Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-04-2012, 13:26   #15
Mizuki
 
Mizuki's Avatar
 
Reputacja: 1 Mizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znany
- No to kiedy wyruszamy? - jako pierwszy odezwał się krasnolud. Miał tylko jedno pytanie. Więcej w sumie nie było mu potrzeba. Życie królowej było zagrożone. Musiał zrobić wszystko by zapobiec tejże katastrofie.

Stragos zerknął na swego towarzysza broni, dając mu dyskretny znak gestem dłoni by wstrzymał się z tak raptownymi działaniami.
Paladyn domyślał się, iż zgromadzono tutaj najwierniejszye wobec Simbul osoby. Jednak kolejne ich reakcje wiele powiedziec im mogą o temperamencie przyszłych towarzyszy jak i o ich obyciu w wojaczce.

Sareth był trochę zaskoczony obrotem sytuacji. Cały czas był zamknięty wsród murow klasztoru Zielonej Pani, wiec zadne wiescie nie docieraly do niego. Druga rzecza, ktora udrzyla sluge Poranka, byl fakt, ze ci dwaj szpiedzy nie dali im wyboru. Od razu zalozyli, ze wszyscy z tu zgromadzonych sie zgodza. Nie przeszkadzalo to Czempionowi Poranka, a to dlatego, ze decyzje podjal zaraz po nakresleniu sytuacji. Jako ze jedna z doktryn wiary w boga Poranka, bylo niesienie pomocy, to mlody aasimar nie mogl odmowic. Wysluchal tego co maja do powiedzenia ich gospodarze, skinal glowa i zaraz po slowach krasnoluda powiedzial:
- I czy transport musimy zorganizowac we wlasnym zakresie? Czy jedyne co dostajemy od was, to mapy i obietnice przygody? -
- Transport? Chłopcze, próbowałeś kiedyś zmusić jakiegoś konia do przeprawienia się górami Tannath? Tamtejszymi zboczami nie przejedzie żaden wóz, a i zapewne koń miałby problem. Co prawda środkiem przełęczy Shyvara biegnie rzeka, ale dojść do niej trzeba niestety samemu. Przeprawimy was statkiem do Ennech, skąd pójdziecie na południe w dół Umber, która niestety w większej części jest nie do pokonania dla łodzi ze względu na dużą płyciznę. Z Ennech do gór Tannath będziecie musieli dojść pieszo, zakładam ze zajmie to wam około trzech dni - odpowiedział łysy szpieg - ale jeżeli macie pomysł na coś, co się wam przyda i da się to w miarę szybko zorganizować to zamieniam się w słuch.
- Liny. Najlepiej porządne - rzekł brodacz zerkając to na kapłana to na swego druha z gwardii. - Może jakieś namioty? Łopaty, kilofy, zestawy wspinaczkowe. Racje podróżne. Pochodnie, latarnie, oliwa. - wyliczał powoli na palcach. - kilka bukłaków, jakieś koce i może kilka worków. - zakończył Ragnar gdyż już mu palców zabrakło.
- Liny konopne, ze dwa namioty, kilka kilofów, zestawów wspinaczkowych. Racje podróżne dla sześciu osób na zakładam pięć dni, latarnie, oliwa do latarni, uniesiecie to wszystko tak w ogóle? Załatwię wam to za jakąś godzinę.

- Wzialem ze soba to co mialem pod reka. Nie jest tego za wiele ale mam line konopiana, z pietnascie metrow. Zwijane poslanie, koc i racje podrozne na okolo dziesiec dni. Jesli chodzi o lampy i pochodnie, wszystko co rozswietla mork, to nie bojcie sie. Macie u boku Czempiona Poranka. Swiatlo bedzie naszym sojusznikiem przez cala wedrowke. Choc nie ukrywam, ze ze dwie latarnie moga sie przydac, na przyklad gdy sie rozdzielimy. - Kapłan skończył monolog i spojrzał na krasnoluda - Kilofy i łopaty? Mysle, ze to nas niepotrzebnie obciazy. Mamy sie przeprawic przez góry a nie przedzierać się pod nimi. Moim zdaniem zestawy wspinaczkowe, ewentualnie kolce przypinane do butów i czekany w zupelnosci wystarcza. Oczywiscie o ile bedziemy zmuszeni wspinac sie na tak strome zbocza. - Przerwal jeszcze raz i po chwili dodal - Jak wyglada droga w gorach? Bedziemy podazali szlakiem czy zmuszeni jestesmy sami go sobie wytyczyc? Ma ktos z was cos jeszcze do dodania? Jesli nie, to ja mam pytanie - Czy ruszamy od razu gdy nasi sojusznicy dostarcza nam potrzebny sprzet? -
- Ja mimo wszystko wezmę kilof. To są góry, a nie przechadzka po rynku.
- Tego, wyruszacie jak tylko dostaniecie sprzęt. Generalnie dobrze będzie jak załatwicie to jak najszybciej - odpowiedział Corrik.
- Słusznie, jeden kilof moze sie przydac, ale nie ma sensu, zebysmy sie za bardzo obciazali. - kaplan Poranka powiedzial do Ragnara, nastepnie zwrocil sie do Corrika - Mozesz nam powiedziec jak wyglada droga w gorach? Tak jak pytalem, czy bedzie to podroz glownie szlakiem, czy wspinaczka i wytyczanie swojego szlaku? - Choc Czempion Poranka spodziewał sie odpowiedzi jaka uslyszy, to wolal sie upewnic.
Szpieg spojrzał na kapłana, jakby zastanawiając się nad tym czy w klasztorze Lathandera uczyli słuchać, a przede wszystkim myśleć logicznie - chyba mówiłem, że przez środek przełęczy płynie rzeka, ona wytacza tam szlak, w samych górach już idziecie według map, tego już nie mogę wam powiedzieć jak tam dojdziecie, bo sama przełęcz dawno nie była użytkowana przez transporty z racji, że morzem wychodzi to taniej.
- Dobrze, skoro wiecej sie od was nie dowiemy, to zaczekamy tutaj, az nie dostarczycie nam sprzetu, o ktory prosilismy i wyruszymy natychmiast. Chyba, ze ktos z was, ma cos jeszcze do dodania - powiedział Sareth i rozejrzał się po zgromadzonych.
Rudowłosa czarodziejka, w eleganckiej sukni stała niewzruszona z splecionymi na piersi rękami. Spoglądała chłodno na towarzystwo. Nie miała nic do powiedzenia.

- Wybaczcie bezpośrednie pytanie, mili moi... Czy ktoś z was bywał już w głuszy , z dala od wszelkich osad ? Czy jest wśród was ktoś, kto przez dzikie stepy, lasy czy góry sprawnie nas poprowadzi ? - przeniósł wzrok na starszego ze szpiegów- Jeśli nie, potrzebny nam przewodnik, mój Panie. Choc sam spędziłem wiele lat pośród Brunatnych Bagien, przemierzanie nieznanego, trudnego terenu , nawet z mapą jest rzeczą niezwykle trudną. Na nic liny, kilofy, namioty i racje. Stal zardzewieje, liny puszczą, namioty rozniosą wiatry a prowiant skończy się szybko jeśli będziemy błądzić wśród śniegów i kniei. - mówiąc to popatrzył po swych przyszłych towarzyszach. - Jednak jeśli juz rozprawiamy nad tym co zabrac, a co pozostawic... weźcie wszystko. Łatwiej będzie nam to porzucić jeśli będzie nam wadzic, niżeli ublagac los by same wpadły w nasze ręce jeśli zajdzie potrzeba... Tutaj swe poglądy poprę znaną maksymą dyplomatów: “Lepiej zabrać na rozmowy skryty sztylet i go nie użyc, niżeli pozostawić w domu a go potrzebowac.” - westchnął ciężko - Jeśli zaś podejrzenia padają w tej sprawie na ludzi z Thay... powinniśmy spodziewac się najgorszego. Czy sądzicie, ze informacje o istnieniu klucza nie wyciekły i nie są teraz w posiadaniu naszego wroga ? - zwrócił się ponownie do sługi Jej Ekscelencji Simbul. - I skoro podejrzewacie Thay... Czy nie rozsądnym by było postawic ludzi na murach ? Postawic straż miejską w gotowości i szykowac naszych zbrojnych na najgorsze, kiedy będziemy w podróży po klucz ?
- No, to nie do końca tak działa. Dodatkowa osoba prawdopodobnie nie wchodzi w grę, bo przy ilości zaufanych ludzi będących poza zamkiem nie mogę rozstać się z żadnym. Inna rzecz, że może uda wam się kogoś znaleźć w Ennech, na tę ewentualność dostaniecie trochę złota żeby go opłacić. Ludzie na murach... Eh, słuchacie mnie w ogóle? Chcemy zapobiec panice i dopóki się da, trzymać wszystko w sekrecie. Oczywiście najwyższe autorytety są ciągle w stanie gotowości, jednak dopóki ci będący w zamku nie dadzą nam jasnej komendy: na mury, bawimy się wewnątrz miasta.

-Ja poproszę taki sam zestaw jak Ten strażnik.-powiedziała po raz pierwszy Erianne pokazując na krasnoluda.- Ale zamiast lamp i oliwy wystarczy mi kilka świec, krzesiwo i dodatkowe racje podróżne a zamiast kilofa łopata, najlepiej taka wojskowa składana.- Zaplotła ręce na piersiach-I zanim ktoś głupio zapyta, tak uniosę to bez trudu a pewnie i dwakroć tyle a i tak będę poruszać się szybciej niż dowolna z tu obecnych osób. Bez obrazy oczywiście.-dodała po krótkim namyśle.
- Udźwig to nie problem. Krzępę wystarczającą mam by nie tylko swój ale także i innych ekwipunek ponieś. To i tak nie spowolni mnie bardziej, niż się da. - krasnolud dodał spokojnym głosem. - Dobra, nie traćmy czasu. Ruszajmy zatem.

Stragos podniósł się powoli z siedziska, po czym ukłonił pozostałym.
- Nie ma zatem więcej co gdybać i rozprawiać się nad słusznością takich a nie innych działań. - zmierzył wzrokiem swych przyszłych towarzyszy.- Postarajmy się wykorzystać pozostały nam czas mądrze. I ja bym się skłonił ku przygotowaniu mi zestawu zaproponowanego przez mojego towarzysza... Zresztą. Chyba będzie mądrym pomysłem, aby każdy taki otrzymał. Może oprócz kilofa... Co za dużo to niezdrowo. - uśmiechnął się przyjaźnie do brodacza.


+-+-+

- Psia krew, jako wyjeżdżacie ?
- Wybacz Rosso, sprawy służbowe.
- A co domu mam może sama pilnować , co ?
- kobieta gestykulowała zamaszyście, kiedy paladyn pakował najpotrzebniejsze rzeczy w swej komnacie.
- Dom jest do Twojej dyspozycji, Rosso. Możesz zaprosić tutaj swoich krewnych. Miejsca wystarczy, a i płomień domowego ogniska nie wygaśnie, jeśli ktoś będzie się kręcił po tych korytarzach.
Wychodząc przygarnął do siebie ramieniem gospodynie. Ta początkowo protestowała klnąc co niemiara, ostatecznie jednak uspokoiła się.
- Niech Bogowie was strzegą, Stragosie. - mruknęła cicho, kiedy mężczyzna opuszczał komnatę.
 
__________________
"...niech nie opuszcza ciebie twoja siostra Pogarda
dla szpiclów katów tchórzy - oni wygrają
pójdą na twój pogrzeb i z ulgą rzucą grudę
a kornik napisze twój uładzony życiorys"

Ostatnio edytowane przez Mizuki : 17-04-2012 o 12:58.
Mizuki jest offline