13-04-2012, 21:41 | #131 |
Administrator Reputacja: 1 | To nie był sen. Niestety. Tomek otworzył oczy. Nad głową miał belki, w niczym nie przypominające sufitu w jego pokoju. Tam. W normalnym świecie. A to znaczyło, że nie był to koszmarny sen, że stale znajdowali się w zaczarowanym świecie, do którego ściągnął ich Albin. Usiadł i odruchowo sięgnął do kieszeni. Na szczęście klucz był w kieszeni. Podobnie jak scyzoryk i gwizdek - własność Melci. Wspomnienie tego imienia sprawiło, że Tomek się zachmurzył. Jakby nie mieli na karku Ciemności, Złej Królowej i pachołków tej ostatniej, to jeszcze na dodatek była Melcia. Kto wie, czy nie gorsza niż cała tamta reszta razem wzięta. Co z nią mieli zrobić? Utopić? Oddać Złej Królowej? - Otwórz się - powiedział, wskazując usta dziewczynki. Już bez słowa rzucił jej gwizdek. Spojrzał na Justynkę. - Jak się czujesz? - spytał. Uznał, że Justynka jest najważniejsza, a sprawę Puśka i zaginionego Duskiera ze spokojem można zostawić na później, gdy już zjedzą śniadanie. |
08-06-2012, 20:05 | #132 |
Reputacja: 1 | Obudziło ją wołanie Welmy. Natychmiast oprzytomniała i otworzyła szeroko oczy. Spojrzała na rękę, w którą wczoraj ugryzł ją Pusiek. Po ranie pozostało niewiele. Ledwo widoczne ślady i kilka plam krwi na ubraniu. Niesamowite - pomyślała, mając na uwadze działanie swoich kluczy. Kto by przypuszczał, że coś takiego w ogóle jest możliwe. Ciekawe co jeszcze można by nimi zdziałać? Szkoda, że w domu też tak nie działały. Ojej! Tylko gdzie one są? - Przestraszyła się, ale zaraz uspokoiła. Tomek już nie spał i właśnie “otwierał” Melę. Oby nie za wcześnie. No ale skoro mieli siąść do śniadania i tak trzeba by było ją wcześniej czy później otworzyć. Przecież nie chodziło o to, żeby Glizdę zagłodzić. Niech sobie zje na zdrowie. - Jak się czujesz? - Usłyszała pytanie Tomka. Pewnie widział jak przyglądała się swojej ręce. - Nie boli - odparła Justynka, chcąc go uspokoić. - Nawet nic nie widać. Trzeba się dobrze przyjrzeć, żeby zauważyć ślad. Chyba Pusiek niczym mnie nie zaraził? - Na wszelki wypadek dotknęła czoła. Mama tak zawsze sprawdzała czy nie ma gorączki. Tylko nie była pewna czy sprawdzanie własnymi rękami coś da. - Czuję się całkiem dobrze. Mógłbyś zobaczyć czy nie mam gorącego czoła? Bo nie jestem pewna - mruknęła. - Nic ci nie będzie - stwierdził Tomek po chwili poświęconej na “badanie”. - Puśka też trzeba by było “otworzyć”, co? - spytała niepewnie. - Już jest dzień. Chyba w dzień nic nam nie zrobi. Pies wyglądał, jakby spał. Nawet nie uchylił powieki, kiedy o nim mówili. Justynka trochę się bała sprawdzać, co z nim jest. Chyba żył, bo oddychał. - Trzeba mu chociaż pić dać - powiedziała, ostrożnie podchodząc do psa na czworakach i podglądając z dystansu czy czasem na nią nie spojrzy. Ciekawa była czy ciągle ma takie czerwone oczy, jak w nocy. Na razie jednak wolała go nie dotykać, chociaż bardzo było jej go żal. I wtedy okazało się, że zniknął Duskier. Chociaż trudno mówić o zniknięciu kogoś, kogo zwykle nie widać. No ale nie odezwał się na wołania Welmy, więc jednak zniknął. Tylko gdzie? A może nie znikał, tylko gdzieś tu był. Niewidzialnie. Był jeden sposób na sprawdzenie. - Trzeba go poszukać. Może coś mu się stało i leży gdzieś w kącie? Poszukajmy go - poprosiła. Sama rozpoczęła poszukiwania poruszając się wciąż na czworakach i obmacując podłogę przed sobą. Może go nie zobaczą, ale przecież jakoś wyczują. Systematycznie, metr po metrze przesuwała ręce po deskach podłogi nie omijając żadnego kąta, wczołgując się nawet pod łóżko i ławę. Tomek, z niezbyt szczęśliwą miną, poszedł w jej ślady.
__________________ "Niebo wisi na włosku. Kto wie czy nie na ostatnim. Kto ma oczy, niech patrzy. Kto ma uszy, niech słucha. Kto ma rozum, niech ucieka" (..?) |
|
| |