Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-04-2012, 20:44   #86
liliel
 
liliel's Avatar
 
Reputacja: 1 liliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputację
Patryk, Hirek i Teresa

Odważyli się. Przezwyciężyli strach i zajrzeli do środka sali, z której padały cienie.
Szybko tego pożałowali.

Ujrzeli wielkie pomieszczenie, niemalże halę fabryczną czy coś o podobnych rozmiarach, jakby przestrzeń nie słuchała się w tym miejscu jakichkolwiek zasad. Widzieli czternaście stołów - zardzewiałych korpusów ze stali, szkła, plastyku i diabli wiedzą czego jeszcze. Widzieli gęstą ciecz, prawie maź, spływającą ze stołu na betonową podłogę.
I widzieli ich - koszmarne trio.
Mężczyznę - całkowicie nagiego, wysmarowanego ową mazią, który zamiast twarzy miał łeb świni.
Dziwaczną kolczastą kreaturę - niczym krzyżówkę owada, jakiegoś mechanicznego konstruktu i diabli wiedzą czego jeszcze zajętą ... odbieraniem porodu.
I trzecią istotę. Najstraszniejszą. Skrzydlatą, potężną, budzącą grozę samą tylko swoją manifestacją. Stojącą z boku, wpatrzoną w scenę porodu.



Czarne skrzydła istoty układały się za jej plecami, niczym cień.
W sali był ktoś jeszcze. Kobieta, której twarz zasłaniała kolczasta hybryda. Rodziła w bólach i męczarniach.
Powoli głowa czarnoskrzydłej istoty zaczęła odwracać się w stronę gości.
- Witamy ..... - syk, który wydobył się z gardła upierzonego bytu spowodował, że przez ich ciała przebiegły dreszcze, a krew w żyłach zmieniła się chyba w zamarznięty, pokruszony lód.
- Przyszliście w samą porę.
Kobieta wrzasnęła przeraźliwie.
- Kiedy się narodzi, będzie głodne.

- O kurwa... - dobyło się z głębi umysłu Gawrona, jednak nim przedarło się przez ściśniętą krtań, przemknęło po zdrętwiałym ze strachu języku i dostało się do posiniałych ust, zmieniło się w cichutki, nieartykułowany pisk. Taki dźwięk mogła by z siebie wydać mysz, której przytrzaśnięto ogon. Jego wzrok panicznie szukał jakiejś drogi ucieczki.
Teresa miała wrażenie jakby ktoś zalał jej stopy betonem. Każda komórka jej ciała drżała z przerażenia. Stała bezradnie, biała jak prześcieradło, pomiędzy Hirkiem i Gawronem z zadartą głową i wzrokiem wbitym w górującą nad nimi demoniczną postać. Widok był hipnotyzujący w swojej potworności.
Miała wrażenie, że minęły wieki nim usłyszała ochrypły drżący głos, zupełnie niepodobny do jej własnego chociaż wyszedł przecież z jej gardła.
- Co się urodzi?
W odpowiedzi istota zaśmiała się tylko, złym, demonicznym śmiechem. Śmiechem, który przypominał wrzaski kogoś, obdzieranego żywcem ze skóry.
Po chwili, gdy już sądzili, że nie będzie odpowiedzi, padła jednak. Krotkie i bluźniercze jedno słowo.
- Zbawiciel.
I drugie.
- Kolejny.
Kij, który Teresa jak dotąd kurczowo zaciskała w dłoni wyślizgnął się spomiędzy omdlałych palców i z hukiem rymnął na podłogę. Zaraz później posłuszeństwa odmówiły nogi i Bułka poczuła jak bezwładnie spływa na klęczki. W głowie wykwitła kolejna myśl.
- O mój... Boże - szepnęła. - To nie sen.
Głuchy jęk, który z siebie wydała przeszedł w desperacki szalony chichot.
- Jestem w piekle, prawda?
Nage to wszystko wydało jej się takie banalnie proste. W szpitalu kiedy usnęła musiało się coś zdarzyć. Musiała umrzeć. Tak. Ona... po prostu nie żyje. A tera zaczęła swoje wieczne potępienie.

Skrzydlata Bestia pokiwała głową.
Mężczyzna z świńskim łbem odwrócił się.
Mogli wyraźnie ujrzeć, że łeb nie wyrastał z niego, lecz był doszyty do twarzy grubymi, czarnymi nićmi, prymitywnym ściegiem.

TERESA

- Nieee zabiiiijajjjj - spod zwierzęcej “maski” wyrwał się zniekształcony głos. Świniogłowy uniósł dłoń w górę. Dłoń, na której błysnęła obrączka.
Gdzieś z ogromnej hali Teresa usłyszała kwilenie, dziesiątki małych, niewykształconych, niemowlęcych głosików. Kwilenie układało się w jedno zdanie: “nie zabijaj”.
Teresa przycisnęła dłonie do uszu i skuliła się jak pod uderzeniem bata.
- Wiem - powiedziała i mimo przerażającej sceny, mimo rozedrganych mięśni i strug zimnego potu poczuła jak wypełnia ją pewien spokój. Od zawsze się na to szykowała... Tego jednego była pewna. Że tu trafi.
- Wiem. - powtórzyła. Nie oderwała czoła od podłogi, nie patrzyła na nic ani na nikogo po prostu skupiła się na miarowym oddechu. - Jestem gotowa.
Spojrzała w świńskie oczy i ciągle twierdząco kiwając głową szeptała słowa tak często powtarzane przez ich fanatycznego ojca.
- Tak będzie przy końcu świata; wyjdą aniołowie i wyłączą złych spośród sprawiedliwych, i wrzucą ich w piec ognisty; tam będzie płacz i zgrzytanie zębów.
Poczuła jak na zawołanie z oczu ciekną ciepłe łzy. Tyle lat nie płakała... Ale jeśli istniał odpowiedni moment na okazanie słabości to chyba właśnie ten.
Kolejny krzyk rodzącej przedarł się przez kakofonię jęków i zawodzeń nienarodzonych dzieci. Teresa spojrzała na kobietę z której łona miało zaraz coś wypełznąć. Jedna z kreatur zasłaniała ją swoją zwalistą sylwetką ale Bułce wydało się to nagle bardzo istotne. Aby dostrzec jej twarz i ją zapamiętać.
Nadal na czworakach podpełzła bliżej makabrycznej sceny narodzin.
 
liliel jest offline