Wątek: Obłędny Kult
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-04-2012, 01:00   #47
Mizuki
 
Mizuki's Avatar
 
Reputacja: 1 Mizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znany
[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=3gY4BpxS9_o[/MEDIA]

- Teraz ... - dał sygnał Gustav, samemu rzucając się do biegu. Ramieniem przesłonił twarz, starając się chronić ją przed szybującymi wszędzie skalnymi odłamkami.
Raz za razem sala drżała pod wymierzonymi na oślep ciosami golema, którym towarzyszył rozdzierający huk. Sługa Tempusa co chwila zerkał, wstrzymując oddech, pod kamienne pięści konstrukta z nadzieją, że i tym razem nie wypłynie spod nich krwawa miazga, wcześniej zwana Randalem.
Uchylił się błyskawicznie, kiedy większy odłamek poleciał w ich kierunku. Niestety Lairiel nie miała szansy dostrzec go na czas i kamień uderzył w jej pierś. Najprawdopodobniej tym samym odbierając elfce na chwile dech, gdyż poczerwieniała lekko nie wydając z siebie nawet najmniejszego jęknięcia. Gustav chwycił ją pod ramię i pomimo cichych protestów z jej strony, doprowadził do samych schodów.
Drobny ciałem, wielki duchem Filut przedzierał się skryty za plecami kapłana i pieśniarza klingi, dzięki czemu drobne jak i większe kawałki głazów nie doskwierały mu aż tak bardzo. Zbliżając się z towarzyszami do czekających na schodach Gustava i Lairiel dostrzegł, gdzieś w mroku wypełniającym przestrzeń za rozbitym skrzydłem kamiennych wrót, słaby blask pochodni zza czegoś przypominającego zakratowaną furtkę. Stało się zatem oczywistym, że kamienny kolos nie był strażnikiem niczego cennego a drzwi, naniesionych na mapę Gustava. Jednak czy w obecnej sytuacji nagła zmiana planów była rozsądna ?
Rycerz wyszarpnął zza pasa niewielki toporek, zamachnął się i cisnął nim w kierunku golema.
- Teraz Randalu ! Wycofaj się ! - wrzasnął po tym jak oręż uderzył głucho o grzbiet golema. Konstrukt odwrócił się nieśpiesznie i ogarnął spojrzeniem całą sale, ostatecznie wbijając je w kryjących się na schodach najemników.
Czarodziej, dalej zabezpieczony zaklęciem niewidzialności, bez większego problemu wymanewrował skalistego strażnika podziemi i dotarł do pozostałych, ogłaszając to zdyszanym głosem:
- Jestem, w jednym kawałku o dziwo...
- Był to czyn godny Tempusa Randalu. Jak na razie sprawiasz, że nie tęskno mi za pierścieniem.



Najemnicy ruszyli schodami prowadzeni przez Gustava. Golem, pozostawiony w tyle, kiedy tylko opuścili wielką salę, zdawał się uspokoić. Zamarł w bezruchu.
Na drugim końcu schodów przed najemnikami ukazał się, cóż za zaskoczenie, kolejny korytarz. Siwy dym stał się tutaj jeszcze gęstszy i bardziej doskwierający nozdrzom , co jeszcze chwile zdawało się wręcz niemożliwe.
Rycerz Żelaznej Twierdzy, dał stojącym za jego plecami najemnikom dyskretny znak, wskazując dwie wnęki po lewej jak i prawej stronie korytarza.
- Na kilometr śmierdzi pułapką...- syknął zduszając w sobie kaszel, wywołany gryzącym dymem.
Dopiero kiedy Filut dał znak, że droga jest czysta ruszyli.
We wnęce po lewej stronie najemnicy dostrzegli skrzynię. Drewno poczerniało naznaczone czasem, a pasy żelaza, którymi została ona okuta przeżarła rdza. Wielkim atutem tego okazał się fakt, iż korozja zdewastowała również kłódkę, która miała zapewne chronić jej zawartość.
W głębi drugiej wnęki znajdował się kamienny piedestał, na którym, pod warstwą pyłu zbitego w gródki, ktoś ułożył podłużną tarczę.
Sprawdzicie to... Tymczasem, Filucie- wskazał podbródkiem kolejne dwie wnęki znajdujące się z przodu. - Bądź łaskaw sprawdzić czy przejście jest bezpieczne.
W czasie, kiedy krępy towarzysz sprawdzał kamyk po kamyku ściany i podłogę przed nimi, pozostali najemnicy rozwarli skrzynię. Ich oczom ukazał się zestaw zaskakująco delikatnie potraktowanych przez czas przedmiotów: ciężkich butów, rękawic, naramienników i hełmu. Chociaż stal nieco zmatowiała, błękitne kamienie umieszczone w niektórych elementach dalej biły magicznym blaskiem. Drobne zdobienia bez wątpienia były dziełem mistrza płatnerstwa.







- Je czysto jak między nogami królewny !- dał znać Filut.
- Ruszajmy zatem, zdecyduje sami co zrobić z tym znaleziskiem. - ogłosił dowódca, odrywając wzrok od znaleziska.
Gustav ponownie ruszył przodem, przyświecając sobie pochodnią. Ostatecznie wprowadził najemników do kolejnej, obszernej sali, która zdawała się być źródłem gryzącego dymu spowijającego większą cześć lochów. Kiedy najemnicy zrównali się z nim, odganiając panujący w izbie mrok swymi pochodniami, ich oczom ukazał się przerażający widok.
W centralnej części pomieszczenia dostrzegli otoczone przysypanymi przez popiół czaszkami palenisko, dookoła którego rozrzucone leżały nieruchome postacie nagich kobiet. Ich ciała zdawały się wysuszone, znieruchomiałe w ekstazie, którą można było odczytać z ich pozbawionych już życia twarzy. Gdzieś w kącie sali ustawiono mosiężną kadzielnicę. Ta okazała się źródłem gryzącego ich płuca dymu.
Gustav zaklął pod nosem, zbliżył się do kopcącego się przedmiotu i wymierzył mocne kopnięcie. Następnie chwycił za bukłak i oblał tlące się jeszcze "chwasty" wodą.
- Barbarzyństwo... Brakuje mi słów. Co tutaj się stało ?- spojrzał pytająco w kierunku najemników, lecz zdawało się, że nie oczekuje od nich jednoznacznej odpowiedzi.

Ku zaskoczeniu drużyny, wejście do katakumb świątyni zamkowej nie zostało zamaskowane. Zakratowane drzwi umieszczone zostały w jednej z bocznych ścian wypełnionej zwłokami sali.
Gustav splunął w bok z grymasem na twarzy, kiedy opuszczali przyprawiającą o dreszcze salę.
Ruszyli kolejnymi schodami w górę. Te, w przeciwieństwie do obszernych sal lochów, budziły klaustrofobiczny lęk. Wydrążony w skale tunel był niski i wąski, jedynie Filut nie musiał naginać grzbietu by nie ocierać się o sklepienie. Co chwila, pomiędzy głośnymi oddechami najemników, po podziemnym przejściu rozchodził się nieprzyjemny dla ucha dźwięk zgrzytającej o kamień stali.
Tunel zakończony był czymś, co przypominało podłużny głaz. Gustav pchnął lekko ramieniem, a kiedy napotkał opór warknął:
- Mam serdecznie dosyć tych podziemnych ciuciubabek... Przejście, psia jego mac !
Tym razem rycerz posłał przed siebie kopnięcie...

Kamienna pokrywa ustawionego pionowo sarkofagu uderzyła o ziemię z hukiem, roztrzaskując się na kilkanaście kawałków. Sługa Tempusa wyłonił się z jego wnętrza, widocznie zaskoczony i rozejrzał dookoła.
Katakumby, w porównaniu do lochów, których progi własnie opuścili, prezentowały się niezwykle skromnie. Sprowadzały się do podłużnego pomieszczenia, o ścianach wypełnionych wnękami. Te zaś były miejscem wiecznego spoczynku dla zakurzonych szkieletów.


Gustav ominął zręcznie kupkę gruzu, po czym dał znak pozostałym.
- Spokój... Zdaje się, że to pierwsze miejsce, które wygląda tak jak powinno.- uśmiechnął się lekko.- Świątynia nie jest często odwiedzanym miejscem...Llud, z których wywodzą się Kendrickowie, czczą duchy natury, a te nie wymagają od nich częsty modłów. Myślę, że będziemy mogli tam chwilę odpocząć i doprowadzić się do porządku.- drgnął widząc nieco zaskoczone spojrzenie niektórych najemników- Nie żebym należał do tych co "za żadne skarby nie pokażą się w takim stanie na salonach"... Po prostu będziemy mniej rzucać się w oczy jako przeciętni zbrojni niż umorusani sadzą, przepoceni i zdyszani barbarzyńcy, nie uważacie ?
Ruszyli pomiędzy szkieletami przodków Kendricków, starając się nie zakłócić ich wiecznego spoczynku. Wielką ulgą okazało się powietrze - może i przesiąknięte typowym dla takiego miejsca odorem - jednak już nie gryzącym płuc. Gustav zatrzymał się nagle, przy kamienny sarkofagu przytulonym do jednej ze ścian w pobliżu wyjścia.
- Oto miejsce spoczynku Christiana Kendricka. Brata Tristana Kendricka, ojca Królowej Alici.- powiedział głosem pełnym powagi i szacunku.- Słyszeliście może pieśni bardów po dziś dzień wychwalające czyny tego skromnego rycerza ? Zginął zasłaniając własną piersią swego brata, przyszłego Króla w bitwie z lordem Gelswaldem. W bitwie, która zdecydowała o zjednoczeniu wysp. Choć był z Llud i miłował pokój zginął śmiercią prawdziwego wojownika, w którego sercu wyryły się ideały Tempusa. Nawet my, ludzie Północy oddajemy mu cześć.- wskazał podbródkiem miecz spoczywający na sarkofagu.- A to Miecz Zjednoczenia. Ostrze, o którym mówi się, iż uśmiercić może jedynie w obronie Królestwa. Nie ręką nienawiści, a tą która chroni słabych i uciemiężonych. Aby wieki krwawych wojen Lordów nigdy nie powróciły na Moonshae... Cóż za ironia losu...



Świątynia dorównywała skromnością katakumbom w podziemiach. Izba nie zachwycała rozmiarami, a wystrój jej sprowadzał się do kilku drewnianych ław ustawionych w rzędach przed nimi. Po prawej stronie od wejścia znajdował się , jak można było się domyślić, ołtarz - kamienna misa z krystaliczną wodą, odbijającą teraz wpadający przez niewielkie okno blask księżyca. Tuż za nią malunek rozświetlonego gwiazdami nieba, częściowo zarośnięty przez krzew, na którym z niewyjaśnionych powodów kwitły właśnie czerwone kwiaty.
Zza ciężkich, drewnianych wrót wejściowych dobiegały niepokojące odgłosy. Nawoływania: "wody, wody !", przerywane krzątaniną kilkunastu osób. Nie trudno było się domyślić, że przyczyną całego zamieszania był pożar wieży magów.
Gustav zasiadł ciężko na jednej z drewnianych ław, co chwila rzucając niepewne spojrzenie w kierunku drzwi wejściowych.
- Musimy poczekać na odpowiedni moment. Z tego co mi wiadomo, to jedynie wyjście ze świątyni... A jak słyszycie, na dziedzińcu jest pełno ludzi. - oblał kawałek materiału, wręczony mu wcześniej przez Baelraheala do zasłonienia twarzy, wodą i zaczął spokojnie obmywać twarz. - Złapcie oddech i ruszamy dalej. Kiedy tylko nieco się uspokoi.


Wcześniej. Komnaty Lorda Żelaznej Twierdzy.
Lord Amnar stał przy oknie swej komnaty, wpatrując się w płonącą wieżę. Skóra na jego dłoniach pobielała od uścisku, którym mężczyzna starał się opanować drżenie. Ugiął kolana i wysunął częściowo miecz z pochwy, kiedy przez drzwi wpadł opancerzony mężczyzna.
- Mój panie ! Wieża ! Wieża...
- Płonie... Nie jestem ślepcem do jasnej cholery. Za to jeśli dalej będziesz tak wpadał do mej komnaty, możesz zostać bezgłowym rycerzem !
- zgromił młodzika spojrzeniem.
- Wybacz, mój Lordzie. Chciałem się upewnić, czy rozkazy są dalej aktualne...
- Nie można tego już zatrzymać. Jak idą przygotowania ?
- Pięćdziesięciu zbrojnych lada chwila będzie gotowa do działań, mój Panie.
- Dwudziestu odeślesz w kierunku komnat Królewskich. Pozostali ruszą ze mną do sali tronowej... Majordom ma tam mnie oczekiwać.
- Mój Panie, czy jeśli udasz się tam z żołnierzami, nie zostanie to błędnie zinterpretowane ?
- Niech ten czort interpretuje to sobie jak chce... Ja jestem Lordem Żelaznej Twierdzy i przyjacielem Korony. I zamierzam ująć uzdrowicielkę. Z jego zgodą lub bez niej...
- warknął, powracając spojrzeniem ku płonącej wieży.
- Jeśli coś pójdzie nie po mej myśli... Dwudziestu zbrojnych przy komnatach ma odnaleźć Seere i ją pojmać. Jeśli będzie stawiać opór - uśmiercić.
Młody rycerz drgnął lekko słysząc słowa swego Lorda.
- Kaisombra...- przemówił twardo Amnar, a z cienia za plecami zbrojnego rycerza wyłoniła się postać. Tym razem młodzik pobladł, odruchowo kładąc dłoń na rękojeści miecza. Widząc ten gest, lord warknął:
- To wszystkie rozkazy. Idź przygotować ludzi. Pokierujesz drugą grupą. Trzydziestu biorę pod moją bezpośrednią komendę.
Dugthaar odczekał, aż rycerz mu się ukłoni i opuści komnatę. Następnie, nie odwracając się do Setha kontynuował już nieco łagodniejszym tonem.
- Ten pożar może pokrzyżować nam plany... Czy wiesz kto za tym stoi ? Coś już mówią na zamku ? Zresztą...- zakończył zrezygnowany -To nic nie zmienia. Obawiam się jednak o Gustava... Widzisz, miał wraz z piątką najemników wkraść się na zamek i wyprowadzić stąd świadka zbrodni uzdrowicielki. Nie chcę uchodzić za uzurpatora. Kiedy przyjdzie czas Królowa Alicia otrzyma wyjaśnienia dlaczego posunąłem się do takich czynów w jej progach... Teraz jednak... Wszyscy Strażnicy postawieni zostaną w stan gotowości. Podwoją warty i będą pilnować komnat Królewskich. A tam znajduje się nasz świadek. Nie wiem czy Gustav jest na to gotowy. Nie wiem, czy udało mu się znaleźć odpowiednich najemników... Jednak znając go, ruszył choćby w pojedynkę. - Amnar odwrócił się nagle w kierunku Setha i wbił w niego przejęte spojrzenie.- Ruszaj do świątyni, Kaisombra. Tam ma zjawić się Gustav. Poinformuj go o tym jak wygląda sytuacja. O tym, ze Lord Snowdown postanowił nam pomóc. Nie wiem jak zareagują pozostali lordowie na zamku. Musisz mu pomóc. Oddaję Cię pod jego komendę. Ruszaj !
 
__________________
"...niech nie opuszcza ciebie twoja siostra Pogarda
dla szpiclów katów tchórzy - oni wygrają
pójdą na twój pogrzeb i z ulgą rzucą grudę
a kornik napisze twój uładzony życiorys"
Mizuki jest offline