczy to najlepiej o jakości jego występów. Wbił lekko swój miecz w piasek areny a potem zaczął czubkiem kreślić w nim jakieś esy floresy czekając aż Nico i Blacksad wreszcie zbiorą się do kupy albo zrezygnują, w tej chwili było mu wszystko jedno.
 
Agape jest offline