Atuar odprowadził wzrokiem Sylve, który odleciał na "swoje" miejsce w bocianim gnieździe, zaś kapłan ponownie udał się do kabiny, gdzie przebywali tak kapitan, jak i nawigatorka. Tym razem Lanthis nie leżał spokojnie. Wprost przeciwnie - wyglądało na to, jakby jego stan uległ pogorszeniu. Jakby wyczuwał nadciągające niebezpieczeństwo. I to akurat teraz, gdy Yagar wybrał się na zwiedzanie wyspy... Szkoda, że Sylve wcześniej nie wpadł na pomysł zbadania kapitana. Ale nad tym nie było co płakać - raczej trzeba było się zastanowić, w jaki sposób pozbyć się ochroniarzy, medyka i w jakim momencie zabrać się za zwalczanie klątwy.
Głośne uderzenie w stolik sprawiło, że spojrzał w stronę nawigatorki - sprawdzyni owego dźwięku. Równocześnie otworzyły się drzwi i do środka zajrzał przywołany hałasem medyk. Zaraz jednak zniknął, odprawiony gniewnym spojrzeniem i gestem nawigatorki.
- Co z nim jest? - napisała na kartce. Miała oczywiście na myśli Lanthisa, a nie medyka czy kogokolwiek innego z załogi.
Oczywiście można było głupoty opowiadać, by nie denerwować chorej. Niektórzy zalecali coś takiego, jednak w obecnej sytuacji Atuar nie zamierzał ukrywać prawdy. Ewentualne poparcie półelfki mogło być bardzo przydatne.
- To klątwa - powiedział bez ogródek. - Lanthis jest powoli i systematycznie zabijany. Całkiem jakby go ktoś poddawał coraz gorszym torturom. Koniec może być tylko jeden - śmierć w potwornych męczarniach.
Odpowiedź Elissy była krótka.
- Możesz coś na to poradzić? Uratuj go jeśli tylko jesteś w stanie.
Przez moment Atuar nie odpowiadał. Zastanawiał się nad słowami Lanthisa. Czy były tylko majaczeniem? A może powinni jak najszybciej odbić od tego brzegu? Może to na tej akurat wyspie znajduje się ten ktoś, kto zesłał klątwę na Lanthisa?
Spojrzał na kapitana, potem ponownie na nawigatorkę.
- Możemy spróbować, ale nikt nie jest w stanie zapewnić sukcesu. Możemy go uratować, ale może i zginąć. Z tym, że od klątwy zginie na pewno. Zdecyduj zatem, czy mamy podjąć ryzyko.
Półelfka zastanawiała się przez chwilę po czym napisała:
- Jak oceniasz szanse powodzenia zdjęcia klątwy? Kiedy chcesz zacząć działać? Będziesz robił to sam, czy z kimś jeszcze?
- Szczerze? Mniej niż połowa - odparł Atuar. - Ale i tak o wiele większa, niż gdybyśmy nic nie zrobili. Jestem też przekonany, że gdybyśmy uciekli do naszego świata, to zanim przekroczymy granicę klątwa się wypełni.
W udzieleniu odpowiedzi na ciąg dalszy pytania tkwił pewien problem. A nuż Elissa postanowi odizolować ewentualnych ‘zdejmowaczy’ klątwy od Lanthisa?
- Nie, nie robiłbym tego sam - wyjaśnił, mając nadzieję, że u półelfki zwycięży rozsądek. - Do pomocy miałbym co najmniej dwóch magów.
- Dobrze zatem - padła odpowiedź. - Czekamy na powrót zwiadu i gdy tylko oni odpoczną zaczniecie swoje czary. Ja w tym czasie poszukam i pomyślę, co was może wspomóc w tej walce. Ja niestety nie pomogę wam. Jestem jeszcze zbyt słaba i nadal nie mogę mówić.
Gdybyś jednak widział, że z Lanthisem dzieje się coś niebezpiecznego, coś co zagraża jego życiu... działaj bezzwłocznie.
- Zrobię, co się da, Elisso - zapewnił Atuar.
“Coś niebezpiecznego” zaczęło się dziać, ledwo na horyzoncie pojawiły się ciemne chmury. Atuar nawet nie zdążył im się dokładniej przyjrzeć, gdy jeden z marynarzy pilnujących kapitana poprosił go pod pokład.
Z ust Lanthisa popłynęły podobne słowa do tych, które już wcześniej Atuar usłyszał. O tym, że trzeba uciekać. Że to złe miejsce. Że On tu jest, przy czym słowo “on” było wyraźnie podkreślone.
- Natychmiast sprowadźcie tu smoka - powiedział Atuar, otorzywszy drzwi na korytarz.
Teraz pozostawało tylko czekać. I zastanawiać się, czy siły Sylve i jego wystarczą. |