To nie był sen. Niestety.
Tomek otworzył oczy. Nad głową miał belki, w niczym nie przypominające sufitu w jego pokoju. Tam. W normalnym świecie. A to znaczyło, że nie był to koszmarny sen, że stale znajdowali się w zaczarowanym świecie, do którego ściągnął ich Albin.
Usiadł i odruchowo sięgnął do kieszeni. Na szczęście klucz był w kieszeni. Podobnie jak scyzoryk i gwizdek - własność Melci.
Wspomnienie tego imienia sprawiło, że Tomek się zachmurzył. Jakby nie mieli na karku Ciemności, Złej Królowej i pachołków tej ostatniej, to jeszcze na dodatek była Melcia. Kto wie, czy nie gorsza niż cała tamta reszta razem wzięta.
Co z nią mieli zrobić? Utopić? Oddać Złej Królowej?
- Otwórz się - powiedział, wskazując usta dziewczynki. Już bez słowa rzucił jej gwizdek.
Spojrzał na Justynkę.
- Jak się czujesz? - spytał.
Uznał, że Justynka jest najważniejsza, a sprawę Puśka i zaginionego Duskiera ze spokojem można zostawić na później, gdy już zjedzą śniadanie. |